~rozdział drugi~

187 11 8
                                    

[Remus]

          Minął tydzień odkąd ukrywam Syriusza w Wrzeszczącej Chacie. Nikt nie wie o tym, czego się podjąłem i liczę na to, iż nikt się nie dowie. Zapewne Drops chciałby z tego wyciągnąć jakieś konsekwencje.. zresztą — po dyrektorze wszystkiego się można spodziewać.

          Dziś wieczorem — tak jak w poprzednie dni — udałem się do Chaty. Przed wyjściem spakowałem do torby potrzebne rzeczy — takie jak jakieś eliksiry lecznicze, opatrunki, jedzenie, świeże ubrania i w końcu udało mi się zorganizować szczotkę oraz inne przybory do ścinania i upinania włosów.

          Gdy wszedłem do drewnianego budynku — przywitała mnie błoga cisza. Czyżby Syriusz dzisiaj położył się wcześniej spać?

          Wszedłem na samą górę chatki i — w pokoju zamieszkanym przez Blacka — zastałem animaga ułożonego na posłaniu, przykrytego kocami.

      — Syriuszu..

          Próbowałem obudzić mężczyznę, co — o dziwo — poszło zaskakująco szybko.

      — Hm..?

      — Przyszedłem z kolacją, poza tym, muszę zmienić ci opatrunki i w końcu doprowadzić twoje kudły do normalnego stanu.

      — Mhm.. — mruknął podnosząc się do siadu.

          Podałem czarnowłosemu pakunek z jedzeniem, w tym samym czasie prosząc go, aby obrócił się do mnie plecami, żebym miał łatwiejszy dostęp do jego włosów.

      — Przepraszam, jak będę cię szarpał, ale nie da się inaczej... Masz takie kołtuny, że po prostu nie potrafię zrobić tego delikatnie... — uprzedziłem.

          Syriusz jedynie wzruszył ramionami i zatracił się w posiłku oraz swych myślach. Strasznie dużo się zamyśla.. ehh... ale w sumie, nie powinienem się temu dziwić — Azkaban zmienia ludzi....

***

          Rozczeszywanie włosów Syriusza było drogą przez mękę. Mężczyzna nie narzekał, że go boli, ale mogłem się domyślić, że próby doprowadzenia jego fryzury do porządku — mogło być dla niego dość bolesne... Ciężko było w ogóle wbić szczotkę w te jego włosy!

      — Dzię- zaczął, lecz nie dokończył swojego podziękowania, ponieważ mu przerwałem.

      — Syriuszu, naprawdę nie musisz mi dziękować za wszystko, co zrobię. — westchnąłem, lekko zirytowany ciągłym wysłuchiwaniem podziękowań.

      — Mhm..

          Przez kilka minut pomieszczenie ogarnięte było ciszą. Podczas tej ciszy — cały czas przyglądałem się Syriuszowi, który znowu odpłynął myślami gdzieś hen daleko.

      — Coś jeszcze cię dręczy, Syriuszu... — bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.

      — Co? Nie, skąd ten pomysł?

      — To nie było pytanie.

          Okeeej, bycie stanowczym dla Syriusza jest — i w sumie zawsze było — dla mnie takie... dziwne. Ale cóż, niekiedy trzeba.

      — To nie istotne, serio.

      — No okej, jeśli nie chcesz, nie musisz mi o tym mówić. — stwierdziłem wstając z podłogi. — Muszę już iść, mam sporo pracy jeszcze dzisiaj.

      — Tylko nie siedź nad tym całą noc, Luniek.

      — Postaram się. — uśmiechnąłem się lekko.

|od nowa| ^wolfstar^ Where stories live. Discover now