Bestia

984 78 7
                                    

                       Jej bose stopy co chwila stykały się z chłodną kamienną podłogą, gdy biegła w stronę komnat brata. Zmęczony oddech odbijał się od ścian, a włosy wpadały do oczu. Nieustannie poprawiała koszulę nocną, gdyż ta zsuwała się z jej ramion podczas biegu. Służki, które mijała na korytarzu posyłały jej zszokowane spojrzenia, kilka z nich nawet próbowało ją zatrzymać, była jednak zdeterminowana, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Co jakiś czas napotykała na drodze strażników, którzy posyłali jej jednoznaczne uśmiechy i oglądali się za nią, by jak najdłużej zachować w pamięci obraz jej kobiecych wdzięków. Gdy dotarła na miejsce, myślała, że wyzionie ducha, mimo to szarpnęła za masywne drzwi i bez ostrzeżenia wparowała do komnaty Lorda Blacksworda. Zastała go, gdy pakował swoje rzeczy, przerwał jednak tą czynność i rzucił siostrze dezaprobujące spojrzenie.
- Na bogów, jak ty wyglądasz, zakryj się jak najszybciej.- Mężczyzna sięgnął po czarny płaszcz i podał go siostrze, ta jednak poniosła się honorem, nie przyjęła odzienia, mimo, że było jej okropnie zimno.
- Jocelyn z płaczem powiedziała mi, że nie wracamy razem z tobą do domu.- Starała się uspokoić oddech, była zmęczona.
- Dałem Lady Mormont wybór, zdecydowała, że zostanie przy tobie.- Larys rzucił płaszcz na jedno z krzeseł, znał swoją siostrę i wiedział, że nie przyjmie od niego pomocy.
- Dlaczegóż to mam zostać tutaj?- Jej podniesiony głos odbił się od ścian komnaty. Zeszłej nocy jej sen był niespokojny, co chwilę się przebudzała, a temu wszystkiemu towarzyszyło uczucie niepokoju, gdy zobaczyła zapłakaną przyjaciółkę jej wszystkie obawy się spełniły.
- Plany uległy zmianie.- Larys odwrócił wzrok od siostry, na powrót zajął się pakowaniem. Lyanna walczyła sama z sobą by nie okazać słabości, nie chciała popłakać się na oczach brata.
- Co mnie tu trzyma bracie? Zabierz mnie ze sobą z tego przeklętego miejsca  i nie karz nigdy więcej wracać.- Larys ze złością rzucił tomem opasłej księgi o ziemię. Odwrócił się tyłem do Lyanny, nie chciał patrzeć w jej zawiedzione spojrzenie.
- Chciałbym słodka siostro, zdaje się jednak, że to przeklęte miejsce od dzisiaj będzie twoim domem.- Lyanna patrzyła na zgarbione plecy brata, który zazwyczaj nosił się jak na Lorda przystało, przeczuwała, że to ciężar słów, które miał jej przekazać, powodował, że jego sylwetka wyglądała niemal żałośnie. Zdecydowała się pokonać odległoś, która dzieliła ją między bratem. Niewiele myśląc złapała brata za ramię i szarpnęła z nadzieją, że ten spojrzy na jej twarz i zobaczy w niej rozpacz. Larys nawet nie drgnął, a w oczach dziewczyny zaczęły wzbierać się łzy.
- Poślubisz księcia.- Mężczyzna wyprostował się i odwrócił w stronę siostry.
- Poślubisz Aemonda.- Powtórzył. Lyanna przez krótką chwilę zamarła, poczuła się ociężała jak skała. Resztkami sił zacisnęła dłoń i małą piąstką uderzyła w klatkę piersiową brata. Wiedziała, że ten nawet nic nie poczuł, mimo to powtórzyła czynność kilka razy, zalewając się przy tym łzami. W końcu opadła z sił i rozpaczą opadła na zimną, kamienną posadzkę.
