co złego to nie ja
...
Holland
Weszłyśmy razem z Florence do studia, gdzie pokazałam nasze przepustki. Romeo szedł obok mojej nogi nie opuszczając mnie na krok, tak bardzo się stęsknił. Kiedy odebrałam ich z lotniska, wyrwał się ze smyczy Florence i pobiegł do mnie jak szalony, rzucając mnie na ziemię.
A ja zaczęłam płakać jak głupia, bo tak cholernie brakowało mi tego psa.
Florence przyleciała tylko na trzy dni i jutro wracają do domu. Musiała jednak przywieźć mi resztę rzeczy, gdyż wyjeżdżając na spotkanie z Kennethem Grayem nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i tego, że zostanę w Los Angeles na najbliższe kilka miesięcy.
Jednak życie potrafiło być przewrotne.
Przeszliśmy w trójkę do głównego holu, gdzie poprosiłam asystentkę, aby przygotowała poczęstunek dla nas i psiaka.
– Wiesz co, nieźle tu to wszystko wygląda – oznajmiła Florence, rozglądając się po studiu, gdy ja napełniałam miskę Romeo. Zawołałam swoją asystentkę, żeby na niego zerknęła, ale on i tak nie miał zamiaru odstępować mnie na krok.
Stęsknił się, co było bardzo słodkie. Ja również bardzo za nim tęskniłam.
– Co nie? – zaśmiałam się, wprowadzając ją do pomieszczenia, w którym scenograf nanosił ostatnie poprawki. – Dzisiaj zaczynamy kręcić i cholernie się stresuję. Dziękuję, że tu jesteś.
– W porządku – odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. – To dla mnie super odskocznia od tego całego... szaleństwa.
– No tak. Przygotowania do ślubu idą zapewne pełną parą – zauważyłam, spoglądając na nią, gdy dotykała ostrożnie jednego z rekwizytów. A właściwie to prototypu książki, którą pisał Jack.
Wyglądała na smutną, zamyśloną. Nie jestem pewna, czy tak zachowywać się powinna przyszła panna młoda na wspomnienie o swoim ślubie.
– Masz już sukienkę? – zapytałam więc, na co pokręciła głową. – Możemy po południu pochodzić po sklepach jeśli chcesz. Tutaj jest mnóstwo projektantów, którzy...
– Nie – przerwała mi. – Mam już upatrzoną jedną w Albuquerque. – Odwróciła się do mnie przodem i posłała mi uśmiech. – Lepiej powiedz mi, jak to jest grać u boku Kiernana Sandersa! Ja nie mogę, ten człowiek jest seksowny jak cholera.
– Tak?
– Tak! Oczywiście, że tak i nie gadaj, że dziwnym trafem nie zauważyłaś.
– Nie zauważyłam – odparłam, mrużąc na nią oczy. – Ty za to od razu to zrobiłaś. Pięknie, pani WYCHODZĘ ZA MĄŻ.
– No i co? To, że wychodzę za mąż oznacza, że nie mogę już podziwiać seksownych męskich klat i pięknych buzi? – zapytała, wzdychając przerysowanie. – Kiernan zdecydowanie posiada oba.
– Dziękuję – odpowiedział męski głos.
Florence podskoczyła w miejscu, a gdy stanęła twarzą w twarz z Kiernanem, pisnęła podekscytowana.
– O Boże, on jest prawdziwy – oznajmiła głupio, a ja uderzyłam się dłonią w czoło. – Rany, uwielbiam cię człowieku. Oglądałam wszystkie produkcje Disneya z tobą.
– Miło mi – odparł mężczyzna, przeczesując palcami swoje brązowe włosy. Przeniósł na mnie spojrzenie i się uśmiechnął. – Wygląda na to, że twoja siostra jest moją fanką. To oznacza, że jednak mój urok działa na nazwisko Elordi.
YOU ARE READING
WICKED GAME [+18]
RomanceDruga część serii Wicked Games. Jedyne życie jakie zna Florence Elordi ma miejsce w Grants, na rodzinnej farmie. Chociaż dziewczyna marzy o założeniu własnej firmy, nie ma na to funduszy, a na pomoc rodziny nie może niestety liczyć, gdyż farma zaczy...