~rozdział dwunasty~

85 8 7
                                    

[Remus]

          Szedłem sobie korytarzem Hogwartu w totalnych ciemnościach. Syriusz — w postaci psa — szedł sobie kilka kroków przede mną. W pewnym momencie, po korytarzu rozległo się warczenie psa.

      — Łapa, ciszej! — syknąłem cicho na kundla. — Lumos.. — szepnąłem, a gdy czubek różdżki rozbłysł białym światłem, przed sobą zobaczyłem Snape'a.

      — Profesor Lupin.. — mruknął ze zdenerwowaną miną. — Radzę trzymać tego wstrętnego kundla na smyczy. — syknął mordując Syriusza spojrzeniem.

      — Severusie, nie życzę sobie, abyś tak traktował moją własność. Osobiście dopilnuję, żeby sam ciebie nie prowokował, ale wymagam też od ciebie, żebyś to ty w żaden sposób nie prowokował jego, a najlepiej unikał. — warknąłem tracąc nad sobą panowanie. — Rozumiemy się, Snape?

          W oczach opiekuna Ślizgonów dostrzegłem zdenerwowanie, szok i... strach? Snape nawet cofnął się o kilka kroków.

      — Dooobrze, rozumiem. — odpowiedział cicho i zaczął szybko iść w przeciwnym kierunku, niż szedł.

          Gdy tylko Severus zniknął za zakrętem, Syriusz przemienił się w człowieka i zaczął ciągnąć mnie do naszego dormitorium.

      — Hej! Co ty robisz?! — krzyknąłem na czarnowłosego, gdy ten wręcz wepchnął mnie do dormitorium.

      — Remus, co.. co to było? — spytał niepewnie.

      — Co? O co ci chodzi? — zapytałem kompletnie nie rozumiejąc, o czym on mówi.

      — Twój głos... jak mówiłeś do Snape'a.. on się zniekształcił. Poza tym... twoje oczy zrobiły się bardziej złote i kły... się zaostrzyły.

      — Ż-że co?

      — Ja tylko mówię, co widziałem.

          Przez chwilę stałem jak wryty. Kiedy pierwszy szok minął, szybko ruszyłem w stronę łazienki, następnie zamkając drzwi na klucz. Stanąłem przed lustrem i z paniką w oczach zacząłem przyglądać się swojemu odbiciu. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że moje ręce mocno się trzęsły.

      — Remi, wszystko w porządku? — usłyszałem zza drzwi głos Syriusza.

      — Nic nie jest w porządku! — krzyknąłem spanikowany ze łzami w oczach. — Ja... ja nie wiem, co mi się stało... — dodałem cicho.

          Usłyszałem jak Syriusz szarpie za klamkę i mówi ciche przekleństwo, po tym jak nie udało mu się otworzyć drzwi. Następnie do moich uszu dotarł dźwięk przekręcanego zamka.

          Zaklęcie niewerbalne. Przecież Syriusz ma opanowaną tą sztukę do perfekcji, no tak..

      — Lun-

      — Nic nie wiem, Łapo! Nie rozumiem tego, co mi się stało, do cholery!

      — Spokojnie, nie będę o nic pytał. — mówił cicho, chcąc pomóc mi się uspokoić.

|od nowa| ^wolfstar^ Where stories live. Discover now