Rozdział 10

1.3K 59 1
                                    


Cisza była wręcz ogłuszająca. Nikt się nie poruszył, nauczyciele wpatrywali się w nią uważnie. McGonagall wyglądała na kompletnie zaskoczoną, jakby dalej nie wierzyła, że widzi Hermionę, a na Severusa twarzy można było dostrzec zdziwienie, żal, ból i... zdradę.

Na ten widok pękło jej serce.

- Panno Granger! - zaczęła Minerwa, ale nie była w stanie kontynuować - jej usta ciągle otwierały się i zamykały, wyglądała jak ryba wyjęta z wody.

- Przepraszam, Pani Profesor - powiedziała Hermiona, unikając wzroku Severusa. Czuła okropny ból widząc jego zraniony wzrok.

- Nie masz za co przepraszać, durna dziewczyno! - Głos McGonagall wręcz ociekał ulgą. - Chodź, znajdziemy ci jakieś ubrania i zabierzemy do Dyrektora.

Nauczycielka delikatnie objęła Hermionę, jakby bała się, że jest ranna.

- Wszystko jest w porządku, Pani Profesor, naprawdę.

- I tak musimy najpierw pójść do skrzydła szpitalnego żeby się upewnić.

Obie kobiety od razu wyszły, mijając Severusa. McGonagall była zbyt rozkojarzona aby zwrócić na niego jakąkolwiek uwagę, a Hermiona myślała o nim wręcz za dużo, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli by na niego spojrzała to po prostu by się popłakała.

***

Po tym jak odeszły Severus dalej wpatrywał się w drzwi.

Jego kotek...

Odszedł...

- Ale to nie był twój kociak! - powiedział natrętny głos w jego głowie. - To była Hermiona Granger. Twój uczeń!

Osunął się na fotel i ukrył twarz w dłoniach.

Odeszła.

- Wiedziałeś, że to ona! Cały czas wiedziałeś, że to prawda.

Wiedział, ale nie chciał aby to była prawda...

Kochał swojego kociaka, a teraz ona odeszła...

- Wiedziałeś, że ją stracisz - jego myśli nie dawały mu spokoju, cały czas go dręcząc. - Tak, jak straciłeś wszystkich innych. Straciłeś Angie, straciłeś tak wiele osób... A teraz straciłeś też swojego kotka.

- Dlaczego?! - krzyknął głośno. - Dlaczego nigdy nikt ze mną nie zostaje?! - Zerwał się z krzesła, złapał najbliższą rzecz i rzucił nią prosto w ścianę.

Wspomnienia kilku ostatnich dni wróciły do jego głowy. Kotek pierwszy raz pijący mleko, prawie dławiąc się... Wspólna podróż do kuchni, gdy zwierzak ocierał mu się o nogi i tak głośno mruczał... Codzienne budzenie się czując jej miękkie łapki na klatce piersiowej... Niebieska obroża... Głaskanie jej aż do późnej nocy... Jej brązowe oczy patrzące wprost w niego..

Oczy Hermiony Granger...

A ona nie miała nawet najmniejszego powodu, aby być dla niego miła. Przez cały okres od kiedy uczy się w Hogwarcie traktował ją tak niesprawiedliwe! Stawiał T na jej pracach, nigdy nie chwalił, obrażał przed całą klasą.

Ból w jego sercu nasilił się.

A on się dla niej otworzył! Opowiedział o swojej siostrze, o koszmarach, o wszystkich problemach.

Pewnie teraz opowiadała wszystko swoim przyjaciołom! To, jak słaby jest. To, że jest wredny tylko dlatego, że jest wręcz obłąkany.

Nawet na niego nie spojrzała wychodząc!

Nienawidziła go.

Ale z jakiegoś powodu, on nie mógł się zmusić do odwzajemnienia tego uczucia...

***

Hermiona owinęła się szczelniej dużą szatą, upewniając się, że nie widać nawet malutkiego skrawka jej ciała. Niekomfortowe było chodzenie korytarzami tylko w szacie, nie mając na sobie nawet bielizny.

Mimo wszystko nie tak niekomfortowe jak uczucie, że zdradziła zaufanie Severusa.

Wiedziała, że to nie było jej winą, że tak się o nią troszczył, trzymał ją w swoich komnatach... Że nie domyślił się jej prawdziwej tożsamości.

Dalej czuła się winna, gdy przypominała sobie jego pełen bólu wzrok, zraniony wyraz twarzy... Czuła się okropnie.

- Panno Granger, wszystko w porządku? - zapytała McGonagall.

- Tak, Pani Profesor. Po prostu się zamyśliłam.

- Panno Granger, jak to się stało, że wylądowałaś w komnatach Profesora Snape'a?

- Próbowałam uwarzyć Antidotum na bezsenność o które prosił mnie Ron, a z racji tego, że nie wiedziałam że coś poszło nie tak, spróbowałam miksturę i zmieniłam się w kota. Wtedy Se-Profesor Snape znalazł mnie w pracowni uczniowskiej i postanowił zabrać ze sobą - opowiedziała szybko skróconą historię wbijając wzrok w podłogę.

- Czyli dokładnie tak, jak podejrzewał Pan Weasley i Pan Potter.

Harry i Ron. Co by się stało gdyby nie powiadomili McGonagall?

Wiedziała co by się stało - sprawy skomplikowały by się jeszcze bardziej niż teraz. Niemal zadrżała na tą myśl.

W końcu dotarły do skrzydła szpitalnego, a Pani Pomfrey od razu do niej przybiegła.

- Panno Granger! Niech Merlinowi będą dzięki! Połóż się na tym łóżku, a ja pobiegnę po jakieś ubrania dla ciebie - powiedziała, niemal wpychając Hermionę do łóżka, po czym od razu ruszyła do gabinetu.

- Pójdę do Dyrektora, Panno Granger. Ufam, że poczekasz na nas tutaj. Czy na pewno czujesz się na tyle dobrze, aby odpowiedzieć na wszystkie pytania?

- Tak, Pani Profesor, czuję się w pełni dobrze. Nie sądze nawet, żebym musiała zostać w skrzydle szpi...

- To konieczne! - przerwała pielęgniarka, rzucając jej piżamę i szybko zasłaniając łóżko zasłonami. - Niepoprawne uwarzenie Antidotum na bezsenność ma więcej skutków niż zmienienie się w kota. Za chwilę zaczniesz mieć mdłości i poczujesz się naprawdę źle, więc myślę, że Dyrektor powinien poczekać z pytaniami do jutra. Teraz potrzebujesz odpoczynku i Eliksiru Korygującego, który sprawi, że twoje wnętrzności wrócą do poprzedniego stanu. Z zewnątrz możesz wyglądać dobrze, ale w środku twojego organizmu panuje chaos!

Jak za pstryknięciem palców jej żołądek skręcił się, a Hermiona wylądowała na kolanach ledwo łapiąc oddech.

- Wypij to - powiedziała Pani Pomfrey posuwając jej fiolkę pod nos.

Hermiona szybko wypiła miksturę, dbając o to, aby nie została nawet kropla. Zyskując chwilę prywatności przebrała się w piżamę, a zaraz potem wypiła Eliksir Słodkiego Snu.

Zadziałał natychmiast - ledwo ułożyła głowę na poduszkach, a sekundę później odpłynęła...

HGSS ll KociakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz