Rozdział 7

1.4K 74 3
                                    


Snape gwałtownie wpadł do swoich komnat budząc kotkę, która od razu wymiauczała przywitanie i zamruczała na jego widok. Spojrzał na nią i ruszył do swojego biurka, nie głaszcząc jej ani razu. Hermiona była zdezorientowana i odrobinę zraniona.

Wcześniej zachowywał się normalnie, więc nie miała pojęcia co mogło się stać. Mógł mieć po prostu zły humor, ale dlaczego unikał patrzenia na nią?

Podniosła się i ruszyła w jego kierunku.

- Co się stało, Profesorze? - zamiauczała, ale on nawet na nią nie zerknął.

Usiadła pod jego kolanem i spojrzała na niego uważnie. Jak zwykle przybrał swoją standardową maskę ponurego Profesora, ale przez ostatnie dni zdołała poznać go na tyle, że jej wzrok dostrzegał to, co było za nią.

Zdezorientowanie, wyparcie i... zdrada?

- Merlinie... On wie! - pomyślała, delikatnie kładając swoją łapkę na jego bucie. - Profesorze? - miauknęła, dobrze wiedząc, że i tak jej nie zrozumie. Snape w końcu zwrócił na nią swoją uwagę.

- Jesteś tylko zwykłym kociakiem, prawda? - zapytał. Kusiło ją aby potrząsnąć głową, ale jego wzrok ją przed tym powstrzymał. Wyglądał przeraźliwie smutno, jakby bał się, że ją straci.

- Muszę zrobić coś, co żaden z uczniów normalnie by nie zrobił... - pomyślała, zastanawiając się chwilę, po czym wskoczyła na jego kolana i zaczęła mruczeć najgłośniej jak potrafiła.

- Oczywiście, że jesteś zwykłym kociakiem... Hermiona Granger nigdy nie okazałaby swoich uczuć komuś takiemu jak ja - powiedział, natychmiast się rozluźniając. Na jego twarzy powoli pojawiał się uśmiech. - Jesteś tylko moim kociakiem... Moim kociakiem...

Zaczął ją delikatnie głaskać, na co Hermiona otarła się o jego klatkę piersiową odczuwając własną radość z jego szczęścia. Ta ulga, którą odczuł od razu gdy wskoczyła mu na kolana... Naprawdę go kochała w takich momentach.

Chwila...

Kochała?

***

Snape odpychał od siebie natrętne myśli mówiące mu, że to nie jest zwykły kociak tylko Hermiona Granger! Ignorował je jak tylko mógł, skupiając się na przyjemności, którą odczuwał z głaskania kota.

Zresztą, Hermiona Granger nie okazałaby uczuć komuś takiemu jak on. Po tym jak traktował ją przez te wszystkie lata pewnie nawet nie mogła o nim myśleć w pozytywny sposób.

Ale wszystkie tropy prowadziły do niej!

- Nie! - zaprzeczył w myślach. - To nie ona, tylko zwykły kociak! To wszystko było przypadkiem i zbiegiem okoliczności...

Naprawdę?

- Pomyśl o tym - ciągle powtarzał cichy głosik w jego głowie. - Ostatnim co robiła było przyrządzanie mikstury, a ty znalazłeś kociaka w pracowni! Znalazłeś książkę otwartą akurat na rozdziale o nieprawidłowym przyrządzaniu Antidotum na bezsenność o które prosił ją Weasley. Znalazłeś tego kota pięć dni temu, a ona zniknęła PIĘĆ dni temu!

- Nie obchodzi mnie to! To mogłaby być nawet McGonagall w formie animaga, a dalej by mnie to nie obchodziło. Jest moim kociakiem i ją kocham!

Zamarł.

Kocham?

Minęło już naprawdę dużo czasu od kiedy chociażby pomyślał o tym słowie, a co dopiero to czuł...

Ale to jego kociak, który zawsze był wtedy, gdy go potrzebował. Sprawiał że czuł się ze sobą dobrze, poprawiał mu humor gdy był nieszczęśliwy. Czuł się przez niego akceptowany.

Parsknął ze śmiechu.

Tak, czuł się akceptowanym przez zwierzę. To trochę żałosne, że musi polegać na swoim kocie aby czuć się akceptowanym, ale nigdy wcześniej tak się nie czuł.

Gdy wracał do komnat kociak od razu się z nim witał cichutko miaucząc i mrucząc, przez co czuł jak jego serce wręcz się roztapia - tego też nie odczuwał przez bardzo długi czas. Zawsze był dla wszystkich chłodny i unikał jakichkolwiek bliższych relacji.

I wtedy pojawił się ten kotek i go zmienił.

- Naprawdę nie jesteś Hermioną Granger - powiedział, podnosząc mruczącą kulkę i spoglądając jej prosto w oczy. - I zawsze przy mnie będziesz, prawda?

Mruczenie odrobinę zwolniło, a jego wątpliwości od razu do niego wróciły, ale natychmiast je od siebie odepchnął.

Kładając kociaka w zgięciu swojego ramienia uśmiechnął się do niego, słysząc w odpowiedzi jeszcze głośniejsze mruczenie. Wstał, położył zwierzę na szatach leżących w rogu jego łóżka po czym wrócił do biurka, chcąc kontynuować ocenianie wypracowań.

Naprawdę nie obchodziło go to, czy to Hermiona Granger czy nie. To był jego kociak i tylko to się liczyło.

***

Mijał już szósty dzień, a Hermiona nadal się nie pojawiła. Poprzedniej nocy Harry nie mógł spać, przerażony myślą o krzywdzie, która mogła spotkać jego przyjaciółkę.

Nie wiedział co ma robić, czuł się po prostu bezradnym.

Nienawidził tego.

Z całej siły uderzył poduszkę znajdującą się na jego łóżku w dormitorium. Jakim cudem nie było jej już sześć dni?! A on nawet nie miał pojęcia co mogło się z nią stać!

Jakie informacje w ogóle posiadał? Miała uwarzyć dla Rona eliksir, ale nie wiedział czy w ogóle go zaczęła. Mogła zostać równie dobrze porwana idąc do pracowni.

Chyba, że...

Co, jeśli jakoś Hermiona zepsuła eliksir? Była tam sama, więc mogła tego nie zauważyć i go przetestować, a wtedy... wtedy coś mogło się z nią stać. Ale co?

Jaki eliksir próbowała uwarzyć? Na pewno coś, co miało pomóc Ronowi z bezsennością spowodowaną przez Freda i George'a, a jedyne co mu przychodziło do głowy to Antidotum na bezsenność.

Zerwał się z łóżka i podbiegł do kufra, w pośpiechu narzucając na siebie szaty. Zawołał Rona, który również nie mógł zasnąć.

- Cieszę się, że w końcu się obudziłeś. Jak ci się spało? Jak w ogóle się śpi? Ja już zdążyłem zapomnieć - marudził rudowłosy, wychylając głowę zza łóżka.

- Ubieraj się, musimy iść do biblioteki.

***

W bibliotece Harry natychmiast pognał do działu eliksirów, złapał pierwszą książkę której tytuł brzmiał obiecująco i otworzył na spisie treści.

- Czego szukamy? - zapytał Ron, ziewając.

- Antidotum na bezsenność.

- Oh, na przykład składniki albo coś w tym stylu?

- Składniki poznaliśmy już podczas Eliksirów, Ron. Szukamy informacji o nieprawidłowym uwarzeniu mikstury, na pewno gdzieś jest o tym wzmianka.

- Myślisz, że Hermiona zepsuła antidotum? Patrząc na to, że to Hermiona to wątpię w to, ona NIGDY nie psuje eliksirów.

- I tak warto to sprawdzić - odpowiedział Harry, biorąc kolejną książkę.

Ron spojrzał na półki krytycznym wzrokiem.

- Może ta? - wskazał na "Niepoprawnie uwarzone eliksiry powodujące przemiany zwierzęce".

Harry wyjął książkę od razu szukając rozdziału o Antidotum na bezsenność.

"Skutki nieprawidłowego uwarzenia Antidotum na bezsenność są wyjątkowe, ponieważ zawsze powodują ten sam efekt, niezależnie od źle użytego składnika - pijący tymczasowo zmienia się w kota. Jest to związane z bliskim pokrewieństwem..."

Nie musiał już więcej czytać, jego umysł pracował na najwyższych obrotach gdy zdał sobie z czegoś sprawę...

- Co jest, Harry? - zapytał Ron, który jeszcze nie zdążył zajrzeć do księgi.

- Ron... Snape ma Hermionę! 

HGSS ll KociakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz