Bękart z Końca Burzy

1K 106 16
                                    

                       Wesele Aegona i Helaeny miało być ucztowane przez cały tydzień, lecz już drugiego dnia gości było mniej niemal o połowę. Większość Lordów powróciło do swoich siedzib, pozostali nie wytrzeźwieli jeszcze i odpoczywali w swoich komnatach. W wielkiej sali pozostały tylko niedobitki, niezmordowani i żądni biesiady. Tego wieczoru Lyanna nie piła niemal wcale, a gdy tylko sięgnęła po kielich jej mąż posyłał jej złowrogie spojrzenia. Nie jadła prawie w ogóle, nie czuła się już źle, lecz jej żołądek ścisnął się, bowiem myślała tylko o tym, co stanie się po wieczerzy. Nie przygotowała się na noc poślubną, zawzięcie unikała tego tematu, dopóki nie stanęła przed faktem, że odbędzie się to już niedługo. Przez cały czas myślała jak powinna się zachować. Odmowa nie wchodziła w grę, na Południu wierzono, że nieskonsumowanie małżeństwa już pierwszej nocy przynosi pecha, w dodatku nie była pewna Aemonda, nie wiedziała czego się może po nim spodziewać, nie chciała, by zabrał jej cnotę siłą. Zmartwienie na jej twarzy musiało być widoczne, bowiem Królowa często patrzyła w jej stronę i posyłała jej czuły uśmiech, jej siostra, która siedziała przy innym stole robiła dokładnie to samo, nawet Jocelyn, która buczyła się na nią od paru dni, patrzyła na jej oblicze ze współczuciem. Sięgnęła po kielich z winem, lecz dłoń Aemonda powtrzymała ją, nim uniosła naczynie do ust. Chłopak przywołał skinieniem głowy jedną ze służek, która stała pod ścianą.
- Przynieś Lady Blacksword wody i pod żadnym pozorem nie napełniaj jej kielicha winem.- Służąca natychmiast wykonała jego rozkaz. Lyanna westchnęła, co nie spodobało się jej mężowi.
- Mało ci wrażeń po wczorajszej nocy?- Jego ściszony głos ledwo dotarł do uszu dziewczyny. Spojrzała na niego, po raz pierwszy od czasu zaślubin.
- Chcę się tylko trochę rozluźnić.- Szepnęła. Jego spojrzenie nieco zelżało.
- Zatem zawrzyjmy umowę, na trzy kielichy z wodą, przypadnie ci jeden z winem.- Poczuła jego dłoń na swoim udzie, jej mięśnie spięły się, nie była przygotowana na jego dotyk. Pokiwała tylko potwierdzająco głową i przeniosła spojrzenie na siedzących przy stole. Było ich mniej, Lysa powiedziała jej wcześniej, że księżniczka Rhaenyra i Daemon, razem z dziećmi opuścili Królewską Przystań o świcie, Lyanna w tym czasie słodko spała, nie usłyszała nawet przeraźliwych dźwięków, które wydawały smoki, gdy odlatywali. Rozejrzała się po całej sali, niewielu ludzi tańczyło, większość była zajęta głośnymi rozmowani, nikt nawet nie patrzył na rodzinę królewską, nie licząc pewnej dziewczyny, która siedziała niemal na końcu pomieszczenia. Posyłała Lyannie złośliwy uśmiech, bawiąc się przy tym kruczoczarnym włosami, które sięgały jej do ramion. Dziewczyna nie miała na sobie sukni, była ubrana jak Lord, w czarnej kamizelce wyglądała niemal złowrogo. Lyanna spojrzała na Aemonda, lecz jego wzrok był skierowany w inną stronę, nie była pewna, czy chce zawracać mu głowę bzdurami. Na powrót spojrzała na dziewczynę, która mordowała ją wzrokiem, rozmawiała teraz z jakimś Lordem, lecz Lady Blacksword nie chciała pozostawać w niewiedzy. Niepewnie wstała od stołu i podeszła do siostry, Lysa posłała jej pytające spojrzenie. Lyanna zajęła wolne miejsce obok Lady Tyrell, Jocelyn siedziała naprzeciwko.
- Kim jest ta kobieta, która zasiada na końcu sali?- Lysa obejrzała się dyskretnie za siebie. Lord Tyrell nie chciał uczestniczyć w ich plotkowaniu, wstał od stołu i podszedł do Lorda Lannistera. Spojrzenie Lysy spochmurniało.
- To bękarcia córka Borrosa Baratheona.- Nie dodała nic więcej, chwyciła pośpiesznie za kielich i upiła z niego łyk. Jocelyn prychnęła.
- To kochanica twojego mężulka, dzisiejszej nocy ty zagrzejesz mu łoże, jutro zrobi to Aurane Storm.- Lysa posłała gniewne spojrzenie Lady Mormont. Jocelyn skrzywiła się tylko.
- No co? Mówię tylko prawdę, Lyanna jest twoją siostrą, nie powinnaś ukrywać przed nią takich wieści.- Jocelyn złapała Lady Blacksword za dłonie.
- To dlatego tak bardzo nie podoba mi się twoje oddanie Aemondowi, nie powinnaś tak szybko mu zaufać, bowiem nim się spostrzeżesz, będzie pierdolił jakiegoś bękarta tuż pod twoim nosem, a Twoje serce rozpadnie się na kawałki.- Lyanna poczuła jak jej gorzkie słowa uderzają w nią, jej obawy z każdą chwilą narastały. Posłała Jocelyn posępne spojrzenie.
- Nie mam wyjścia droga przyjaciółko, taka jest moja rola, a jeśli się niedostosuję, moja nowa rodzinka pozbędzie się mnie z łatwością.- Z tymi słowami wstała i wróciła na swoje miejsce przy Aemondzie, nie zaszczyciła męża nawet jednym spojrzeniem. Uniosła kielich do góry, a gdy służka podeszła z zamiarem nalania do naczynia wody, zatrzymała ją.
- Nalej mi wina.- W jej głosie dało usłyszeć się złość, nie zamierzała zmienić zdania. Aemond patrzył na nią długo i intensywnie, nie ugieła się jednak. Chłopak w końcu odpuścił, dał służce znak, by spełniła prośbę Lyanny. Spojrzała jeszcze raz na Aurane Storm. Uniosła kielich w górę, gdy córka Borrosa na nią patrzyła, na znak, że piję za nią. Przechyliła kielich, nie przerywając kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Aemond przyglądał się temu z osłupieniem, w końcu wstał, oczekując, że Lyanna pójdzie w jego ślady. Lady Blacksword podniosła się z krzesła i posłała mężowi spojrzenie. Bała się tego co niebawem miało nastąpić, strach jednak zaćmiła złość.
- Nigdy więcej nie chce o niej słyszeć.- Starała się przybrać najbardziej pewny siebie wyraz twarzy, jaki tylko dało się osiągnąć. Książę posłał jej zadziorny uśmiech, zdziwiła go postawa żony, nie wyglądał jednak na oburzonego jej słowami.
- Wyraź swoje życzenie, a uczynię z niej twoją służkę.

Blacksword | Aemond TargaryenOnde histórias criam vida. Descubra agora