Rozdział 9 [𝒕𝒐𝒍𝒆𝒓𝒂𝒏𝒄𝒋𝒂]

56 9 0
                                    

Gdy blondyn udał się na dół by zjeść śniadanie, zdziwiony spostrzegł ojca siedzącego na kanapie. Było bardzo wcześnie, gdyż chłopak jak zawsze mało przespał. Starszy mężczyzna siedział po ciemku na kanapie oglądając telewizję.

- Tak wcześnie wstajesz? - zapytał syna nie odrywając wzroku od telewizora.

- Mógłbym zapytać o to samo - mruknął młodszy przyżądzając posiłek w kuchni. Brunet już brał wdech by odpowiedzieć chłopakowi, lecz z pokoju wyszła czarnowłosa.

- Czemu żadne z was nie śpi - mruknęła zaspana. - Strasznie tu głośno.

- Wybacz skarbie - uśmiechnął się do niej jej przeznaczony. - Nicholas szykuje się do szkoły, a ja nie mogłem spać.

- Oglądasz coś? - zaciekawiona usiadła obok niego na kanapie.

- Tylko powtórkę programu - odparł z lekką irytacją. - Znowu mówią o tych kolorowych przebierańcach - wywrócił oczami, a serce blondyna przyśpieszyło.

- Skarbie, nie mów tak - powiedziała kobieta widząc minę blondyna. - Przecież to nie ich wina, że takiej są orientacji, albo, że tak przeznaczenie ich dopasowało.

- Gadasz głupoty - warknął. - To tylko ich wymysły. Pewnie udają przez kamerami, że przeznaczenie dobrało im tą samą płeć.

- Skończmy ten temat - westchnęła. Lekko zmartwiona spojrzała kontem oka na syna przeznaczonego. Chłopak stał z delikatnym smutkiem przy blacie robiąc sobie śniadanie. Zaczesał włosy do tyłu i cicho westchnął. Nie spoglądając na dorosłych udał się do siebie. Niebieskooki przebrał się, wziął leki i spakował potrzebne rzeczy. Jeszcze chwilę został w pokoju upewniając się, że wszystko wziął. Zszedł cicho po schodach i wyszedł na taras. Słońce wschodziło coraz szybciej, więc droga przez las nie była...aż tak straszna. Blondyn wyciągnął swoje słuchawki i ruszył w drogę.

Przechodząc obok parku przypomniała mu się sytuacja z weekendu. ,,W całym swoim życiu nie przebiegłem tyle, ile tamtego dnia" - pomyślał lekko się uśmiechając. Cieszył się, że jego przeznaczony czuł się lepiej, a za razem był lekko zmartwiony. Zastanawiał się, czy takie ataki się powtórzą. ,,A jeżeli tak, czy na pewno skończą się dobrze?" - dodał po chwili odtrącając tą myśl.

Przechodząc przez próg budynku do jego nozdrzy jak zawsze dotarł piękny zapach. Był silniejszy od wszystkich innych, więc doskonale wiedział, czy jego przeznaczony pojawił się dzisiaj w szkole. Z niechęcią udał się do sali od biologi. ,,Na biol-chem się nie pisałem" - pomyślał wiedząc, że nauczyciel zrobi kolejną kartkówkę. ,,Więcej wkuwania niż na polskim! A cholera jasna, jestem na humanie!".

- Dzisiejsza kartkówka nie była najgorsza - mruknęła ognistowłosa wychodząc z sali. - Wystarczyło przeczytać podręcznik - dodała widząc minę przyjaciela. - Totalnie zapomniałam. Czemu wtedy nagle wybiegłeś?

- Moja...mama dzwoniła - skłamał. - Musiałem jak najszybciej być w domu. Bardzo przepraszam.

- Nic się przecież nie stało - odparła uspokajając blondyna. - Ale trochę się martwiliśmy z Kamilem.

- Wybaczcie - powiedział zmieszany. - Co mamy następne? - zapytał zmieniając szybko temat.

- Cudowny polski - zachichotała dziewczyna. - Gotowy?

- Psychicznie? Nigdy.

- Ja tak samo - jęknęła. - Idziemy na dwór?

- Możemy - przytaknął odkładając plecak. - Robi się coraz cieplej.

- Cudowna wiosna nadchodzi - westchnęła szczęśliwa. - A potem lato...

- Jest wtedy za ciepło - mruknął.

Dwa Różne Światy [BL] [[W Trakcie]]Where stories live. Discover now