trzy

17.5K 1.1K 569
                                    

co złego to nie ja! wiecie co robić

...

Florence

Każda minuta przy tym nieszczęsnym stole trwała nieskończoność. Czułam się okropnie będąc na świeczniku i wysłuchując tych wszystkich pytań. Kłamstwa ledwo przechodziły mi przez gardło, więc to Corbin dźwigał te rozmowy, będąc niepowstrzymanym.

W końcu nastała dłuższa cisza, w której niezręcznie przyglądaliśmy się wszyscy sobie.

– Nie wierzę, że ukrywałaś to przed nami – powiedziała w końcu Kenya, kręcąc z niedowierzaniem głową.

Brzmiała na zawiedzioną i miała prawo się tak czuć. Była tą, której najwięcej żaliłam się na Hulka.

Holland natomiast spoglądała na mnie jedynie, będąc przy tym zupełnie poważną. Wyglądała też blado, a jej oczy były podkrążone, co mówiło mi, że płakała. Chciałam się już teraz dowiedzieć, o co pokłóciła się z Mishą, ale przy babci to niebezpieczne.

– Tak wyszło – odpowiedziałam tylko zatem, odstawiając szklankę na stół.

Błagam, niech to się już skończy i rozejdźmy się w różne strony. Pozostaje wymyślić powód, dla którego zostawię chłopaka idealnego, którego zaaprobowała babcia i mama.

– O, Corbin! – wypowiedziała Alma, więc mężczyzna spojrzał w jego stronę. Już teraz zestresowało mnie to, co ma do powiedzenia, bo jej głos był zbyt podekscytowany. – Mam nadzieję, że pojawisz się wraz z Florence na moich urodzinach.

Zamarłam, przymykając na moment oczy.

Jasna cholera. Mogłam się tego, kurwa, spodziewać.

– Byłoby mi bardzo miło – dopowiedziała babcia, posyłając mężczyźnie uśmiech, a ja niemalże się skrzywiłam.

– Ależ z największą przyjemnością, proszę pani – oznajmił z uśmiechem Corbin, przez co miałam ochotę umrzeć.

Ten dzień na szczęście nigdy nie nastąpi. To znaczy... Nastąpi, ale bez obecności Hulka. Nie potrzebuję zielonego potwora, który będzie zdzierał z siebie koszulkę i wszystko rozwalał, podnosząc mi ciśnienie.

– Właściwie to, chyba pozwolą panie, że zmyjemy się wcześniej, prawda? – zauważył Corbin, wstając od stołu. Posłałam mu zdezorientowane spojrzenie.

Chociaż w gruncie rzeczy byłam mu wdzięczna. Wystarczy tej farsy.

– Bardzo cieszę się, że mogłem was poznać – dodał, posyłając moim siostrom ten swój złudny, firmowy uśmieszek. I dosłownie widziałam, jak Holland ani odrobinę tego nie kupuje. – Ale obiecałem Florence, że wieczorem pójdziemy razem do kina. Nie widujemy się często przez natłok mojej pracy, a więc każda chwila razem jest dla mnie naprawdę cenna.

– Och, oczywiście – powiedziała zachwycona mama, wstając, żeby się z nim pożegnać. To wszystko było niedorzeczne.

Ona już teraz traktowała go lepiej niż, kurna, mnie. Wszystko, aby tylko przypodobać się jego rodzince. Bo zawsze warto mieć takie kontakty jak rodzina Thornów.

– Florence, mogę cię na chwilę prosić? – zapytała Holland, wstając od stołu i kiwając na mnie głową.

Oho...

– Jasne – mruknęłam mimo tego, idąc za nią na bok. Wyprostowałam się, czując na sobie spojrzenie siostry. Ukradkiem spojrzałam w stronę stolika, gdzie Corbin żegnał się z babcią i siostrami.

– Co to niby jest? – zapytała ostro Holland, nieustannie śledząc mój wzrok.

– Hm?

– Hm? – odparła w ten sam sposób, unosząc brew. – Florence. Powiedziałaś, że poznałaś tego swojego chłopaka na studiach – przypomniała, przez co miałam ochotę uderzyć się w twarz. – A przecież u niego pracujesz, widujesz go niemalże codziennie. I zapomniałaś wspomnieć, że jest wielbioną personą w Grants, a do tego wszystkiego starszą o dziesięć lat od ciebie.

WICKED GAME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz