~rozdział trzynasty~

78 9 4
                                    

[Remus]

      — Syriusz, uważaj na siebie i staraj nie wplątywać się w żadne kłótnie, czy inne problemy, tylko o tyle cię błagam. — powiedziałem cicho do Black'a, gdy zbliżał się koniec śniadania.

      — O to nie musisz się martwić. — uśmiechnął się czule, przykrywając moją dłoń tą swoją, smukłą dłonią, niczym u muzyka, grającego na fortepianie.

      — No właśnie nie wiem... pamiętając czasy, kiedy się tutaj uczyliśmy, miałeś problem, aby nie wpadać w kłopoty.

      — Spokojnie, teraz jestem bardziej poważny.

      — A i przede wszystkim... unikaj Snape'a. Nie chcę powtórki z wczoraj. Najpierw muszę się nauczyć panować nad sobą, żeby móc w ogóle słuchać, jak ciebie obraża, czy coś... — westchnąłem przybity. — Ugh... jakby mi przyszło warczeć na Severusa przy uczniach, to raczej sam bym się po tym incydencie zwolnił z tej roboty.

      — Ejjj.. nie po to się tutaj zatrudniłem, aby zostawać sam po kilku tygodniach.

      — No właśnie, więc zachowuj się, jak należy, błagam...

      — Postaram się.

***

          Pod koniec drugiej lekcji, poczułem się gorzej, niż rano. Ból głowy stał się ostrzejszy, a dreszcze zaczęły jeszcze bardziej mi doskwierać. Jeszcze tylko dwie lekcje i koniec.. dam radę.. muszę dać radę.

          W pewnym momencie — ktoś wszedł do sali. Obróciłem głowę w stronę drzwi i dostrzegłem Harry'ego. No tak — zaraz mam z nim lekcje...

      — Remus, wszystko okej? — spytał najwyraźniej zauważając mój niewyraźny wygląd.

      — Tak, jest dobrze, Harry. — westchnąłem pocierając drżacą i spoconą dłonią swoje, rozpalone do granic możliwości, czoło.

      — Może lepiej pójdę po kogoś..

      — Nie, nie trzeba, naprawdę. — upierałem się.

      — Syriusz będzie zły, jak....

      — Ehh... no dobrze, już dobrze... Syriusz ma teraz okienko... może będzie w sali do Starożytnych Run, albo w dormitorium... jeśli go nie znajdziesz, to nie szukaj nikogo, dam sobie doskonale radę sam.

      — Jak go nie znajdę pójdę po Panią Pomfrey. — oznajmił i wyszedł.. nie, on wybiegł.

      — Nie, tylko nie ona.. — mruknąłem do siebie.

          Poppy jest naprawdę wścibska oraz zbyt nadopiekuńcza. Nie za bardzo mam ochotę powtarzać wizyty w skrzydle szpitalnym. A bywałem tam naprawdę często. Aż za często. James zawsze żartował, że jedyne — co powinienem robić to leżeć w łóżku, żeby sobie nie zrobić krzywdy. Ehh.. jako nastolatek byłem... bardzo chorowity i łatwo było mi sobie coś przypadkowo złamać.

***

          Dosłownie pięć minut przed rozpoczęciem lekcji — do sali OPCM wtargnął Harry, wraz Syriuszem, Ronem i Hermioną.

          No kurwa, jeszcze ich mi tutaj brakowało.. nie dość, że drama queen aka Syriusz Black, to jeszcze Ron — totalna panikara, oraz Hermiona — pani-która-wszystko-wie-najlepiej.

      — Remus, cholera jasna! Wstawaj i idziemy do skrzydła szpitalnego, natychmiast.

          Oho, drama queen się odpala.

|od nowa| ^wolfstar^ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz