Rozdział 3

1.7K 82 8
                                    

Hermiona obudziła się odrobinę zesztywniała. Nie przywykła do kociego ciała, a tym bardziej do spania na twardej podłodze będąc zwiniętą w kłębek. Gdy się przeciągała, poczuła nagle, że kościste palce zaczęły drapać ją po grzbiecie. Spojrzała w górę i ujrzała ponurą twarz Snape'a.

- Dzień dobry, kotku - powiedział ponuro.

Zaczęła mruczeć z rozkoszy, ale momentalnie przestała. Musiała przecież pamiętać, że to Snape! Snape mówiący do kota... Sama ta myśl była tak niedorzeczna, że zaczęła chichotać. Czy ktoś kiedykolwiek słyszał, jak kot chichocze? To by tłumaczyło, dlaczego nawet Snape zaczął się śmiać. Ten widok był tak szokujący, że Hermiona nagle zamilkła i wbiła w niego swój wzrok. Dlaczego Snape się tak przy niej zachowywał? Zupełnie jakby był kompletnie inną osobą, gdy nie ma przy nim innych ludzi. Wydawał się milszy i bardziej czuły. Czyżby ten przerażający i zły do szpiku kości Mistrz Eliksirów miał słabość do kotów? Mając w głowie tę uroczą myśl, spojrzała na niego z uśmiechem.

****

Harry opadł na krzesło tuż obok Rona w Wielkiej Sali. Nie wyspał się tej nocy, a do tego spóźnił się na śniadanie. Ziewnął, sięgając po tosta.

Ron spojrzał na niego.

- Ciężka noc? - zapytał z troską, na co Harry pokiwał głową.

- Ślęczałem nad pracą domową aż do drugiej nad ranem.

Lavender siedząca po drugiej stronie zerknęła na niego.

- Przez cały ten czas byłeś w Pokoju Wspólnym? - zapytała, a ten zerknął na nią z zaciekawieniem.

- Czemu pytasz?

- Cóż. Hermiona powiedziała wczoraj, że pomoże mi z pracą domową, więc czekałam na nią w dormitorium do północy, ale ta się nie pojawiła. Gdy wstałam rano, jej łóżko w ogóle nie wyglądało jakby w nim spała. Widziałeś ją może w Pokoju Wspólnym? - zapytała z niepokojem.

- Nie, myślałem, że poszła do łóżka tuż przed dziewiątą. - odpowiedział.

- W ogóle się tam nie pojawiła! - wtrąciła się (siedząca obok Lavender) Parvati.

- Ciekawe gdzie się podziała... - zastanawiał się Harry.

- Pewnie poszła do biblioteki i zasnęła nad książkami. Przecież już jej się to zdarzało - rzekł z przekąsem Ron.

- Tak, pewnie masz rację - odrzekł z troską Harry.

****

Brzuch Hermiony zawył. Umierała z głodu. Krążyła po pokoju Snape'a, próbując zwrócić na siebie jego uwagę, gdy ten szykował się na zajęcia.

- Profesorze! - miauknęła - Jestem głodna, ty wielki, brzydki staruchu! - znów zachichotała. W pewien sposób podobała jej się możliwość dręczenia go w odwecie za to, jak traktował ją, gdy była w ludzkiej formie, a do tego nie mógł jej na tym nakryć. Chociaż mimo wszystko czuła się z tym źle i trochę dziecinnie, bo ostatnio był dla niej bardzo miły.

- Chyba powinienem Cię nakarmić, co, kotku? - rzucił cierpko.

- To chyba oczywiste, durniu - wymiauczała tak słodko, jak tylko potrafiła.

Snape wyjął swoją różdżkę, wymamrotał zaklęcie i niemalże natychmiast przed nią zmaterializował się spodek.

Spojrzała na niego sceptycznie. No tak, przecież jest kotem. Oczywiście, że dostanie tylko mleko. Uniosła wzrok, żeby spojrzeć na niego wyczekująco.

Mamrocząc kolejne zaklęcie, machnął różdżką nad spodkiem, który momentalnie wypełnił się cieczą.

Hermiona powąchała zawartość i była zaskoczona całkiem przyjemną wonią. Za każdym razem, gdy dawała Krzywołapowi krem, musiała zatykać nos, ale teraz jej koci instynkt dawał jej do zrozumienia, że to będzie cudowny posiłek.

Był jednak jeden problem. Nie wiedziała jak się do tego zabrać. Przyglądała się jedzącemu Krzywołapowi już setki razy. Widziała, jak wysuwa swój język i podrzuca sobie mleko, ale nie potrafiła pojąć, jak udaje mu się trafić do pyszczka, używając tylko i wyłącznie języka.

Może uda jej się wessać mleko jak przez słomkę, tyle że bez słomki? Tak, to na pewno zadziała.

Delikatnie wsadziła usta w spodek i próbowała zassać zawartość, ale zapomniała, że przecież teraz jej nos jest znacznie niżej, niż wtedy, gdy jeszcze była człowiekiem, więc gdy tylko zaczęła wciągać powietrze, okazało się, że mimowolnie używa nosa zamiast ust.

Mleko wystrzeliło jej z nozdrzy, a ona sama odskoczyła od miseczki jak poparzona, pryskając na wszystkie strony nowo powstałą wydzieliną i sycząc w panice.

Była tak zajęta pozbywaniem się resztek posiłku ze swojego pyszczka, że dopiero po chwili usłyszała obcy, donośny śmiech, rozbrzmiewający po pokoju.

Spojrzała z szokiem na Snape'a, który wił się na podłodze, ściskając z całych sił swój brzuch i zanosząc się śmiechem.

Wpatrywała się tak w niego przez dobrych kilka chwil, dopóki ten się nie opanował. Gdy w końcu mu się to udało, podniósł się ciężko z podłogi, pochylił się nad nią i delikatnie pogłaskał ją po głowie.

-Mam nadzieję, że nie należysz do nikogo - rzekł do niej z ustami rozciągniętymi niemalże od ucha do ucha.

Nie była to drwina, a prawdziwy, szczery uśmiech.

Może jednak ten mężczyzna ma serce.

HGSS ll KociakWo Geschichten leben. Entdecke jetzt