dwadzieścia dwa

17.7K 1.3K 2.2K
                                    

to mój drugi ulubiony rozdział po weselu XD

NIE MA ZA CO

CO ZŁEGO TO NIE JA

...

Florence

Kolejne dni mijały zaskakująco szybko i monotonnie. Popadliśmy w rutynę, wypracowując sobie plan dni, aby jak najmniej wchodzić sobie w drogę. I jeśli mam być szczera, to działało.

Dwa tygodnie po ślubie byłam na tyle zahartowana obecnością Corbina i Hugo w domu, że nie zwracałam na nich większej uwagi. Po prostu się mijaliśmy, rozmawialiśmy czasami i rozchodziliśmy się w trzy różne strony do pracy.

Unikałam spotkań sam na sam z Corbinem, a jeśli już się zdarzały, to rozmawialiśmy w bardzo platoniczny sposób. Opowiadałam mu o rodzinie, u której teraz pracuję, co bardzo mu nie odpowiadało. Uznał, że on jako mój mąż powinien mnie utrzymać, a nie zaganiać do pracy jako sprzątaczka. Ale po pierwsze, nie był moim prawdziwym mężem, a po drugie chciałam mieć swoje pieniądze, a nie tylko to co dostanę za cały ten cholerny układ.

Po trzecie, lubiłam to i lubiłam rodzinę Colterów. Pani Marsie była bardzo miła i dobrze wychowała swojego syna, z którym często się tam widywałam. Rozmawialiśmy o studiach, gdyż właśnie bronił się na tym samym kierunku, ale na innej uczelni. Więc mieliśmy dużo wspólnego.

W środę, dokładnie siedemnaście dni po ślubie, miałam pierwszy przebłysk i uznałam, że w sumie jesteśmy już prawie w połowie tego małżeństwa i nie jest aż tak tragicznie. Jeszcze tylko druga połowa i po sprawię.

Weszłam do salonu, gdzie Corbin i Hugo siedzieli przy stole, na którym rozłożone były dokumenty.

– O, Flo! – zawołał Hugo. – Dobrze, że jesteś – powiedział, podczas gdy Corbin nie zdobył się nawet na spojrzenie w moją stronę.

– Co tam? – zapytałam, chowając dłonie do kieszeni swoich szortów. Była końcówka września, a w Grants wciąż było cholernie gorąco.

– W niedzielę dziadek zaprosił mnie i Corbina na spotkanie – wypowiedział zadowolony. – Zajęło mu to dłużej niż myślałem.

– Myślisz, że chce porozmawiać o testamencie?

– Na sto procent – odpowiedział. – A jak nie to sami się musimy upomnieć, gdyż nie dam rady dłużej zwodzić banku. Musimy im oddać hajs.

– Przypomnijcie mi, dlaczego po prostu nie powiedzieliśmy Albertowi prawdy i nie błagaliśmy go o pomoc?

– Bo wtedy przyznałbym się do porażki w swoim dorosłym życiu, potwierdzając mu, że jestem dużym dzieckiem nienadającym się do niczego – zauważył Corbin, wciąż patrząc w papiery. – Zresztą, i tak taki jestem. Ożenienie się dla intrygi nie stawia mnie w świetle chwały, a jedynie potwierdza jak infantylny jestem. I jak głębokie są moje osobowościowe problemy.

– Oj tam, oj tam – mruknął Hugo, machając na to dłonią, podczas gdy ja przyglądałam się wciąż Corbinowie, czując jak zrobiło mi się okropnie smutno.

Miałam potrzebę porozmawiać z Corbinem. Wybić mu z głowy te wszystkie słowa, które właśnie opuściły jego usta.

– Nie myślmy o tym – powiedział Hugo. – Właściwie to powinniśmy urządzić imprezę. Nie mieliście podróży poślubnej to chociaż urządźcie coś podobnego do parapetówki.

– Nie mam ochoty na imprezowanie – rzucił Corbin.

– No to w takim razie ja coś urządzę w waszym imieniu i wiem nawet co. Już mi się marzy od dawna, ale nie mam znajomych, więc będę bazował na rodzinie Flo – rzucił Hugo. – Zapraszam was na wieczór PowerPoint! – Podekscytował się. – Flo, możesz zaprosić znajomych albo siostry... Albo znajomych i siostry. Zrobimy imprezkę.

WICKED GAME [+18]Onde histórias criam vida. Descubra agora