~rozdział dwudziesty czwarty~

75 7 9
                                    

[Remus]

          Czułem, jak ktoś gdzieś mnie niesie. Słyszałem krzyki, błagania, płacz. Kompletnie nie wiedziałem, co się dzieje. Co się dzieje ze mną, co dzieje się dookoła mnie.. Nic nie wiedziałem. Wszystko słyszałem, jak zza ściany i widziałem, jak przez mgłę. Nie wiedziałem, co się stało, kiedy się stało i w jakich okolicznościach.

          Po kilku minutach wszystko ustało. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Zamknąłem je. Straciłem przytomność.

***

          Przebudziłem się. Przywitała mnie grobowa cisza. Cisza, która bardzo mnie niepokoiła. Czy ja... czy ja umarłem...?

          Z ogromnym trudem udało mi się otworzyć oczy. Okazało się, że znajduję się właśnie w Skrzydle Szpitalnym w Hogwarcie. O co tu, do cholery, chodzi..?

          Jakimś cudem udało mi się podnieść do pozycji siedzącej, po czym rozejrzałem się po pomieszczeniu. Łóżka obok mnie zostały zajęte przez dwie osoby. Po lewej — Syriusz, a po prawej — Severus. Przy Mistrzu Eliksirów natomiast spał młody Potter. Głowa nastolatka leżała obok dłoni starszego czardzieja, która była trzymana przez dłonie Chłopca – Który – Przeżył.

          Syriusz — z tego co zauważyłem — miał na sobie kilka opatrunków. Bandarz na prawym przedramieniu i klatce piersiowej wydawały się być jedynymi poważnymi urazami animaga.

      — Na Merlina, Remusie nie powinieneś się podnosić!

          Nagle — znikąd — dobiegł mnie głos pani Pomfrey.

      — Nic mi nie jest. Co się stało? Dlaczego tutaj jesteśmy?

      — Wszystkiego dowiesz się później, kochany. Teraz lepiej się połóż.

***

          Atak Śmierciożerców.

          Walka.

          Bellatriks.

          Voldemort.

          Dumbledore.

          Wszystko zaczęło mi się przypominać. Skończyłem na łóżku szpitalnym, ponieważ chciałem uratować swojego narzeczonego od zaklęcia jego pieprzniętej kuzynki. Prócz tego, wielokrotnie oberwałem Cruciatusem.

          A Snape... Snape znowu ochronił Harry'ego. Nie mam pojęcia, jak on się tam znalazł, ale w ostatniej chwili zdążył osłonić go swoim ciałem.. Po raz kolejny poświęcił swoje zdrowie i życie na rzecz piętnastolatka, który "ma zbawić cały świat od zła".

***

          Przez następne kilka godzin leżałem w łóżku. Dopiero rankiem postanowiłem zagadać do Poppy.

      — Mogłabyś mi chociaż powiedzieć, co z Syriuszem? — spytałem cicho, cały czas patrząc na pogrążoną w śnie twarz swojego ukochanego.

      — Wszystko jest pod kontrolą. Dałam mu eliksir bezsennego snu, dlatego się nie budzi. — odpowiedziała wymijająco pielęgniarka. — Dzięki tobie nic mu nie jest. — dodała po chwili.

      — Nic mu nie jest? Nic? A co z raną w klatce piersiowej?

      — To tylko lekkie draśnięcie, Remusie. On, w przeciwieństwie do ciebie, ani razu nie został potraktowany zaklęciem niewybaczalnym. — rzekła. — Poza tym.. nie rozumiem, jakim cudem się tak szybko przebudziłeś, kochanieńki.

      — To źle? — zapytałem zaskoczony.

      — Teoretycznie, tak.. ale z tego, co zdążyłam się zorientować, nie wystąpiły żadne powikłania, więc chociaż tyle dobrego. — westchnęła.

          W odpowiedzi jedynie pokiwałem głową ze zrozumieniem i tym razem spojrzałem na nauczyciela eliksirów.

      — A w jakim stanie jest Severus?

      — Ehh... nie będę ukrywać, że jego stan jest fatalny. — odpowiedziała przygnębiona. — Gdyby nie on... chłopak prawdopodobnie już by nie żył. — oznajmiła nagle, po dłuższym milczeniu. — Znaczy.. tak przypuszczam. Severus jest naprawdę potężnym czarodziejem, no a Harry... Harry to jeszcze przecież dziecko..

      — Bez urazy, droga Poppy, lecz właśnie to dziecko, którym nazwałaś Harry'ego, jest połączony silną więzią z Profesorem Snape'em, dzięki czemu jego stan, bynajmniej tak śmiem przypuszczać, nie jest nie wiadomo, jak bardzo tragiczny.

      — Tak, rzeczywiście to prawda. — odrzekła. — Nie chcę nic mówić, ale stan emocjonalny Pana Potter'a nie jest teraz stabilny, więc ta "energetyczna pomoc" z jego strony nie jest aż tak silna.

      — Eh.. rozumiem.

          Gdy miałem coś jeszcze dodać, po skrzydle szpitalnym rozległ się głos.

      — Na chuja Merlina, moja głowa.. — syknął Black.

      — Ale Panie Black! Trochę kultury! To, że jest Pan poszkodowany, nie upoważnia Pana do bluzgania na prawo i lewo! — ochrzaniła mężczyznę Pani Pomfrey.

      — REMUS! CO Z REMUSEM?!

      — Syriuszu spokojnie, nic mi nie jest. — odezwałem się, przerywając spanikowanemu Syriuszowi jego atak histerii.

          Animag — gdy tylko usłyszał mój głos — zerwał się z łóżka jak poparzony i wręcz rzucił się na te, na którym leżałem, następnie się do mnie przytulając.

      — Cholerny, nierozważny, bezmyślny, głupi, idioto.

          Pzyznaję, że chyba nigdy usłyszałem tyle synonimów na raz z ust Black'a.

      — Nigdy więcej mnie  tak niestrasz. Nigdy, kurwa, nie poświęcaj swojego życia za mnie, rozumiesz mnie, Lupin?

      — Jeśli powtórzyła by się taka sytuacja, oczywiście, że zrobiłbym to samo co wtedy, Łapo.

      — Na pewno dobrze się czujesz? Nie uderzyłeś się przypadkiem w ten swój tępy łeb? — pytał zdenerwowany.

      — Po prostu cię kocham, durniu. — powiedziałem z uśmiechem.

          Black jedynie pokiwał zrezygnowany głową, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

      — Też cię kocham, ale, do kurwy nędzy..

      — Dobra, skończ już histeryzować. Doskonale wiesz, że nie przemówisz mi do rozsądku. — prychnąłem.

      — Ehh.. niech ci będzie..

***

no to ten...

o i meme zrobione przez moją kochaną przyjaciółkę:

o i meme zrobione przez moją kochaną przyjaciółkę:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

BRUH. TO JEST TAK PRAWDZIWE.

kurwa chciałam tutaj wstawić arty ze snarry ale w porę uświadomiłam sobie że to ff o wolfstar XDD

/11/08/2022/
korekta/01/06/2024/

^2/3^

|od nowa| ^wolfstar^ Where stories live. Discover now