🔱13🔱

3K 78 7
                                    

- Horan, mam nadzieję, że odrobiłeś lekcje - pytałem idąc tam jak na ścięcie. Jeżeli ten dureń nie ogarnie sytuacji, wszystko może pójść, się jebać.

- sram w gacie, ale zrobię to — powiedział pewny siebie.

- masz tylko odbić broń — zaśmiał się z tyłu Liam.

Sytuacja jest trochę poważniejsza niż Liam myśli. Zwykle odbicie broni gościowi, który robi interesy ze Scottem. Pieprzonym Scottem. W każdej chwili może pójść coś nie tak. Nauczyłem się tego przez te kilka lat będąc ich szefem.

- ładnie poprosić ich o sprzedanie — poprawiłem Payne. - w razie czego mamy Cię na podsłuchu — dodałem odwagi blondynowi.
Ostatni raz sprawdził, czy wszystko ma przy sobie i ruszył w stronę wielkiej chaty przypominającej hotel z najwyższej półki.

- dlaczego w sumie nie idziemy razem z nim? - odezwał się przyjaciel — trochę adrenaliny potrzebujemy Styles, musimy się rozerwać — zaśmiał się pod nosem.

- lepiej ich teraz nie drażnić — oparłem swobodnie swoje ciało o samochód. - miał iść jeden, to będzie jeden — odwróciłem się w stronę Liama, który był tym wszystkim znudzony.
Nie potrzebuję w tym momencie włoskiego gangu na karku i tego całego Marvella. Nie najlepszy na to czas. Nie jesteśmy w tym momencie na tyle silną grupą, aby igrać z tą armią. Bierzemy broń i spadamy, reszta mnie nie interesuję. Właśnie wypełniłem swoją umowę, teraz czas na nich.

- tak czy siak jakaś współpraca była między nimi a Scottem.

- Scott, to pizda — te słowa nabierały jeszcze większego znaczenia przy tym człowieku.
Zamiast stawić się do walki jak przystało na porządnego gangstera, zaczął uciekać jak dziecko. Teraz pewnie siedzi pod kloszem tego włoskiego mafioza i czyści mu podłogę, bo tylko do tego jest zdolny ten cwaniak. Mam tylko nadzieję, że nasza wojna ze Scottem nie zaważy na naszym interesie.

〰️Rose〰️

- jeszcze ogarnij kibel u góry - powiedział Louis dorzucając kolejne talerze do zlewu.
Moja cierpliwość w tym domu powoli się kończyła. Nawet służące i sprzątaczki są lepiej traktowane niż ja.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż nie mam na to żadnego wpływu.
W tym wszystkim cieszył mnie fakt, że Zayn jeszcze spał. Nie chcę sobie nawet wyobrażać co jeszcze może się wydarzyć. Ten człowiek jest nieobliczalnym ćpunem.

- Louis — zatrzymałam go - nie ma jedzenia w lodówce.

Spojrzał na mnie jak na debila, po czym się odezwał.

- jutro pojadę po zakupy — puścił mi oczko — dzisiaj jadę z Elenaor do jej rodziców i przyjedziemy jutro, więc nie potrzebujemy jedzenia.

Powiedział chamskim głosem i wyszedł z kuchni.
Nie wiem co bardziej mnie uderzyło, to że, nie będę mieć co jeść, czy może to, że zostaję z Zaynem. To logiczne, że Malik tej nocy mnie zabiję. Dlaczego zawsze musi mnie to spotkać, dlaczego zawsze pod górkę?

- Louis — wybiegłam z płaczem za szatynem — proszę, nie rób mi tego — delikatny płacz zamienił się w głośny szloch.

Wiedziałam, że jak mnie zostawią, to będzie koniec.

Chłopak odwrócił się w moją stronę. Czekałam na jakieś słowo z jego ust, w zamian jego duża dłoń pchnęła moje ramię.

- odpierdol się w końcu.

Wyszedł.

