~rozdział osiemnasty~

66 8 5
                                    

[Syriusz]

          Wakacje zapowiadały się świetnie — ale. No właśnie, zawsze musi być jakieś "ale". No cóż, Remus standardowo musi mieć takie szczęście, że dzisiaj — gdy byliśmy na spacerze w lesie — zahaczył nogą o gałąź i się wypierdolił, no a przy upadku złamał sobie nadgarstek, bo czemu nie?

          Właśnie wróciliśmy ze szpitala Świętego Munga. Luniek ubzdurał sobie, że chce napisać list do Snape'a z prośbą o eliksir na szybsze zrastanie się kości i te inne potrzebne do jego futerkowego problemu.

      — Jak ty mi nie pomożesz z pisaniem, to poproszę o to Harry'ego, nie ma sprawy. — prychnął młodszy ode mnie czarodziej i chciał wyjść z salonu, lecz go zatrzymałem.

      — Dobra już, pomogę ci. — oznajmiłem. — Ale pod kilkoma warunkami..

      — Ehhh... co znowu? Ciasto marchewkowe?

      — Oczywiście, że nie. Nie możesz przemęczać nadgarstka. — przypomniałem swojemu ukochanemu. — Po pierwszeee... wieczorem mi poczytasz to, co tam ostatnio zacząłeś.

      — Mhmm... okej.. co dalej?

      — W sumie to tyle. Co ja miałem jeszcze mówić.... A WŁAŚNIE! Wczoraj w nocy, jak sprzątałem swój stary pokój, znalazłem pudełko ze zdjęciami z czasów szkoły.. no i pomyślałem, żeeee... może chciałbyś je ze mną przejrzeć?

      — Jeszcze pytasz? — spytał z poważną miną. — Oczywiście, że chcę je przejrzeć.

      — Ale to później, najpierw list. — stwierdziłem.

***

          Kiedy skończyłem pisać list dyktowany przez Lunia — złożyłem go w "swój sposób". Gdy tylko Remus dostrzegł, jak wygląda zapisany i poskładany już pergamin — westchnął głęboko.

      — Przysiegam, że cię kiedyś zamorduję...

      — No co? — zaśmiałem się. — Ja tylko ładnie złożyłem korespondencję. Koperty są już przereklamowane, kochanie.

      — Tylko, że Severus jest tradycjonalistą i doskonale wie, jak wyglądają listy od ciebie. — rzekł. — Poza tym... według ciebie koperty zawsze były przereklamowane. Nigdy ich nie używałeś. — dodał po chwili.

      — Skąd ta pewność?

      — Co wakacje zawsze zasypywałeś mnie toną listów.

      — Przepraszam bardzo, nie tylko listami cię nadmiernie obdarowywałem. — obruszyłem się.

      — No i prezentami, rzecz jasna, też. Moja mama dwa lata przez tym, jak faktycznie byliśmy razem, już była przekonana, że z tobą chodzę.

      — Mądra kobieta. — uśmiechnąłem się szeroko.

      — Ta.. — westchnął. — Wyślę sowę, a ty w tym czasie idź już do salonu, za chwilę przyjdę. — polecił, na co jedynie przytaknąłem i udałem się do dużego pokoju na parterze.

          Z jednej z półek wyciągnąłem pudełko ze zdjęciami i usiadłem na sofie. Po kilku minutach do pomieszczenia wszedł Lupin z całym kartonem.. czegoś.

          Po chwili trzymający się w powietrzu karton — pod kontrolą Remusa — opadł na podłogę przy sofie.

      — Co w tym jest? — spytałem, patrząc raz na Lunatyka raz na karton.

|od nowa| ^wolfstar^ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz