🔱14🔱

3.3K 100 49
                                    

Byłam już prawie naga. Pozbawiona okrycia. Stanik i majtki dzieliły mnie od tego, żeby zobaczył mnie całą  bezbronną i nagą. Już nawet przestałam protestować, leżałam na podłodze i oddawałam mu bezsilne każdy skrawek swojego ciała. Całował namiętnie każdy kawałek. Marzyłam, że jak skończy, to mnie zabije, przecież tak to powinno się skończyć. W zasadzie ta nadzieja dawała mi taki spokój.

Spojrzał na mnie wzrokiem chorego napaleńca. Ćpał, jego oczy wszystko zdradziły. Może gdyby nie narkotyki nic by się nie wydarzyło.

- dlaczego nie krzyczysz? - w przećpanych oczach pojawiła się niesamowita złość.

Przez chwilę między nami panowała grobowa cisza. Złapał moją twarz w swoją dłoń i krzyczał z całych swoich sił. Był nieobliczalny

- błagaj, żebym przestał — uderzał moją głową o podłogę.
Kilka razy powtórzył swój ruch, a ja czułam, że odpływam. Był moment, że nie czułam bólu. Podobał mi się ten stan, w który wprowadzał mnie mój oprawca. Po woli kończyła się świadomość i nastała tylko ciemno.


Odzyskiwałam świadomość. Otworzyłam oczy, nic tak naprawdę się nie zmieniło z małym wyjątkiem. Było jasno, czyli noc się skończyła, a ja dalej żyłam. Nie byłam sama na podłodze. Obok mnie prawdopodobnie spał Zayn. Był tuż przy moim ciele. Nie ruszał się, ale Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, czyli prawdopodobnie spał.


Byliśmy dalej w kuchni. Doczołgałam się do wielkiej szuflady z nożami. Wyciągnęłam jeden z nich. Nie miałam pojęcia co robię. Wszystko było jakby za mgłą. Zostawiłam po sobie ślad krwi, która ciurkiem cały czas wypływała z mojej głowy. Nóż był wielki i ciężki, albo taki mi się wydawał. Wróciłam na swoje miejsce i spoczęłam koło oprawcy. Podniosłam ostrze do góry i z całej siły wbiłam go w Zayna. Niestety zdążył to zauważyć, przez co udało mu się zrobić unik. Nóż zamiast wbić się w samo serce, wbił się jedynie w plecy.

- Ty szmato — wyjęczał resztkami sił.

Nie miałam wyboru. To wszystko wyglądało jak w pieprzonym horrorze. Pełno krwi na podłodze, nóż i Zayn leżący na podłodze z raną w plecach. Pośpiesznie ubrałam swoje ciuchy, które leżały tam gdzie wczoraj. Pobiegłam do łazienki po ręcznik, żeby przyłożyć go do ociekająca krwią głowę.
Cel — schować się przed tym psychopatą.
Biegałam jak szalona od drzwi do drzwi, szarpałam za każdą możliwą klamkę i dotarłam do jakiegoś małego salonu, a z niego wydostałam się na zewnątrz. Było zimno, bardzo zimno. Nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Stałam boso na trawie i płakałam.

- uciekaj — mówiłam do siebie, bo moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Wszystko przez szok jaki doznałam otwierając drzwi do nieba.

Każdy krok stawiałam niepewnie. Nie miałam pojęcia co może mnie zaraz spotkać. Podjazd połączony z dużym ogrodem i wielką bramą — wszystko wyglądało bardzo drogo i pięknie. Pierwszy raz mam okazję zobaczyć dom od głównej bramy. To wszystko niesamowicie pasuje do tej willi.

Od kilku minut szukałam wyjścia koło bramy. Była tylko wielka krata, która zapewne otwierała się przez pilot. To chore, nie można tu wejść inaczej niż tylko wjechać.
Byłam przecież tak blisko, a zarazem tak daleko.

Ruszyłam w stronę domu.

Dziwny dźwięk dotarł do moich uszu. Brama się otwiera, to jakiś żart? Usłyszałam najeżdżające samochody.
Tylko nie to. Zrobiłam dwa niepewne kroki do tyłu.
W najlepszym wypadku będzie to Louis.
Oczywiście, że nie był to on.
Z jednego samochodu wysiedli Niall i Liam, a z drugiego ON. Ten przez którego żyję i umieram. 
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę. Jestem pewna, że wyglądałam jak idiotka, gołe stopy, cała we krwi i w pełnym szoku.

Podszedł bliżej ze zdziwiona miną.

- Co Ty tu robisz? - zapytał pewnie, ale jeszcze ze spokojem w głosie.

Czułam, że coś się gotuję w nim. Bałam się — czyli nic nowego.

- Harry wszystko okej? - podszedł do nas Niall.

Nic nie odpowiedział tylko cały czas mi się przyglądał.
Niall nie usłyszał odpowiedzi, więc odszedł bez słowa do domu.

Zrobił krok w moją stronę na co od razu zareagowałam ucieczką, nawet nie widząc, w którą stronę zamierzam biec. Nie miałam dużego pola do popisu.
Chwycił mnie momentalnie za włosy i przyparł do samochodu. Moja twarz dotykała zimnej maski leżąc na niej do połowy ciała. Z całej siły przyparł mnie do to pojazdu, po czym nachylił się do mojego ucha.

- naprawdę nigdy się nie nauczysz? - zapytał surowym tonem.

Tak serio, to było mi już wszystko obojętne. Przecież w najlepszym wypadku mnie zabiją.

Jego dłoń nadal trzymała moją głowę w tej samej pozycji. To było tak strasznie upokarzające i bolejące ale tęskniłam za nim, za jego morderczym spojrzeniem i poważnym tonem. Jakiś głupi głos cieszył się, że już wrócił, chociaż w tym momencie sprawiał mi niemiłosierny ból. Widziałam jak łzy płynęły po czarnym Rarge Rover mojego oprawcy.
Wiedziałam, że Liam przygląda się tej całej sytuacji próbując domyśleć i połapać o co w tym wszystkim chodzi. 

- chyba go zabiłam — wyszeptałam.

Abducted || H. S.Where stories live. Discover now