Zaręczyny

987 78 2
                                    

                       Pisał list, gdy do jego komnaty wszedł ser Criston Cole, który oznajmił, że Królowa chce z nim pilnie pomówić. Bezzwłocznie wstał od stołu i ruszył za rycerzem, który prowadził go prosto do Alicent Hightower. Lord Blacksword nawet przez chwilę nie miał wątpliwości, że tematem rozmów będzie jego siostra. W końcu publicznie obraziła następcę tronu. Larys niejednokrotnie widział jak ludzie tracili głowę z bardziej błachych powodów, niż ten, który przysporzyła mu Lyanna, miał nadzieję, że jej śliczna główka pozostanie na miejscu. W myślach układał słowa, które pozwolą mu udobruchać Królową, bowiem kochał siostrę, nie chciał by stała jej się krzywda, lecz w miejscu takim jak Czerwona Twierdza łatwo można było stracić życie. Naszły go wyrzuty sumienia, obwiniał się za to, że nie mógł należycie wychować młodej dziewczyny. Pozostawił ją samą sobie, na długie lata był z dala od domu, miał jednak powinności wobec Króla i jego małżonki. Mała Lyanna nie rozumiała tego, była rozgoryczona, miała pretensje do całego świata.
- Ser Cristonie, w jakim humorze jest Królowa?- Rycerz długo milczał, w końcu jednak zatrzymał się przy masywnych drzwiach i odwrócił w stronę Larysa.
- Za moment będziesz znał odpowiedź na swoje pytanie.- Criston skinął głową na drzwi, zachęcając Lorda Blacksworda by ten wszedł do środka. Mężczyzna nie zwlekał, pchnął drewniane drzwi i przekroczył próg komnaty. W środku dostrzegł trzy sylwetki, musiał wytężyć wzrok by rozróżnić wśród nich Królową, bowiem panowała tu niemal ciemność.
- Królowo, przybyłem na Twoje wezwanie.- Larys skłonił się delikatnie i spojrzał na oblicze Alicent. Nie mógł dostrzec jej wyrazu twarzy, czego bardzo żałował.
- Lordzie Blackswordzie, chciałam zamienić parę słów o twojej siostrze.- Królowa nieśpiesznym krokiem podeszła do świec, które jako jedyne oświetlały komnatę, młody Lord poszedł tuż za nią. Delikatnie skinął głową w stronę namiestnika, tak samo postąpił w stosunku do księcia Aemonda, nie chciał by uznali brak jego pozdrowienia za lekceważenie. Obaj odwzajemnili jego powitanie, choć żaden z nich nie wyglądał na zadowolonego z jego obecności.
- Zapewne pamiętasz naszą rozmowę Pani. Odbyła się kilka miesięcy temu, opowiadałem Ci wtedy o Lady Blacksword.- Na twarzy Królowej zagościł nieśmiały uśmiech, szybko jednak zniknął. Larys przez cały czas miał nadzieję, że jego siostrzyczka dojrzała, nieco uspokoiła swój wybuchowy charakter, lecz na wspólnej wieczerzy szybko porzucił swoje nadzieje.
- Tak, chciałam wtedy uczynić nasze rody rodziną, lecz ostrzegłeś mnie. Wspomniałeś o jej buntowniczym usposobieniu.- Przez wszystkie lata nieobecności w zamku Blackswordów, Larys otrzymywał listy, w których uskarżano się na zachowanie młodej Lady. Chciał dla niej jak najlepiej, wiedział bowiem, że Lyanna nie będzie szczęśliwa u boku żadnego z książąt. Nie chciał by stosunki Blackswordów z koroną pogorszyły się, przez jej zachowanie.
- Jeśli chodzi o słowa skierowane do księcia Aegona, dopilnuje by otrzymał on stosowne przeprosiny. Nie zobaczy jej więcej w Czerwonej Twierdzy.- Larys przelotnie zerknął na księcia Aemonda, który bacznie mu się przyglądał. Lord Blacksword nie wiedział jaki związek ze sprawą ma młody Aemond, jednak nie przeszkadzała mu jego obecność.
- Nie mam jej tego za złe, wiem, że mój syn nie jest święty, lecz powinieneś ostrzec siostrę, ponieważ nawet ja nie jestem w stanie obronić ją przed gniewem Aegona.- Królowa przystanęła przy swoim najmłodszym potomku i wsparła się na jego ramieniu. Książę miał posępną minę, posyłał Larysowi chłodne spojrzenie, mężczyzna był jednak przyzwyczajony do jego zachowania, od kąd pamiętał Aemond traktował tak wszystkich, z wyjątkiem matki i siostry.
- Jestem zmuszona poprosić cię, byś ponownie rozważył zaręczyny Lady Blacksword z moim synem.- Larys zmieszał się na słowa Królowej, był pewny, że wszystkie kwestie dotyczące tego tematu zostały już dawno zakończone. Pomyślał o słodkiej Lyannie i przypomniał sobie jej łzy szczęścia, gdy oznajmił jej, że nie wyda ją za żadnego Targaryena.
- Jestem pewien, że jest wiele lepszych kandydatek na żonę księcia niż moja siostra. Wybacz Królowo lecz Lyanna nie podoła takiej roli.- Zerknął na Aemonda, widział jak w jego spojrzenie zakradała się irytacja. Larys dotrzegł też, jak szczęka księcia zaciska się ze złością, zapewne walczył sam z sobą by nie wybuchnąć. Spojrzenie młodszego chłopaka robiło się coraz bardziej posępne, nawet nie starał się ukrywać swojej złości.
- Jestem zdecydowany by poślubić Lady Lyannę, gdyby tak nie było, nikt nie kłopotałby się, żeby sprowadzić cię tu Lordzie Blackswordzie. Twoje słowa dezaprobaty wobec siostry, nie zmniejszą moich pragnień.- W głosie Aemonda dało usłyszeć się gniew, jego spojrzenie nawet przez moment nie zelżało, wręcz przeciwnie, natastało na sile, ukazując nienawiść. Larys westchnął, jedyne co mógł zrobić w tej sytuacji, to zapłakać nad losem siostry, wiedział, że właśnie zabrano mu Lyannę bezpowrotnie. Chciał chronić siostrę, lecz nie miał takiej władzy, jaką posiadał książę Aemond.
- Nie pozostaje mi zatem nic innego, niż zgoda.

Blacksword | Aemond TargaryenWhere stories live. Discover now