~rozdział dwudziesty pierwszy~

56 7 10
                                    

[Remus]

          Reszta wakacji minęła spokojnie. Co prawda wielokrotnie Harry'emu zdarzało się mieć koszmary i wizje, ale więcej Severus nie musiał zjawiać się na Grimmauld Place. To nie znaczy jednak, że nie byliśmy w stałym kontakcie — otóż właśnie byliśmy. Każdą wizję Potter'a relacjonowałem w listach Snape'owi, tak jak zresztą obiecałem.

          Dziś wróciliśmy do Hogwartu. Ja i Syriusz zdecydowaliśmy, że dalej będziemy uczyć. Poza tym, będąc w Hogwarcie — będziemy mogli lepiej chronić Harry'ego.

***

          Jest noc. Przechadzałem się właśnie po jednym ze szkolonych korytarzy, gdy nagle — moje spokojne spacerownie zostało przerwane przez znajome głosy, które usłyszałem nie daleko siebie.

      — Szukałem Pana, Profesorze. — rzekł roztrzęsiony Harry.

      — Wiem, głupi dzieciaku. Koszmar? — spytał chłodno Snape.

      — Hej! Gdzie mnie ciągniesz?! — krzyknął lekko zciszonym głosem czternastolatek.

      — Na Merlina, przestań się wydzierać, głupcze. — syknął na bruneta starszy czarodziej.

      — To odpowiedz na moje pytanie! — zarządał, lecz w dalszym ciągu nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytanie.

      — Nie szarp się, Potter, przecież nie chcę cię oddać Czarnemu Panu. — powiedział sarkastycznie.

          Po chwili nie słyszałem już żadnej wymiany zdań, ponieważ Snape i szarpany przez niego chłopak — oddalili się.

          Okej, chyba mam temat do rozmowy z Severusem przy jutrzejszym śniadaniu w Wielkiej Sali..

***

          Wróciłem do naszych komnat. Jak się okazało — Syriusz z nie znanych mi powodów przebudził się.

      — Gdzie byłeś, Rem? — spytał, odwracając wzrok w moją stronę, gdy tylko wszedłem do naszej sypialni.

      — Przejść się. — odpowiedziałem krótko pozbywając się swoich szat. — I, tak jak przystało na moje szczęście, trafiłem na dość.. interesującą scenę.

      — Czyli? — zainteresował się.

      — Harry miał koszmar. No i aktualnie jest gdzieś z Severusem. — wyjaśniłem krótko.

      — Co?

      — Daj spokój, Łapo, Snape nie ma złych zamiarów co do Harry'ego, dobrze o tym wiesz. Ale i tak jutro z nim porozmawiam na ten temat.

          Postanowiłem nie mówić Syriuszowi — jak dokładnie to wszystko wyglądało, bo pewnie wyszła by z tego afera. A co do zachowania Mistrza Eliksirów... to było w sumie w jego stylu. Nawet swojego chrześniaka często traktuje podobnie, do tego co dzisiaj częściowo zobaczyłem i usłyszałem w korytarzu. Szczerze mówiąc — nawet nie przypominam sobie momentu, w którym widziałbym Severusa z innym wyrazem twarzy, niż obojętność, zdegustowanie, czy złość. 

***

          Śniadanie trwa od kilkunastu minut, lecz Profesor Eliksirów zjawił się dopiero teraz przy stole dla personelu szkoły. Dałem mu chwilę spokoju, po czym postanowiłem podjąć rozmowę.

      — Co z Harry'm? — spytałem spontanicznie.

      — O co ci chodzi, Lupin? — zapytał Snape, nieco zdenerwowany.

      — W nocy widziałem was na korytarzu. — przyznałem bezwstydnie.

      — I co w związku z tym?

      — To było coś poważnego? — dopytywałem.

      — Nie. Zwykły koszmar. Standardowy scenariusz. — odpowiedział krótko. — Dałem mu eliksir Bezsennego Snu, jeśli chcesz o to spytać. Został u mnie w komnatach na noc. Gorzej się poczuł.

      — Rozumiem. — odrzekłem. — A jak z tobą?

      — Na Merlina, jesteś jak Potter, albo nawet gorszy. Nieustannie zadajsz głupie pytania. — sarknął. — Daj mi w spokoju zjeść śniadanie... z łaski swojej, Lupin.

      — Wybacz.. — mruknąłem nieco zmieszany.

***

          Z tego, co zauważyłem — Harry w dalszym ciągu nie trzyma się z Ronaldem i Hermioną. Nie ukrywam, że mnie to niepokoi. Po lekcji Obrony Przed Czarną Magią — poprosiłem Harry'ego aby został w sali, ponieważ chciałem z nim chwilę porozmawiać.

      — O co chodzi, Remusie? — spytał bez namiętnie nastolatek.

      — Naprawdę źle wyglądasz, jak się czujesz?

      — Dobrze się czuję. — odpowiedział chłodno.

      — Ehh... nadal między tobą, a Weasley'em i Granger nie jest najlepiej?

      — Nie przyjaźnimy już się.

      — Co? Jak to? Dlaczego nic nam wcześniej nie mówiłeś? — dopytywałem będąc zaskoczony tym stanem rzeczy.

      — A co? Musicie wszystko wiedzieć?

      — Harry...

      — Nie będę się wam spowiadać z takich rzeczy. Wystarczy, że muszę tłumaczyć się z powodu koszmarów i wizji. Mam już tego dość, rozumiesz? Dość. — przerwał mi. — Dość tego, że wszyscy z Gryffindoru mnie unikają, że ty i Syriusz wiecznie o wszystko mnie wypytujecie, jak na jakimś przesłuchaniu, że... że dyrektor jest cholernym kłamcą! — mówił zdenerwowany i zrozpaczony. — Jedyną osobą, której, chyba, nadal mogę ufać, jest cholerny Snape. Jako jedyny jest ze mną szczery. Tylko on mnie rozumie.

      — Harry, proszę, posłuchaj mnie. — westchnąłem ciężko. — Ja i Syriusz naprawdę chcemy dla ciebie dobrze. Pytamy o to wszystko, bo chcemy dać ci do zrozumienia, że zawsze możesz na nas liczyć, rozumiesz?

      — Doskonale wiem, że mogę na was liczyć, ale gdybym chciał od was pomocy przyszedłbym i porozmawiał. Naprawdę doceniam, że się staracie i, że daliście mi dom, ale... to mi wystarczy. To, że daliście mi dom i się mną opiekujecie mi wystarcza, serio.

      — Ehh.. rozumiem.. — mruknąłem nieco zawiedziony. — Możesz już iść.

          Syn James'a jedynie kiwnął głową, a gdy miał już wychodzić — przypomniałem sobie, o co jeszcze miałem zapytać.

      — A, Harry! Jeszcze jedno pytanie.

      — Ehh... tak? — burknął zniecierpliwiony.

      — Podpisać ci zgodę na wyjścia do Hogsmeade?

      — Nie, nie mam z kim i po co tam wychodzić. — oznajmił i po prostu wyszedł.

          Szczerze? Cholernie martwi mnie to, jak z dnia na dzień Harry marnieje co raz bardziej..

***

/10/08/2022/
korekta/30/05/2024/

|od nowa| ^wolfstar^ Where stories live. Discover now