Rozdział 20 [𝒂𝒄𝒉 𝒕𝒆 𝒔𝒕𝒂𝒓𝒆 𝒄𝒛𝒂𝒔𝒚]

53 5 9
                                    

Złotooki wstał z bólem pleców. Od razu sięgnął po leżące na stoliku nocnym okulary. Zamrugał kilka razy i nieobecnym wzrokiem rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok zatrzymał się na, spakowanej już, torbie. Nagle wszystko wróciło do jego zaspanych myśli jak bumerang. Wyjazd, Nicholas, smutek, żal i przedewszystkim strach. Strach o jego rodzinę, przeznaczonego i o niego samego. Był bezradny. Od ostatniego spotkania przeznaczonych minęły dwa tygodnie. Każdego dnia mężczyzna chciał zobaczyć chłopaka, lecz wiedział, że jest to niemożliwe. Chciał do niego napisać, lecz wtedy tęsknota tylko i wyłącznie by się nasiliła. Każdej nocy brakowało mu przeznaczonego. Każda noc stawała się tą nieprzespaną. Każda noc raniła go jeszcze bardziej.

Jego rodzina doskonale wiedziała o jego stanie. Nie mogli nic niestety poradzić, poza pocieszaniem i wmawianiem, że będzie dobrze. Zmęczony fizycznie, jak i psychicznie, nie miał siły oglądać się w lustrze. Nie starał się jakkolwiek spinać włosów, miał je głęboko gdzieś. On i jego wilk byli wyczerpani. Wewnętrzne zwierze odzywało się za każdym razem, gdy złotooki pomyślał o ukochanym. Nie widział przeznaczonego, nie wiedział co się z nim działo. Żadne z nich nie napisało nawet krótkiego sms-a. Żadne z nich nie miało na to sił. Nie chcieli tego rozdrapywać. Niewiedza o kolejnym spotkaniu. Kiedy się odbędzie? Za miesiąc? Przy rozpoczęciu roku? Przecież oboje musieli wrócić do szkoły, jako uczeń i nauczyciel.

Zbierając się w sobie dobre kilka minut, otworzył drzwi i przekroczył próg pokoju. Na ciele pojawiła się gęsia skórka. Nagły podmuch wiatru nieprzyjemnie ochłodził jego ciało. Zaspany wzrok przebiegł po całym korytarzu aż nie spoczął na podłodze, gdzie został do końca jego wyprawy do kuchni. W pomieszczeniu stały trzy osoby. Skinął głową na ,,dzień dobry" i chwycił za kubek do kawy.

- Może zjesz jednak coś pożywnego - mruknęła kobieta spoglądając ze zmartwieniem w oczach na syna. - Gabriel, musisz coś zjeść - dodała gdy ten położył czajnik na kuchence.

- Nie jestem głodny, wybacz - fuknął zachrypniętym głosem. Przymknął zmęczone oczy wiedząc, że nawet gdyby chciał to i tak nie zaśnie, nie bez drugiego ciała obok.

- Powiedz przynajmniej, że się już spakowałeś - westchnęła zrezygnowana. Złotooki przytaknął delikatnym skinięciem głowy, na co ta westchnęła z ulgą.

- Przed wyjazdem doprowadź się do porządku. Nie wyglądasz dobrze - mruknęła młodsza za co została spiorunowana wzrokiem. - Nie patrz się tak na mnie, oboje wiemy, że mam rację.

- Co z tego - przewrócił oczami i nalał wrzątku do kubka. Pomiędzy nimi nastała cisza. Blondyn patrzył swoimi nieprzytomnymi oczami na młodszą, wiedząc, że wszystko się w niej gotuje. Dziewczyna szczerze nienawidziła tych słów, szczególnie gdy wypowiadał je Gabriel.

- Co z tego? - syknęła powtarzając słowa brata. - To z tego, że nie umiesz sobie poradzić bez przeznaczonego. Jesteś słaby i bezbronny gdy nie ma tego...człowieka obok ciebie - dodała znając konsekwencje wypowiadania tych słów.

- Ten człowiek ma imię. I nie waż się mówić o nim z takim....obrzydzeniem - warknął nie panując nad emocjami. Jego oczy błysnęły iskierkami złości.

- Dosyć tego - krzyknęła kobieta. - W tej chwili macie się uspokoić. Marianna nie możesz tak mówić o Nicholasie. Jest częścią naszej rodziny - zwróciła się do córki. - A ty Gabriel uspokój się i marsz pod prysznic. Wyglądasz jak siedem nieszczęść - złotooki burknął pod nosem chwytając ciepły napój. - I uspokój swojego wilka do jasnej cholery.

- Mamo spokojnie - burknął chwytając się za skroń. - Mam czas - dodał posyłając rodzicielce uspokajający uśmiech.

- Gabriel nie chodzi mi już o sam wyjazd. Musisz wziąć się w garś. Tego wymaga od ciebie sytuacja - odparła irytując syna. - Nie jesteś teraz sobą.

Dwa Różne Światy [BL] [[W Trakcie]]Where stories live. Discover now