- Powiedziałeś, że mnie nie oddasz. Powiedziałeś, że się nie zgodziłeś.- Krztusiła się łzami, co jakiś czas z jej ust wydobywał się żałosny dźwięk rozpaczy. Spodziewała się najgorszego, mimo to jej ból nie był nawet odrobinę mniejszy. Poczuła jak brat łapie ją za ramię, jednym szarpnięciem postawił ją do pionu i spojrzał prosto w jej zapłakane oczy.
- Tak było dopóki Aemond nie stanął przede mną i wyraził swoje gorące pragnienie byś została jego żoną. Nie wiem siostrzyczko czym zawróciłaś mu w głowie, lecz o wszystko możesz winić wyłącznie siebie.- Larys puścił jej ramię i odsunął się od niej znacznie. Dopiero gdy zabrał swoją dłoń, poczuła jak mocny był jego uścisk.
- Mogłeś się nie zgodzić, lecz już od dawna jesteś ich sługusem, zapomniałeś bracie kim tak naprawdę jesteś, ludzie z Północy nie rzucają słów na wiatr.- Nie przestawała płakać. Przez łzy obraz rozmazywał się nieustannie, lecz zdołała dostrzec wściekłe spojrzenie brata.
- Mało wiesz o prawdziwym życiu siostro, nie znasz potęgi Targaryenów, być może powinnaś zobaczyć bestie, które ujeżdżają. Jeden taki smok mógłby zmienić zamek Blackswordów w popiół, a oni mają ich dziesiątki.- Larys sięgnął po kielich i wychylił jego zawartość jednym tchem. Rzucił pozłacanym kielichem o ścianę, ten złowrogo odbił się od niej, robiąc przy tym mnóstwo hałasu.
- Twój przyszły mąż ujeżdża największą bestię z nich wszystkich. Gdybym odmówił z chęcią spaliłby każde istnienie w Czarnym Zamku, a ciebie wziąłby sobie siłą i uczynił swoją żoną. Każda opcja kończyłaby się tym samym, lecz jedna z nich pozwala uratować życie tysiącom niewinnych ludzi.- Jego zdenerwowany głos trafiał do Lyanny z opóźnieniem. Stała bez ruchu w milczeniu, uspokajała swój oddech.  Rozpacz powoli mijała, a na jej miejsce zagościła nienawiść. Odezwała się ponownie dopiero wtedy, gdy była pewna, że jej głos się nie załamie.
- Zostawiasz mnie na pastwę bestii, a sam wracasz do domu.- Zacisnęła ze złością dłonie. Jej chłodny ton głosu nieco przeraził Larysa.
- Nie było mnie w domu zbyt długo, tobie już nic nie pomoże, lecz ja mogę wrócić tam gdzie moje miejsce.- Lyanna spojrzała na brata, w jej oczach widoczna była jedynie nienawiść.
- Kiedy wyjedziesz przestaniesz być moją rodziną. Nie chcę ciebie widzieć nigdy więcej.- Z tymi słowami odwróciła się do drzwi i wyszła z komnaty, Larys nie próbował jej zatrzymywać, najwidoczniej zaakceptował jej prośbę. Przemierzała korytarz, płacząc i potykając się o własne nogi, czuła jak uchodzi z niej siła, pragnęła tylko położyć się w łóżku i przespać własny ślub. Podobnie jak wcześniej, służki posyłały jej zaniepokojone spojrzenia, mijała je wszystkie i szła dalej, w końcu jednak na drodze stanęła jej Królowa. Z litością w oczach spojrzała na jej zapłakane oblicze. Podeszła do niej, kładąc przy tym dłonie na jej policzki. Wytarła jej łzy.
- Lady Lyanno, nie powinnaś przemierzać zamku w takim stroju, zabiorę cię do swoich komnat i porozmawiam z tobą jak matka z córką.

Blacksword | Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz