~rozdział czwarty~

158 10 2
                                    

[Remus]

          Teraz już było po sprawie. Peter faktycznie przyznał się do zdrady... no i jeszcze obwiniał resztę Huncwotów o jego czyn!

     — Dumbledorze, jest jeszcze jedną sprawa.. — oznajmiłem, gdy wyprowadzono Glizdogona z gabinetu dyrektora.

      — O co chodzi, mój drogi? — zapytał starzec.

      — Syriusz Black od jakiegoś czasu zamieszkuje Wrzeszczącą Chatę... z mojego polecenia. Czy mógłby tam już zostać do przerwy świątecznej?

      — Eh.. może tam zostać.. ale to było skrajnie nieodpowiedzialne z twojej strony, mój chłopcze. Poza tym.. Pan Black mógłby przecież wrócić na Grimmauld Place..

      — Nie chciałem zostawiać go samego. On wiedział, kto go wrobił i, znając życie, chciałby się mścić. Zresztą.. już wcześniej próbował odnaleźć Pettigrew i skończyło się to traumą dla obrazów.

      — No tak, racja.. racja..

***

          Po skończonej rozmowie z Dropsem — wręcz biegiem — udałem się do Wreszczącej Chaty. Chciałem jak najszybciej przekazać dobre wieści Syriuszowi.

      — Gdzie tak biegniesz, Luniaczku? — zaśmiał się Syriusz, gdy zacząłem wbiegać po schodach.

      — O, wreszcie zrobiłeś coś innego, niż bieganie po pokoju w kółko, brawo. — również się zaśmiałem i zszedłem ze schodów do Black'a.

      — Ha ha ha, to było baaardzo śmieszne, Lunatyku. — prychnął, udając oburzonego.

      — Mam dobre wieści. — oznajmiłem.

      — Hm? Jakie?

      — Po pierwsze, Drops nie ma nic przeciwko temu, abyś tutaj mieszkał. A po drugie.. jutro wszyscy dowiedzą się, że jesteś nie winny.

          Syriusz, gdy tylko przetworzył w głowie to, co usłyszał — rzucił mi się na szyję, co spotkało się z moim rozczulonym śmiechem.

      — Też się cieszę, ale nie duś mnie. — rzekłem w dalszym ciągu się śmiejąc.

      — Uh.. wybacz. — mruknął puszczając mnie.

      — Hm... przeszedł bym się do Hogsmeade... idziesz ze mną?

      — Okeej, ale jako pies. Nie chcę siebie, a tym bardziej ciebie, narażać na jakieś nie przyjemności.

      — Za jakiś czas nie będziesz musiał się tym przejmować. — uśmiechnąłem się lekko.

      — Oby.. — westchnął, będąc nie do końca o tym przekonany.

***

          Przechadzaliśmy się z Syriuszem jedną z ulic wioski Hogsmeade ze spokojem. Dawno nie odczuwałem, aż takiej ulgi — jak po tym, kiedy w końcu wyszło na jaw, że Syriusz naprawdę jest niewinny i znaleziono prawdziwego sprawcę tego wszystkiego.

      — O! Profesor Lupin! — usłyszałem za sobą głos Ron'a Weasley'a, przez co odwróciłem się do tyłu. 

          Jakby to powiedział Hagrid... Cholibka. Czemu ja muszę mieć takiego pecha...?

      — Oh, co za spotkanie, miło was widzieć, moi drodzy. — odezwałem się z uśmiechem.

      — Ooo, fajnego ma pan psa, profesorze. Tylko nigdy go nie widzieliśmy... długo się już Pan nim zajmuje? — zapytała, jak zawsze ciekawska, ta cholerna, Granger.

|od nowa| ^wolfstar^ Where stories live. Discover now