epilog

18.4K 1.2K 284
                                    

Corbin

Zwlekałem tydzień.

Tydzień, siedząc i godzinami wpatrując się w dokument, który wywoływał we mnie fizyczny ból przez sam fakt swojego istnienia. Spędzałem nad nim noce, nie śpiąc i trzymając długopis tuż nad miejscem „podpis pozwanego".

Czytałem to tyle razy, że znam ten tekst na pamięć. I wiem, że muszę to podpisać.

Jednak udawanie kiedyś, że ją kocham było o wiele łatwiejsze niż udawanie teraz, że jej nie kocham.

Oparłem się łokciami o biurko, przeczesując włosy palcami.

– Masz chwilę? – zapytał Hugo, wchodząc do mojego gabinetu. Pokiwałem głową, spoglądając na niego.

– O co chodzi?

Położył mi na biurku stos dokumentów, które muszę podpisać na cito, żeby firma mogła w pełni powrócić na odpowiednie tory.

– Zaraz się tym zajmę – powiedziałem cicho, widząc kątem oka jak Hugo siada naprzeciwko.

– To ten pozew – zauważył, wskazując na dokument, nad którym siedziałem. – Podpiszesz go?

– A mam jej utrudniać wyjście z małżeństwa, w które ją wrobiłem? – zapytałem zirytowany, widząc w oczach Hugo, jak cholernie jest smutny.

Wiem, że się obwinia. Wziął to wszystko na siebie, chociaż ja przez cały ten czas byłem w zupełni świadom tego, co się dzieje. I to ja postanowiłem zwlekać z powiedzeniem Florence prawdy.

Zastanawiałem się niezliczoną ilość razy, czy to wyglądałoby inaczej, gdyby dowiedziała się ode mnie. Może trochę... Nie wiem, co powiedział jej Cornel, jakich słów użył, ani jak przedstawił sytuację.

– Przepraszam, Corbin – powiedział cicho Hugo, na co pokręciłem głową.

– Przestań. To nie ma już sensu.

– A może ma? – zapytał, przekrzywiając głowę w bok. – Wiem, że jestem najgorszym bratem i przyjacielem pod słońcem, ale... Florence jest zraniona i to wszystko jest wciąż świeże. Może... Rzeczywiście daj jej ten rozwód. Zrezygnuj z żony Florence, ale walcz o swoją dziewczynę Florence.

– To wszystko jest tak cholernie popaprane. Nie mam już siły.

– Masz – zapewnił mnie Hugo. – Proszę cię, nigdy nie widziałem cię bardziej szczęśliwego. Wiesz, że to jest ta jedyna. Spraw, żeby na nowo ci zaufała, ja nie wtrącę w to ani słowa. Przecież ona powiedziała, że też cię kocha. I w ogóle nie zgadzam się z tym, że miłość jest niewystarczająca.

Pokręciłem głową, zaciskając mocno usta.

– Właśnie miłość da radę to wszystko naprawić. Tylko... Rusz się z miejsca.

– Nawet nie wiem, gdzie ona wyjechała.

– Spotkaj się z Kenyą – podsunął, na co westchnąłem ciężko. – Corbin, proszę. Nie zniosę tego, jeśli przeze mnie będziesz nieszczęśliwy.

– Jestem taki przez samego siebie – poprawiłem go, zgarniając telefon z biurka i wchodząc na Messengera.

Wyszukałem nazwę Kenyi, zagryzając usta.

Ja: Masz czas dzisiaj wieczorem? Chcę podrzucić ci dokumenty. I porozmawiać.

– Naprawdę potrzebuję chwili odpoczynku – zauważyłem, biorąc długopis ze stojaka i składając swój ostateczny podpis na dokumencie.

Pstryknąłem zatyczką, odkładając długopis na biurko i spoglądając na Hugo. Wyglądał na bardzo zmarnowanego i było mi go żal, że również tak bardzo to przeżywa. Posłałem mu więc uśmiech.

WICKED GAME [+18]Where stories live. Discover now