pięć

15.4K 1.2K 698
                                    

jestem dla was za dobra. wiecie co robić jak chcecie rozdział jutro

co złego to nie ja #WickedSoe

Holland

Nie umiałam znaleźć sobie miejsca.

Moje serce doskonale wiedziało, że jest to spowodowane tęsknotą i faktem, że jego miejsce na ziemi jest tam, gdzie serce Mishy.

Miałam wiele głupich pomysłów, które pojawiały się w mojej głowie, jak na przykład zgłoszenie się jako wolontariuszka i dołączenie do mojego serca. Jednak gdy ta myśl migała w mojej zmęczonej głowie, Romeo zdawał się patrzeć na mnie w sposób, który mi to z niej wybijał.

Minął dopiero tydzień. Siedem dni pełne mojego poczucia pustki. Snułam się po domu, nawet go nie opuszczając i nie kontaktując się z nikim. Najdalej wyszłam do ogrodu, usiąść na huśtawce i zastanawiać się nad dalszym sensem mojego życia. Florence pisała do mnie codziennie, ale byłam na nią zbyt zła, żeby odpisywać.

Za mąż?! Za Thorne'a?!

Jak już wezmę w garść siebie, to zabiorę się za nią.

Jasna cholera. Ona ma tylko dziewiętnaście lat. Wychodzenie za mąż w tym wieku to... Nieporozumienie. Ja w jej wieku wplątałam się w gówno, które ciągnie się za mną do dziś. Nie pozwolę, żeby ona była równie naiwna jak ja.

Dziesięć lat starszy facet, biznesmen, który ma kupę hajsu na koncie i jeszcze więcej kobiet, zakochuje się w nastolatce do tego stopnia, że planuje ją poślubić co? Po miesiącu odkąd zaczęli się ze sobą spotykać?

Przecież to jasne jak cholera, że coś tutaj śmierdzi.

Wstałam z łóżka, na boso schodząc na dół. Romeo powoli poczłapał za mną, więc nasypałam mu jedzenia do miski. Zerknęłam w kalendarz wiszący na ścianie i na zaznaczone w czerwonym kółeczku miejsce, w którym pisało „kontrola u weterynarza". Na samą myśl o tym poczułam to zażenowanie. Cóż...

Mój telefon zadzwonił głośno, więc rzuciłam się w jego stronę jak opętana, z nadzieją że to Misha. Kiedy zobaczyłam jednak, że to połączenie telefoniczne, a nie internetowe, zmarszczyłam brwi.

Kierunkowy Nowego Jorku.

Nowego Jorku? Przysięgam, że jeśli to London...

Wiem, że tam właśnie wyjechała. Jednak wątpię, aby chciała się ze mną kontaktować. Nie zdobyła się na żadne przeprosiny. Najwyraźniej w jej oczach na nie nie zasłużyłam.

Jednak jej numer mam zapisany, a ten był nieznany mi zupełnie.

Zastanawiałam się nad tym tyle, że aż urwał się sygnał. Sprawdziłam go i była tylko jedna kreska.

Westchnęłam ciężko, zabierając telefon i wychodząc z nim na zewnątrz w poszukiwaniu tego jednego miejsca, w którym sygnał był znośny, żebym mogła oddzwonić.

I gdy tylko je znalazłam, telefon zadzwonił mi ponownie w dłoni. Spanikowałam odrobinę, ale tym razem odebrałam.

– Tak? – zapytałam niepewnie, słysząc jakieś dziwne dźwięki po drugiej stronie.

– Dzień dobry – wypowiedział męski głos, na co zmarszczyłam brwi. – Z tej strony... Cóż, Kenneth Gray. Rozmawiam z panią Holland Elordi?

Moje zwoje mózgowe odmówiły działania i milczałam przez długi moment.

– Tak? – Znów wypowiedziałam pytanie, jakbym nie była pewna swojego własnego nazwiska. – Tak. To ja, ale... Proszę wybaczyć. Może Pan powtórzyć nazwisko? Bo chyba coś przerwało.

WICKED GAME [+18]Where stories live. Discover now