XII: 8 kwietnia 1998

196 18 0
                                    

Ucieczka nigdy nie należała do najprzyjemniejszych.

Zwłaszcza, gdy gonił cię rozwścieczony czarnoksiężnik, jego poplecznicy oraz wąż, który był w stanie cię połknąć w jednym kawałku.

Uciekali właśnie jednym z tajemnych korytarzy, które Draco odkrył jeszcze zanim dostał list z Hogwartu. Przeglądając mapy Malfoy Manor, znajdujące się w bibliotece, nigdy nie zauważył przejścia, dlatego był niezwykle dumny ze swego odkrycia. Podzielił się tą informacją z Narcyzą, jednak ona nie wniosła żadnych zmian do projektu domu, za co młody Malfoy mógł jej teraz podziękować, bowiem gdyby było inaczej, Śmierciożercy na pewno by je zabezpieczyli.

Tak, ewidentnie musiał podziękować matce za wszystko, co dla niego kiedykolwiek uczyniła.

Sam Voldemort zrezygnował z gonitwy za nimi, bowiem musiał by się cisnąć w wąskim i całkiem niskim tunelu, a jego duma została by całkowicie urażona. I mimo iż zaklęcia leciały w ich kierunku niemal non stop, nareszcie udało im się uciec odpowiednio daleko.

Dotarli do miejsca, gdzie tunel zamienił się w trzy. Zatrzymali się, dusząc głośno, a Draco gorączkowo zastanawiał się, które z wejść mogło prowadzić do najbezpieczniejszego miejsca. Nie był w stanie sobie nawet przypomnieć, gdzie się kończyły.

— Gdzie teraz? — zapytał Tom, jakby nie zauważając, że sam Malfoy nie miał pojęcia.

Harry oparł się o ścianę, z trudem próbując złapać oddech. Blizna zapaliła się wręcz ostrym bólem, a obraz mu powoli się powoli rozmywał. Poczuł dłoń na swoim ramieniu i wiele by dał za jakąś pomoc w tym momencie samemu nie wiedząc co dokładnie ma zrobić, bowiem nie mieli czasu na czekanie aż samo przestanie boleć, jednak mimo to wyrwał się z uchwytu, patrząc na Malfoy'a z pogardą.

— Nic mi nie jest — powiedział cicho, starając się, aby jego głos zabrzmiał normalnie.

— Właśnie widzę — spojrzał na czerwoną bliznę, a następnie zerknął na Toma, który jednak spoglądał w innym kierunku. Skierował wzrok w to samo miejsce i cofnął się o krok, zauważając węża.

— Wiejemy! — krzyknął Riddle.

Draco złapał Harry'ego mimo jego odmowy i przekleństw pod nosem, po czym zaczęli uciekać, a brunet wyciągnął różdżkę, wyszedł na przód i zaczął cisnąć w węża zaklęciami. Zdziwienie pojawiło się na jego twarzy, kiedy zwierzę pozostało bez szwanku.

— Mamy problem! Uciekajcie ile sił w nogach! — krzyknął, zaczynając biec, chociaż nadal rzucał zaklęciami na lewo i prawo. Skoro nie mógł zranić węża, ani zabić mimo użycia Avady, mógł go chociaż spowolnić. Przyczyną tego, musieli się zająć później, chociaż wiedział, że to kolejna sprawa, która mu nie da teraz spokoju.

— ᯽ —

— Co do cho... — szepnął mężczyzna, gdy na ścianie na przeciwko, obraz uchylił się, a z dziury w ścianie wyszło trzech nastolatków, którzy czym prędzej zamknęli za sobą obraz, który widocznie stanowił jako drzwi.

Pomieszczenie nie było wielkie, jednak całkiem przytulne. Jasne ściany oraz białe meble idealnie do siebie pasowały, a kolorowe dodatki tylko dopełniały pokój.

Nagle drzwi do pomieszczenia otwarły się, a w progu stanęła niewysoka kobieta w jasnobrązowych włosach. Jej ciemne oczy od razu spojrzały na młodego blondyna, który zdążył zapomnieć, że nadal pomaga Harry'emu, któremu ból doskwierał jeszcze bardziej.

Stanęła w miejscu, nie będąc w stanie się ruszyć. Potrzebowała chwili na przyjrzeniu się tej znajomej twarzy i prawie podbiegła do niego, ściskając mocno, jednak w porę zauważyła chłopaka tuż obok niebo.

a huge riddle // drarry ✔︎Where stories live. Discover now