X: 4 kwietnia 1998

173 16 1
                                    

Severus Snape wiedział, że jest na przegranej pozycji.

Plotki w kręgu Śmierciożerców rozchodzą się szybciej, niż mogłoby się wydawać, zwłaszcza, gdy dotyczą dotychczasowej prawej ręki Lorda Voldemorta.

Severus nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Pojawiając się w Malfoy Manor nie ogłosił głośno swojej wizyty, dlatego wychodząc na korytarz całkiem przypadkiem podsłuchał rozmowę Bellatrix Lastrange z wysokim mężczyzną. Zrozumiał, że Voldemort się dowiedział, a jego bezpieczeństwo zmniejsza się z każdą sekundą. I chociaż zagadką było dla niego skąd Czarny Pan zna prawdę, teraz miał ważniejsze zadanie na głowie.

Ostrożnie i jak najszybciej wrócił do pustego pomieszczenia, w którym był kominek z siecią Fiu. Czym prędzej złapał piasek w dłoń, a chwilę potem zniknął w zielonych płomieniach i znalazł się w bardzo dobrze znanym sobie miejscu. Przeszedł przez pomieszczenie, wchodząc do swojej sypialni. Nerwowo zbliżył się do regału, a następnie złapał za grzbiet z jednej książek, która po chwili automatycznie wróciła na swoje miejsce. Rozległ się charakterystyczny odgłos, a drewniany regał uchylił się, otwierając ukryte przejście.

— Lumos — mruknął Snape, schodząc po schodach. Na samym dole było całkiem przestronne pomieszczenie. Zapalił starą lampę, stojącą przy szmaragdowym fotelu, a następnie podszedł do ciemno drewnianej komody. Otworzył szufladę i od razu w oczy rzuciło mu się niewielkie, czarne pudełko. Sięgnął po jego zawartość, chowając ją do kieszeni swoich szat, a potem tym samym sposobem wyszedł na górę i ponownie pojawił się w Malfoy Manor.

Czasami zastanawiał się, czemu ten kominek jest tak rzadko używany, jednak teraz nie miał na to czasu. Rzucił na siebie zaklęcie kamuflujące oraz wyciszające i wyszedł z pomieszczenia. Przemierzając korytarze, przyglądał się niektórym Śmierciożercom, którzy szeptali gorączkowo do swojego towarzysza lub nawet do siebie samego pod nosem.

Jako ojciec chrzestny, dobry znajomy jego rodziców oraz jeden z najbardziej zaufanych popleczników Voldemorta, spędził w Malfoy Manor tyle czasu, że drogę do pokoju Draco Malfoy'a miał w małym palcu, mimo wielkości całej posiadłości. Szybkim marszem przeszedł po schodach i zaraz potem znalazł się na jednym z pięter. Dobrze wiedział, że żadnego Śmierciożercy nie interesuje pokój Ślizgońskiego nastolatka, więc jedyną osobą, która mogłaby być w środku, to właśnie młody blondyn.

Powoli i cicho nacisnął klamkę, upewniwszy się, że na korytarzu nikogo nie ma. Zbyt podejrzanie wyglądałyby samo otwierające się drzwi, nawet w świecie magii.

Zerknął przez niewielką szparę, a gdy okazało się, że pokój jest pusty, czym prędzej prześlizgnął się do środka. Rozejrzał się krótko wokół, chociaż nie miało to dla niego większego znaczenia. Odłożył niewielki stos pergaminów na biurko chłopaka, a następnie machnął różdżką i rzucił zaklęcie, aby treść odsłoniła się dopiero po dotknięciu papieru przez Draco.

Ostatni raz rzucił okiem na pomieszczenie, jednak kiedy już chciał wychodzić, drzwi nagle otwarły się i Severus o mało nie dostał nimi w twarz. Stres opanował całe jego ciało, które po chwili się rozluźniło, gdy ujrzał bladą twarz swojego chrześniaka.

Zatrzasnął za nim drzwi zaklęciem, aby zabezpieczyć się na wszystkie możliwości, gdyby jednak ktoś nieproszony postanowił zajrzeć do środka. Malfoy od razu spiął się i wyciągnął różdżkę, którą opuścił dopiero, kiedy zobaczył Mistrza Eliksirów tuż przed sobą z grobową miną.

a huge riddle // drarry ✔︎Where stories live. Discover now