~rozdział szósty~

124 12 4
                                    

[Remus]

          Jest już północ. Ja i Syriusz od jakiejś godziny leżymy w łóżku. Tak, w jednym łóżku. Nie wiem, jakim cudem ten dupek mnie na to namówił.. no ale okej.

      — Remi..? Przeczytasz mi coś? — spytał cicho Syriusz, po chwilowej ciszy.

      — Jak pójdziesz po książkę, to okej.

      — Mh.. to jednak wole sobie pogadać z tobą.. — ziewnął poprawiając ułożenie swojej głowy na moim ramieniu.

      — To.. jutro idziemy do Dursley'ów, nie..?

      — Tsa.. niestety..

          Nastała cisza, podczas której Syriusz cały czas się wiercił.

      — Lunio?

      — Tak..? — spytałem mając zamknięte oczy.

      — Uh.. no... mogę cię pocałować?

      — Nie musisz się mnie o takie rzeczy pytać. Oczywiście, że możesz.

          Syriusz po chwili zawahania przybliżył swoją twarz do tej należącej do mnie, a następnie delikatnie mnie pocałował.

      — Podjebałeś mi szampon. — oznajmiłem po tym, gdy poczułem pewnie charakterystyczny zapach.

      — I szlafrok. — przyznał z tym swoim uśmieszkiem..

      — I jeszcze masz czelność się do tego przyznawać?

      — Mhmmm.. ale nie gniewaj się na mnie..

      — Nie jestem zły. To co moje, jest twoje. — mruknąłem układając się do snu.

      — Kocham cię, Luniaczku.. — powiedział cicho wtulając się w moje ciało.

      — Mhm... ja ciebie też.. Dobranoc. — odpowiedziałem równie cicho, po czym złożyłem krótkiego całusa na czole niższego.

***

          Jak na złość dzisiejsza pogoda jest kiepska.. Pada deszcz ze śniegiem, czemu towarzyszył mocny, mroźny, wiatr.

      — Szal i czapka jeszcze. — westchnąłem, gdy Syriusz chciał wyjść z domu.

      — Ehh.. muszę?

      — Musisz, nie chcę, abyś się rozchorował. — powiedziałem zakładając Black'owi na głowę jego czarną czapkę.

          No jak z dzieckiem..

          Mężczyzna posłusznie — ale nie chętnie — wziął ode mnie swój szalik i owinął się nim wokół szyi.

      — Może być? — mruknął

      — Syriuszu, z tobą jest gorzej jak dzieckiem. — stwierdziłem, gdy wyszliśmy z budynku.

      — Wiem.

      — Ehh... a i, proszę cię.. zachowuj się, jak będziemy u mugoli.

      — Tego ci obiecać nie mogę.

          W odpowiedzi jedynie westchnąłem głęboko, wiedząc, że może być.. kiepsko.

      — Ehh.. ale żadnego używania czarów.

      — Pożyjemy, zobaczymy..

***

|od nowa| ^wolfstar^ Where stories live. Discover now