Rozdział 11

1.3K 64 5
                                    

- Jak długo ona już śpi?

- Nie wiem, przyszliśmy tutaj dopiero trzydzieści minut temu. Pani Pomfrey powiedziała, że znaleźli ją około 6 rano, więc to już jakieś sześć godzin.

- Ciekawe kiedy się w końcu obudzi.

Hermiona miała zamknięte oczy słuchając ich rozmowy. Rozpoznała głosy Harry’ego i Rona i odczuła ulgę wiedząc, że w końcu będzie mogła z nimi porozmawiać. Był jeden problem - jej ciało dalej chciało spać, nie była w stanie wykonać nawet najmniejszego ruchu.

Po dłuższej chwili udało jej się otworzyć oczy.

- Hermiona! Obudziłaś się! - krzyknął uradowany Ron, schylając się w jej kierunku. Harry siedział na krześle tuż obok niego.

- Tak… - powiedziała, odrobinę zdezorientowana. Jej umysł rejestrował wszystko bezproblemowo, ale jej ciało działało w zwolnionym tempie. 

- Jak się czujesz?

Spojrzała na Harry’ego. Jak się czuła? Szczęśliwa, że może ich w końcu zobaczyć. Zmęczona z powodu leczenia swoich wnętrzności. Przeraźliwie smutna, bo zraniła Severusa…

- W porządku - powiedziała, przecierając oczy. Starała się wymazać z pamięci minę Severusa gdy go opuszczała…

- To dobrze. Pani Pomfrey kazała Ci to przekazać gdy się obudzisz. - Ron podał jej małą fiolkę. - Powiedziała, że to pomoże twoim wnętrznościom funkcjonować normalnie. Co jest nie tak z twoimi wnętrznościami?

- Aktualnie czuję się, jakbym zamiast nich miała w środku jedną, wielką papkę - opowiedziała, sięgając po fiolkę i od razu wypijając całą jej zawartość. Po krótkiej chwili poczuła się lepiej. - Macie moją pracę domową? 

- Hermiono! Ledwo się obudziłaś i już pytasz o pracę domową? Co z ciebie za dziwadło? - Ron patrzył na nią z niedowierzaniem.

- Muszę wszystko nadrobić! To, że nie było mnie przez kilka dni…

- Właśnie, możesz nam powiedzieć co się stało? - powiedział Harry, przerywając jej w połowie zdania. 

- Jakbyście nie wiedzieli.

- Udało nam się połączyć podstawowe informacje, ale co się działo gdy byłaś kociakiem? Było tak jak z Eliksirem Wielosokowym?

- Nie, teraz byłam w pełni kotem. Pazury, instynkt, wszystko. - Spojrzała na swoje dłonie, ze zdziwieniem zauważając niebieską obrożę na nadgarstku. Kompletnie o niej zapomniała! Delikatnie dotknęła srebrnego serduszka.

- A to co? - zapytał Ron. Hermiona widząc, że patrzy się prosto na obrożę zarumieniła się i starała się ją zasłonić.

- To nic takiego.

- To obroża! 

- Nie, naprawdę, to nic takiego! - powiedziała, cofając swoją rękę gdy Ron próbował dosięgnąć obroży.

- Snape Ci to dał, prawda? Ooo! Zobacz, ma nawet małe serduszko! - Rudowłosy przyjaciel wybuchnął śmiechem.

- Ron, zamknij się! 

- Kto wiedział, że wielce zły Mistrz Eliksirów tak naprawdę jest mięczakiem? 

Hermiona nie wytrzymała i uderzyła go prosto w twarz.

- Wcale nie jest mięczakiem! Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć to znalazłam obrożę szwędając się korytarzami! Spodobała mi się, więc wzięłam ją ze sobą. Nie nazywaj Se-Snape’a mięczakiem! Jest wspaniałym mężczyzną, którym ty nigdy nie będziesz! - gniew w jej głosie zaskoczył nawet ją.

HGSS ll KociakWhere stories live. Discover now