Rozdział 14

1.1K 56 0
                                    


Severus oceniał właśnie eseje piątoklasistów, gdy nagle to usłyszał - ciche "Miau!". Spojrzał w stronę, z której dochodził ten dźwięk i ujrzał swojego ukochanego, malutkiego, brązowego kotka, zmierzającego w jego kierunku.

Na jego twarzy powoli pojawiał się uśmiech.

- Witaj, mój kociaku. - Prawie zadrżał, gdy zwierzę wlepiło w niego przenikliwe spojrzenie, po czym zatrzymało się przed nim i zaczęło mruczeć. Poczuł dziwne, a zarazem znajome ciepło, rozchodzące się w jego klatce piersiowej.

A potem nagle patrzył na Hermionę.

Znajdowała się dokładnie w tym samym miejscu, co kot, ale z jakiegoś powodu jego umysł nie potrafił dodać dwóch do dwóch.

- Gdzie... - zaczął, ale od razu mu przerwała.

- Severusie...

Dźwięk jego imienia w jej ustach wywołał przyjemne drżenie. Jej głos był taki czuły, zatroskany... Gdzieś to wcześniej słyszał, ale nie potrafił sobie przypomnieć gdzie.

Podeszła do niego, delikatnie kładąc dłonie na jego twarzy. Westchnął, czując jej dotyk. Jego skóra zaczęła go mrowić.

- Severusie... - powiedziała, tym razem głośniej. - Obudź się.

Ostatnie dwa słowa zaskoczyły go, sprawiając, że zamrugał szybko, po czym spojrzał na nią zszokowany.

- Obudź się - powtórzyła, a potem...

BUM! BUM! BUM!

Delikatne pukanie w drzwi zabrzmiało w jego umyśle jak grzmot pioruna, gdy poderwał głowę z biurka, rozbudzając się natychmiastowo. Rozejrzał się po podłodze, szukając kociaka. Mógł przysiąc, że przed chwilą naprawdę tam był.

Znów rozległ się dźwięk uderzeń, więc podniósł się, pocierając oczy i ruszył w kierunku drzwi.

- Minerwo - przywitał ją, zaskoczony, zastanawiając się jakie wieści przyniosła tym razem. - Czemu zawdzięczam tę niespodziewaną wizytę?

- Witaj, Severusie. Mam przy sobie podsumowanie osiągnięć Hermiony Granger - powiedziała szybko, podając mu kawałek pergaminu. - Chciałaby zostać Uzdrowicielką i ubiega się o odbycie praktyk u ciebie.

- P-przepraszam? - to słowo było jedynym, co był w stanie z siebie wykrztusić, przyjmując od niej kartkę.

- Hermiona Granger chcę być twoją praktykantką - powtórzyła z irytacją. - Chciałaby zostać Uzdrowicielką, a, jak wiesz, potrzebne są do tego...

- Dwa lata praktyk u Mistrza Eliksirów, wiem, jak to działa, Minerwo - warknął, nie spuszczając wzroku z pergaminu. - Cóż, dziękuję, dokładnie przeanalizuję jej podsumowanie i podejmę decyzję najszybciej, jak będę mógł. Do widzenia. - Zaczął zamykać drzwi, nie spoglądając na nią, ale nauczycielka Transmutacji go powstrzymała.

- Severusie... Nieważne co czujesz do niej, biorąc pod uwagę przeszłe kontakty z nią, pamiętaj, że ma naprawdę dobre oceny i umiejętności, dzięki którym bez problemu by sobie z tym poradziła. Wiesz o tym. Nie pozwól, aby jakiekolwiek uprzedzenia sprawiły, że ją odrzucisz.

- Tak, tak, dobrze o tym wiem, Minerwo. A teraz wybacz mi. - Trzasnął drzwiami przed jej twarzą.

Po krótkiej chwili McGonagall zacisnęła usta, wyraźnie zirytowana, po czym pośpiesznie wyszła z lochów.

***

Severus spędził dużo czasu, wpatrując się w pergamin. Nie musiał go nawet czytać - wiedział, że jej podsumowanie jest idealne. Chwila... W jednym zdaniu zapomniała postawić kropki! To zdecydowanie nie w stylu Granger.

Jak miałby to zaakceptować? A jednocześnie, jak miałby tego nie zaakceptować? Była zdecydowanie, a nawet za bardzo, wykwalifikowana.

Żyła tylko po to, aby go dręczyć - to był jedyny wniosek, do którego doszedł. Już się męczył z wszystkimi emocjami i uczuciami, a ona robi coś takiego! Dlaczego? Naprawdę chciała być jego praktykantką, czy stało za tym coś więcej?

Parsknął pod nosem. Jego wyobraźnia pozwala sobie na za dużo, naprawdę. Jakim cudem miałoby to znaczyć cokolwiek więcej? Była jego uczennicą, Gryfonką i wzorem wszelkich cnót. A on? Był wrednym, najbardziej przerażającym i znienawidzonym człowiekiem w Hogwarcie.

Frustracja wypełniła cały jego umysł. Jak śmiała?! Jak śmiała zepsuć to wszystko, całą jego kontrolę?! Dlaczego tak bardzo igrała z jego umysłem?!

Westchnął, chowając twarz w dłoniach. Jak miałby przyjąć ją na swoją praktykantkę, gdy już się męczył z tym niezrozumiałym i dziwnym uczuciem?

A jednak... jak mógł dalej żyć bez niej?

Ta myśl przeraziła go. Od śmierci Angie nie pozwolił się nikomu do siebie zbliżyć. Dała mu lekcję, której nigdy nie zapomni. Ból, którego nie chciał nigdy więcej poczuć...

Żal ścisnął jego serce. Nie mógł jej przyjąć. Nie mógł otworzyć się przed nią, zbliżyć się do niej... Nie po raz kolejny.

Starając się uspokoić swoje drżące dłonie, wyjął kawałek pergaminu, wziął pióro i zaczął pisać.

HGSS ll KociakOù les histoires vivent. Découvrez maintenant