Rozdział 17

1.2K 55 0
                                    

- Co zrobiłaś?!

Hermiona spojrzała na przyjaciela, którego twarz stawała się coraz bardziej czerwona.

- To naprawdę nic wielkiego, Ron - powiedziała, zirytowana. - Będę odbywać u niego tylko kilka dodatkowych zajęć, które pomogą mi się przygotować na praktyki z eliksirów.

- Ale będziesz je odbywać u SNAPE'A! - krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze. - Co cię opętało, że...

- McGonagall stwierdziła, że to dobry pomysł. Mówi, że dzięki temu moje praktyki będą łatwiejsze, a ja będę do przodu z materiałem.

- Ale to Snape... - powiedział słabo, spoglądając na nią z wyrzutem.

- Tak, Ron, to Snape. Profesor Snape. Severus Snape. Profesor Severus Snape, Mistrz Eliksirów.

- Nie musisz spędzać z nim więcej czasu! Wystarczył tydzień, podczas którego byłaś kotem, a już przejęłaś ten jego irytujący sarkazm!

- Więc może też powinieneś zmienić się w kota i u niego wylądować, może przejąłbyś dzięki temu jeszcze więcej jego uroczych cech i przestałbyś być takim rozwydrzonym dzieckiem! - powiedziała, zbierając swoje książki, po czym wyszła z Pokoju Wspólnego, zostawiając Rona z Harrym.

- Uroczych? Od kiedy niby używa słów uroczych i Snape w jednym zdaniu?

- Od kiedy spędziła z nim tyle czasu - odpowiedział Wybraniec, a w jego głosie słyszalne było obrzydzenie.

- Myślę, że czegoś nam nie powiedziała. Sądzę...

- Tak, wiem, co masz na myśli.

- Powinniśmy ją o to zapytać?

Harry spojrzał na tył portretu, przez który przeszła przed chwilą Hermiona. Najpierw go broniła w Skrzydle Szpitalnym, teraz dodatkowe zajęcia, a do tego nazywa go uroczym?

- Nie wiem, Ron. Może ma dobre powody, żeby to ukrywać.

- Harry, jesteśmy jej najlepszymi przyjaciółmi! Nie ma niczego, czego nie mogłaby nam powiedzieć!

- Niby tak... Może i powinniśmy ją o to zapytać.

- Dokładnie! Chodźmy! - Ron podniósł się i szybko wyszedł z Pokoju Wspólnego, a Harry poszedł od razu za nim, wydając z siebie tylko ciche westchnięcie. Wiedział, że to tylko wpakuje ich w kłopoty... Ale w tym zawsze byli najlepsi.

- Poczekaj, nawet nie wiemy, gdzie poszła.

- Harry, jesteś tępy? Gdzie indziej mogłaby być? - powiedział niecierpliwie Ron, przyspieszając.

- A, tak... Biblioteka.

Szybkim krokiem przeszli całą trasę, bacznie rozglądając się, czy przypadkiem jej nie minęli.

- Wiesz, gdzie dokładnie może być?

- Nie wiem. Rozdzielmy się. Ja pójdę tą stroną, a ty tamtą. - Harry od razu ruszył prawym korytarzem, mijając po drodze wiele półek z książkami. Nie minęło dużo czasu, a usłyszał zdenerwowany głos Ginny.

- Nie wiem, co chcesz tym osiągnąć! Myślałam, że po ostatniej sytuacji odpuścisz.

- Też tak myślałam - powiedziała cicho Hermiona. - Ale kiedy wyszłam wczoraj z twojego dormitorium, nie mogłam się powstrzymać, musiałam wymyślić nowy plan. To moja ostatnia nadzieja...

Ostatnia nadzieja? Wybraniec był zmieszany. O czym one mówiły? I co Hermiona miała odpuścić? Czy właśnie o tym mówiły rano?

- To, że zgodził się na dodatkowe zajęcia, nic nie znaczy!

HGSS ll KociakOù les histoires vivent. Découvrez maintenant