szesnaście

19.5K 1.2K 718
                                    

co zlego to nie ja!

...

Holland

Głucha cisza otaczała całą naszą trójkę, gdy o wyznaczonej godzinie stawiliśmy się do domu pogrzebowego.

Siedząc na krześle i patrząc w dal, miałam wrażenie, że przed moimi oczami przebiegało całe moje życie. Wszystkie błędy, jakie popełniłam, tarapaty w jakich się znalazłam, głupoty, bzdury, zatargi z innymi ludźmi. Wszystkie złe chwile, tak jakby ta teraz miała być ich zwieńczeniem.

Zamknęłam oczy, wstając i zaczynając nerwowo się przechadzać w tę i z powrotem. Czułam na sobie spojrzenie siostry, ale nie mogłam go wytrzymać. Zupełnie jakby mnie paliło.

– Nie wiem czy dam radę – powiedziałam cicho, patrząc na Florence, która wyglądała na bardzo zmęczoną. Było mi okropnie przykro, że również cierpiała, widząc to jak ja cierpiałam ja. Łamało mi to serce jeszcze bardziej.

Siostra ułożyła dłonie na moich ramionach, ściskając je mocno. Spojrzałam jej w oczy, uśmiechając się smutno.

Wiedziałam co powie. To, jak bardzo jestem silna i że dam sobie radę, nie ważne co się stanie. Ale ja nie chciałam tego słuchać, gdyż prawda była taka, że nie dam rady. Nie poradzę sobie z tym.

Jak miałabym dalej żyć? Funkcjonować na planie zdjęciowym, cieszyć się szczęściem Florence na jej ślubie? Nie wyobrażam sobie tego. Nie wyobrażam sobie życia bez Mishy.

Mój telefon rozdzwonił się, co poniosło echo tego okropnego, ponurego korytarza. Siostra odsunęła się ode mnie, spoglądając na kieszeń, w której miałam komórkę. Wyjęłam ją więc ostrożnie.

– Nieznany numer – wyjaśniłam, mając już tego dość. Ciągle dzwoniła prasa, gdyż w jakiś sposób to wszystko co dzieje się w moim życiu wyciekło do internetu.

A okazałam się być mocnym tytułem artykułów. Media lubiły tak poruszające historie, zwłaszcza jeśli zawierały nazwisko, które w ostatnim czasie przechodziło różne fazy istnienia. Najpierw było głośno o tym, że dostałam główną rolę, będąc nieznaną postacią. Potem wyciągnięto do brukowców brudy mojej przeszłości i stwierdzono, że jednak rolę dostałam w wiadomym efekcie. A teraz zmieniono narrację i zamiast mnie nienawidzić, współczuło się mi.

– Odbierz – oznajmił natychmiast Corbin, więc spojrzałam na niego. Stał przez cały ten czas z boku, jakby chciał nam dać przestrzeń.

– To prasa. Odbieram cały czas, ale słysząc ich głos, rozłączam się i blokuję numery. Mam już tego dość – wyjaśniłam, na co pokręcił głową.

– Odbierz – powtórzył i naprawdę go nienawidziłam w tym momencie.

Nienawidziłam tego, że jako jedyny wciąż zdawał się wierzyć. Do ostatniej chwili, nawet teraz, gdy siedzieliśmy w cholernym holu, czekając na wezwanie do środka i widząc te wszystkie zapłakane kobiety, matki, siostry... Całe rodziny, które właśnie grzebały własną nadzieję.

Mimo wszystko odebrałam, przykładając telefon do ucha.

– Tak, słucham? – wypowiedziała cicho, słysząc każde uderzenie serca w tej chwilowej ciszy po drugiej stronie.

– Dzień dobry, jestem redaktorką dziennika Sun, nie zajmę pani wiele czasu pani Elordi. Prosiłabym o komentarz odnośnie sprawy z pani...

Rozłączyłam ją, spoglądając jedynie w wymownej ciszy na Corbina. Westchnął ciężko, przecierając twarz dłonią.

A mój telefon zadzwonił ponownie, wyświetlając jeszcze raz, podobny numer.

Corbin podszedł do mnie, wyrywając mi wściekle z dłoni komórkę i odbierając za mnie.

WICKED GAME [+18]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora