ZAKAZANY LAS

45 8 17
                                    


Neil nie pamiętał, kiedy ostatni raz był wzruszony tak bardzo, że niemal zemdlał z wrażenia. Nie wiedział, kiedy nadeszli i jak dokładnie się pojawili; biel ścian stała się tak natarczywie irytująca, że dla chwilowego ukojenia przymknął powieki, a gdy ponownie je otworzył, otaczała go grupka gryfonów.

— Obudziliśmy cię?

Ten głos, aksamitny jak najszlachetniejszy materiał i wręcz emanujący ciepłem, troską i wszystkimi tymi uczuciami, których od tak dawna nie był w stanie zaznać; to był jego głos.

Próbował powstrzymać uśmiech, ale nie udało mu się. Na widok Vesny, Hamsy, Euphemii, Fleamonta i - och, a jakże - Ernesta nie potrafił pozostać beznamiętnie znudzony wszystkim dookoła.

— Nie, nie. Po prostu miałem zamknięte oczy. Nie spałem.

— To dobrze! Przynieśliśmy ci trochę fajności — Vesna uśmiechnęła się szeroko do niego, a Neil właśnie zastanawiał się, czy w języku angielskim istnieje takie słowo jak "fajności" i nawet jeśli, to skąd Vesna w ogóle o nim wie.

— Jak się czujesz, Neil? — Euphemia spytała, pochylając się nad nim i dłonią dotykając jego czoła, policzków i szyi. — Nie jesteś rozpalony, to dobrze wróży.

Oświadczyła z poważną miną i po chwili znów złagodniała, obdarzając go urokliwym uśmiechem. Jej orzechowe oczy błyszczały radością.

— Dobrze. Naprawdę w porządku. Nie wiem, dlaczego mnie tu jeszcze trzymają. To tylko połamane żebro... Dostałem już przecież eliksir — przewrócił oczyma, dąsając się. — Pani Stafford powiedziała, że ten typ złamań jest bardzo trudny do opanowania i nawet eliksir nie działa stuprocentowo, ale według mnie to bzdury.

— Masz tu leżeć, póki nie wyzdrowiejesz, jasne? — odparł ostro Ernest.

— Ale jutro są lekcje i ja...

— Zrobię ci notatki.

— Ha! — roześmiał się Fleamont. — Ty i notatki. Dobre sobie! Lepszego kawału dawno nie słyszałem.

— Och, dziękuję ci za wsparcie, przyjacielu — mruknął kąśliwie. — Nikt we mnie nie wierzy.

— Wszyscy zrobimy dla ciebie notatki — orzekła Vesna i dopiero teraz Neil zwrócił uwagę na koszyk, który przyciskała do piersi.

— Vesna? Co to do diaska jest?

— Guchukar.

— Kuguchar — poprawiła ją automatycznie Hamsa. — Taki kot.

— Wiem, co to kuguchar... Ale po co ci on?

— No, nie przyjechałam tu z żadnym zwierzątkiem, a zawsze warto jakieś mieć, no nie?

Neil pomyślał o swojej małej sówce, która teraz prawdopodobnie smacznie spała w sowiarni i uśmiechnął się łagodnie.

— Jasne. Jak się nazywa ten jegomość?

— Nikczemnik. Chcesz się przywitać?

— Vesna... — odparła cicho Euphemia, posyłając jej zmartwione spojrzenie. — Czy to dobry pomysł?

— Aha, na pewno — pokiwała głową z entuzjazmem i odpięła rzemień od wiklinowego koszyka. Nikczemnik od razu wyskoczył na łóżko Neila, znacząc teren głośnym, przeszywającym miałknięciem. Najwyraźniej siedzenie tyle czasu w jednym miejscu nie wpłynęło pozytywnie na jego usposobienie.

— Grzeczny kugucharek... — mruknął cicho Neil i wyciągnął do niego dłoń. Nikczemnik, ku jego wielkiemu zaskoczniu, otarł się o jego dłoń i zaczął się łasić. — Urocze stworzonko.

❛⠀SONATA KSIĘŻYCOWA⠀❜⠀(𝐭𝐨𝐦 𝐫𝐢𝐝𝐝𝐥𝐞 𝐱 𝐨𝐜)Where stories live. Discover now