XXII: 26 kwietnia 1998

177 19 1
                                    

— I co teraz? — mruknął Draco.

Cała trójka gapiła się prosto na trzy horkruksy, leżące tuż obok siebie na drewnianym blacie. Każdy przedmiot emanował potężną czarną magią, przez co żaden z nich nie dziwił się, dlaczego odczuwa dziwny niepokój oraz inne emocje bez większego powodu.

— Musimy się dostać do Hogwartu — powiedział Tom. Do tej pory był to ich jedyny plan i mieli przeczucie, że tak pozostanie. Zakładając, że trzy horkruksy mieli przy sobie, czwartym była Nagini, a piątym okazał się sam Harry, chociaż ani razu więcej nie wypowiedzieli tego na głos, wszystko wskazywałoby na to, że w końcu im się udało. A chociaż nie mieli pewności co do ostatnich dwóch, chcieli zniszczyć przedmioty, a następnie dostać się do węża i poznać prawdę.

Okularnik potarł brwi w geście zamyślenia.

Znajdowali się właśnie w niewielkiej mugolskiej restauracji, która była praktycznie pusta. Żaden z nich tak naprawdę się nie dziwił, zauważając wygląd lokalu. Wszędzie było brudno i ciemno, a jedynymi gośćmi, którzy się tu pojawiali byli niechlujni mężczyźni zamawiający tylko i wyłącznie alkohol. Ani zapach, ani wygląd nie zapraszał do środka, dlatego uznali, że chociaż na chwilę będzie to dobre miejsce. Wcześniej tak naprawdę noce spędzali w jednym z najgorszych mugolskich hoteli, bowiem nie mieli możliwości wymienienia galeonów na funty, tak więc nic dziwnego, że nocowali w miejscach, do których nigdy w życiu by nie wrócili.

Tom wyciągnął jeden egzemplarz Proroka Codziennego, którego jakimś cudem znaleźli na jednej z londyńskich uliczek.

— Nic o nas nie wspomnieli — powiedział, gdy przejrzał po krótce wszystkie strony.

— To nie znaczy, że przestali nas szukać — odpowiedział Draco, wzruszając ramionami. — Nie odpuszczą tak łatwo. Najprawdopodobniej coś szykują.

— Jest przejście między Hogwartem, a Hogsmeade. W Gospodzie Pod Świńskim Łbem — powiedział Harry, nie zwracając uwagi na ich rozmowę związana z Prorokiem oraz Śmierciożercami i wznawiając temat dostania się do zamku.

— W takim razie musimy udać się do Hogsmeade.

— Które roi się od Śmierciożerców — mruknął Malfoy, a pozostała dwójka tylko jęknęła męczeńsko. Takim sposobem to nigdy nie uda im się znaleźć w zamku.

Zamilknęli wszyscy, pogrążeni we własnych myślach, a Harry złapał dłoń blondyna i zaczął się bawić jego palcami. Kąciki ust szarookiego uniosły się lekko, gdy spojrzał na zamyślonego chłopaka, który wpatrywał się w ich dłonie.

— W takim razie się przebierzmy — powiedział w końcu Tom, przerywając ciszę między nimi, gdyż pozostała mała grupka gości lokalu ciągle hałasowała, śmiejąc i rozmawiając się głośno. — Nie mamy w kogo się zmienić Eliksirem Wielosokowym, a zaklęcie kameleona zarówno jak peleryna będzie zbyt nieostrożne.

— Czarne peleryny łatwo będzie załatwić — odparł Draco. — Gorzej z maskami, chociaż jak narzucimy kaptury to może nam się uda?

— To tylko kawałek. Będzie tam pełno Śmierciożerców, więc jak wtopimy się w tłum ubrani na czarno...

— To powinno nam się udać — dokończył Harry, a następnie zamówili najtańsze jedzenie na jakie było ich stać, modląc się, aby chociaż byli w stanie to przełknąć, bowiem nie spodziewali się, że ich zapas kanapek zdąży się skończyć.

— ᯽ —

Mimo iż hotel był straszny w każdym tego słowa znaczeniu, posiadali oni dwa pokoje, a w każdym z nich jednoosobowe łóżko, co skończyło się poważną rozmową, w której Tom kategorycznie zabronił im spać na podłodze, gdyż to on chciał się na niej wyspać. Oboje wiedzieli, że Riddle'owi nie uśmiecha się spanie na twardych deskach, jednak kiedy wspomnieli o możliwości wymienianiu się każdej nocy, ten prychnął tylko i zamknął im drzwi od łazienki sprzed nosa, całkowicie unikając ich słów.

a huge riddle // drarry ✔︎Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora