epilog

357 22 21
                                    

Anglia, 1998 rok

Regulus Black był zagadkowym człowiekiem. Wiedział to każdy, kto miał z nim do czynienia.

A teraz wiedział to również Harry, który siedział na przeciwko niego przy stole w jadalni na Grimmauld Place z łzami w oczach. Nie miał pojęcia czy są to łzy radości, czy jednak gniewu, który nagle go opanował.

— Czyli chcesz mi powiedzieć, że tak naprawdę ukartowałeś swoją śmierć? — warknął.

— Dokładnie tak.

— Okłamałeś mnie i mojego ojca. Zniknąłeś z dnia na dzień, a później usłyszeliśmy o twojej śmierci. Myślisz, że jak się czuliśmy?! — były to jednak łzy frustracji. Nie był w stanie pogodzić się z tym wszystkim, ani ułożyć swoich myśli. — Byłeś częścią naszej niewielkiej rodziny! Ojciec traktował cię jak brata, a ty byłeś dla mnie jak najlepszy wujek na świecie!

— Przepraszam.

— Przepraszasz?! — prychnął. — Syriusz wiedział, a nie powiedział.

— To była nasza tajemnica. Ja sfingowałem swoją śmierć w jaskini, a on ,,rozpłynął się w powietrzu" chociaż tak naprawdę najczęściej przebywał w postaci animaga — odparł cicho.

— Jaskinia. W jeziorze był człowiek i wszyscy myśleli, że to ty.

— Chyba pamiętasz, że gdy ktoś umiera pod wpływem Eliksiru Wielosookowego, już nigdy nie powraca do swojej prawdziwej postaci — odpowiedział, a Harry wciągnął ze świstem powietrze.

— To wszystko było cholernie zaplanowane.

— Można tak powiedzieć. Najpierw znaleźliśmy czarkę Helgi Hufflepuff, a wtedy już byliśmy jednymi z najbardziej poszukiwanych czarodziejów przez Śmierciożerców. Voldemort chociaż w strasznie kiepskiej formie, nie ufał mi, a gdy ktoś zobaczył mnie z Syriuszem, od razu wiedział, że coś planujemy.

— Dlatego ukartowałeś swoją smierć w taki sposób, aby jego poplecznicy się o tym dowiedzieli i zaprzestali szukania cię — dokończył Harry. Wszystko zaczęło układać się na swoje miejsce. — Dlaczego nie pojawiłeś się wcześniej? Śmierciożercy już dawno porzucili twoją sprawę, a ty mogłeś wyjawić się wcześniej. Chociaż dla mnie. Nawet nie wiesz, jak mi cię brakowało. Teraz najbardziej.

— Moje przeprosiny nigdy nie będą wystarczające — powiedział Regulus, a następnie wstał i powolnym krokiem podszedł do chłopaka. Rozłożył ramiona i chociaż Harry mógł go nienawidzić za te wszystkie lata kłamstwa oraz nieobecności, nie potrafił odmówić. Nie kontrolował nawet łez, które zaczęły lecieć po jego policzkach oraz moczyć ubranie Blacka. Ten jednak również nie był w stanie nadal utrzymywać swojej ślizgońskiej maski. Mocno objął Harry'ego, którym wstrząsnął szloch i sam pozwolił, aby jedna samotna łza spłynęła po jego policzku.

I chociaż Harry stracił część siebie, gdy Severus Snape umarł, teraz powracała część, którą stracił kilka lat temu, gdy usłyszał o śmierci Regulusa Blacka.

Mieli naprawdę dużo do nadrobienia.

— ᯽ —

Pocałunek był długi i namiętny, chociaż Potter zmusił się do oderwania od ust Draco. Tak bardzo pragnął jego dotyku oraz czułości, jednak potrzebowali rozmowy. Chociaż obiecał sobie, że wrócą do tego później.

— Nie mam pojęcia od czego zacząć — mruknął w końcu Harry. Ich oczy spotkały się, a chwilę potem leżeli wtuleni na łóżku w pokoju, który jeszcze jakiś czas temu chwilowo należał do Malfoy'a.

a huge riddle // drarry ✔︎Where stories live. Discover now