Szafir

1.1K 105 8
                                    

                       Wpatrywała się w czerwony baldachim, który znajdował się nad łożem Aemonda. Był środek nocy, obawiała się, że niedługo zacznie świtać, a ona nie uśnie nawet na chwilę. Miała w głowie burzę myśli, cały czas wracała do wydarzeń z przed kilku godzin. Doskonale pamiętała ból, który wywołał u niej płacz, przez chwilę błagała nawet by Aemond przestał. Przypominała sobie, jego powolne ruchy i spojrzenie, które jej posyłał, nadal czuła na sobie dotyk jego dłoni i ust, które zostawiały swoje piętna na całym jej ciele. Dosyć szybko ból przerodził się w rozkosz, miała sobie to za złe, nie chciała pokazać uległości, a łatwość z jaką doprowadził ją do szczytu, powodowała, że do tej pory odczuwała wstyd. Myśli pętliły się w jej głowie coraz to bardziej, z frustracją spojrzała na Aemonda, który odwrócony do niej plecami, spoczywał na drugiej połowie łoża. Jego jasne włosy plątały się w jedwabnej pościeli, Lyanna zauważyła, że nie ma na sobie opaski, zaczęła zastanawiać się, kiedy ją zdjął. Niewiele myśląc zsunęła ze swojego ciała kołdrę, powoli podniosła się z łóżka i stanęła na zimnej, kamiennej podłodze. Poczuła chłód, który otulał jej ciało, stała naga jak w dzień narodzin, a zimno  spowodowało, że przez jej kręgosłup przeszły ciarki. Rozejrzała się po komnacie, nie widziała zbyt wiele, panowała tam ciemność, jednak, gdy wytężyła wzrok znalazła koszulę Aemonda, którą bezszelestnie założyła na swoje ciało. Cichym krokiem obeszła całe łoże i przyklęknęła na kamiennej podłodze. Chciała zobaczyć jego bliznę, szybko jednak przekonała się, że jej działania były bezcelowe, w ciemnościach dostrzegła tylko zarys jego szczęki i srebrne włosy, na które padał blask księżyca.
- Co robisz?- Jego słowa rozeszły się po całej komnacie, a ona przestraszona przylgnęła plecami do komody, która znajdowała się niedaleko. Mebel przesunął się z miejsca, pod wpływem jej gwałtownego ruchu, kielich, który stał na komodzie, z głośnym trzaskiem odbił się od kamiennej podłogi. Jej niespokojny oddech odbijał się od ścian pomieszczenia, czuła, że jej serce bije szybciej niż powinno. Posłała Aemondowi przerażone spojrzenie. Chłopak podniósł głowę z miękkiej poduszki i usiadł na łożu, nic już nie przykrywało jego ciała, siedział przed nią i oczekiwał na odpowiedź dziewczyny. Lyanna uspokoiła się nieco, zdołała wyksztusić z siebie jedno zdanie.
- Chciałam tylko spojrzeć na twoją bliznę.- Skuliła się, sylwetka chłopaka wydawała się niemal złowroga. Bez ostrzeżenia wstał i szybkim krokiem podszedł do Lyanny, jednym ruchem szarpnął za jej ramię i postawił ją do pionu. Była zdezorientowana, nie wiedziała co się dzieje. Aemond pociągnął ją w stronę okna, które znajdowało się na wschodniej ścianie komnaty. W końcu stanął do niej przodem, a blask księżyca oświetlił całe jego oblicze. Lyanna widziała jak chłopak zaciska szczękę ze złością, jego prawe oko piorunowało ją posępnym spojrzeniem. Skupiła swój wzrok na ogromnej bliźnie, która przechodziła przez miejsce, w którym powinno znajdować się jego lewe oko, zamiast tego zauważyła tam błyszczący szafir. Widok na początku ją przestraszył, jednak im dłużej przyglądała się kamieniowi, tym bardziej przyzwyczajała się do tego obrazu. Odruchowo uniosła dłoń do góry, chciała dotknąć poszarpanej blizny, Aemond jednak zatrzymał ją w połowie drogi, uwięził jej nadgarstek w mocnym uścisku i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Zaspokoiłem twoją ciekawość? Czy teraz zdołasz zasnąć?- Książę rozluźnił uścisk, jednak jego spojrzenie dalej pozostawało surowe. Lyanna pokiwała potwierdzająco głową i spuściła wzrok na kamienną podłogę. Pomyślała o wydarzeniach sprzed kilku godzin, wróciła wspomnieniami do pocałunków, które zostawiał na jej ciele, teraz wydawał się być zupełnie innym człowiekiem. Aemond puścił jej nadgarstek i szybkim krokiem podszedł do łoża, wsunął swoje nagie ciało pod jedwabną pościel i zamknął oko. Lyanna długo zwlekała z zajęciem miejsca obok chłopaka, w końcu jednak położyła się pod pościel i odwróciła się plecami do męża, czasami przerażał ją zbyt bardzo. Wtem poczuła jego dłoń na swoim ramieniu, przyciągnął ją do siebie, a jej ciało przylgnęło do niego.
- Może teraz przestaniesz się kręcić, przez twoje wiercenie, przebudziłem się już jakieś pięć razy.- Ciepło jego ciała spowodowało, że zalała ją fala gorąca. Czuła jego oddech na swoim karku, spróbowała się odsunąć, lecz dłoń Aemonda, która spoczywała na jej brzuchu, skutecznie uniemożliwiała jakiekolwiek ruchy. Westchnęła z frustracją.
- Jest mi zbyt gorąco.- Szarpnęła się jeszcze raz, lecz nawet wtedy nie ustąpił.
- Więc pozbądź się tej cholernej koszuli i daj mi spać.

Blacksword | Aemond TargaryenWhere stories live. Discover now