Niall pov

Po cichu liczyłem każdą broń, która została mi dana. Wiedziałem, że cały ten ich mafiozo gapi się na każdy mój ruch, tak samo, jak jego przydupasy. W pomieszczeniu było z siedmiu ochroniarzy i każdy patrzył mi na ręce. Czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Nie lubię takich sterujących sytuacji. Jestem pewny, że zrobię coś co im się nie spodoba i najzwyczajniej w świecie zabiją mnie. Raz i po sprawie.

- wszystko się zgadza — niepewnie rzuciłem w stronę Marvella

Pożegnałem się z nimi i grzecznie odpuściłem, trzymając w rękach przeróżnego rodzaju broń.
Sądziłem, że przykro się skończy dla mnie ten dzień.
Odpuściłem posesję Marvella i odjechałem w miejsce, gdzie czekali na mnie chłopaki.

- jesteś przyjacielu — podszedł do mnie Liam.
- jestem miło zaskoczony, że żyje — zaśmiałem się do nich, chociaż w duszy czułem, że uciekłem przed śmiercią.

Styles stał dalej oparty o samochód. Jego wzrok był gdzieś daleko stąd. Znam tę minę, myśli nad czymś bardzo intensywnie.

- nie wierzę, że tak bezproblemowo Cię wypuścił — odezwał się w końcu — coś się tu nie zgadza chłopaki — podszedł zobaczyć broń.

- co jest Harry? - zapytał Payne.

- coś jest na rzeczy i pewnie wyjdzie to później, teraz nie mam czasu się nad tym zastanawiać, wracamy do domu — zadecydował szef.

Rose Pov.

Było ciemno i cicho w domu. Nakręciłam się do takiego stopnia, że siedzę schowana w spiżarni za kuchnią. Moje ciało spoczywa na jednym małym drewnianym krześle, w ciemności i w takiej ciszy, że słyszę własny oddech. Od momentu, kiedy Louis i Elenaor opuścili dom — siedzę w tym pomieszczeniu. Od czasu do czasu słyszę kroki i jakieś hałasy prawdopodobnie z kuchni. Jestem pewna, że szukał mnie lub nadal to robi. Nie mam pojęcia co może się jeszcze wydarzyć gorszego niż śmierć. Ci ludzie zabiją każdego, a Zayn szczególnie sobie upodobał metodę znęcania się nad człowiekiem.
Naprawdę nie mam pojęcia ile godzin już minęło i nie będę ukrywać, że jest mi nie wygodnie, chociaż staram się z całym sił nie ruszać z miejsca. W pewnym momencie usłyszałam coś co bardzo nie chciałam usłyszeć. Był blisko, zbyt blisko. Jego kroki było słychać blisko drzwi wejściowych do spiżarni. Byłam tym wszystkim tak przerażona i zmęczona, że gdzieś na końcu głowy była myśl, żeby po postu otworzyć te pieprzone drzwi i dać się mu jak na tacy. Na szczęście te głupie myśli od razu pogoniłam. To przecież nazwałabym samobójstwem.
Przerażenie było tak duże, że nawet nie wiedziałam, w którym momencie zaczęłam płakać...dosyć głośno płakać.
Nastała cisza. Bardzo przerażająca cisza.

- sprytnie skarbie — podskoczyłam ze strachu. W jego głosie słychać było ogromną satysfakcję.
Był oparty o drzwi spiżarni.

Dłonią wyszarpał mnie z pomieszczenie. Zaczęłam krzyczeć, krzyk zawsze jest sygnałem, że coś się dzieje.
Miałam świadomość, że nikogo nie ma w domu, ale nie przestawałam wydobywać z siebie głośnego dźwięku.

- umrzesz jako prawdziwa kobieta — wyszeptał mi do ucha. Jego ton był taki przerażający. Jedyne czego chciałam w tym momencie, to żeby mnie zabił.

Abducted || H. S.Where stories live. Discover now