Na wszystko przyjdzie czas

1K 98 3
                                    

                       Już jakiś czas temu, zauważyła, że Lyanna oddala się od Aemonda coraz to bardziej. Desperacko próbowała ich pogodzić, raz nawet wysłała Lyannie podarek w imieniu swojego brata, jednak dziewczyna pozostawała chłodna, a gorycz na jej twarzy, stawała się, z każdym dniem większa. Starała się spędzać wolne chwile z Lady Blacksword, ta jednak zdawała się przed nią chować. W końcu cierpliwość Helaeny wyczerpała się, postanowiła rozmówić się z bratem. Stukot jej pantofelków odbijał się po całym dziedzińcu, zagłuszając dźwięki prowadzonych tam walk na miecze. Szła dość dynamicznie, w krótkim czasie pokonała brukowy plac i stanęła w bezpiecznej odległości od Aemonda, obawiała się, że niefortunnie może oberwać żelazem. Czekała aż jej brat zauważy jej obecność, swój wzrok skupiła na Aurane Storm, która opierała się o słomiany manekin. Dostrzegła zwycięski wyraz twarzy dziewczyny, ta prostowała się dumnie, nawet odważyła się posłać księżniczce uśmiech. Helaena pomyślała, że jeśli bękarcia córka Borrosa Baratheona, ciągle będzie tak śmiała, niebawem straci głowę z rozkazu Lyanny lub jej samej, nikogo nienawidziła mniej niż Aurane Storm.
- Aemond!- Syknęła. Ser Criston Cole zaprzestał bitwy z młodszym chłopakiem, pokłonił się księżniczce i odłożył miecz. Jej brat odwrócił się do niej przodem, oddychał szybciej niż zazwyczaj, a zmęczenie widoczne na jego twarzy sugerowało, że odbył solidny trening.
- Siostro, coś się stało?- Zmarszczył brwi i podparł się o klingę miecza, który oparł czubkiem o brukową kostkę.
- Stało się, pilnie potrzebuję rozmowy z tobą.- Aemond zgarnął z twarzy srebrzyste kosmyki swoich włosów, które przykleiły się do jego spoconego czoła. Zdjął z dłoni skórzane rękawice i rzucił je za siebie, jak nic niewarte śmieci.
- Dobrze, lecz najpierw zarzyję kąpieli, daj mi chwilę odsapnąć droga Helaeno.- Usłyszała kroki Aurane Storm, która stanęła nieopodal rodzeństwa. Z jej twarzy nie schodził uśmiech, a księżniczka coraz bardziej miała ochotę zabrać bratu miecz i skrócić ją o głowę.
- Nie ma mowy, na pewno masz dość sił, by zamienić ze mną kilka zdań.- Złapała chłopaka za dłoń i pociągnęła za sobą, Aemond westchnął tylko.
- Za pozwoleniem pani, myślę, że książę ma rację, osobiście dopilnuje by zarzył kąpieli.- Aurane dotknęła ramienia Aemonda, lecz widząc morderczy wzrok chłopaka, szybko zabrała swoją dłoń. Helaena szarpnęła brata mocniej.
- Nikt ci nie dał pozwolenia.- Odwróciła się na pięcie, ciągnąc za sobą chłopaka, który nie stawiał się w żaden sposób. Szli w stronę królewskich ogrodów, cała droga minęła im w niezręcznej ciszy, a na twarzy Helaeny malowała się złość. Dopiero, gdy znaleźli się na miejscu, księżniczka przystanęła i spojrzała w oko brata.
- To niedopuszczalne, obiecywałeś mi, że nie weźmiesz do łoża tego bękarta, nie gdy poślubisz Lyannę.- Delikatnie szturchnęła go w przedramię i pokręciła z niedowierzaniem głową. Aemond złapał ją za dłoń i posłał jej uspokajające spojrzenie.
- Dotrzymałem słowa siostro, pozwalam jej tylko być w pobliżu.- Helaena wyrwała swoją dłoń z jego uścisku. Była zła na chłopaka, nie podobało jej się, jak traktuje swoją żoną, wiedziała bowiem, że jeśli by zechciał, mógłby być dla niej o wiele lepszy.
- Po co to robisz? Testujesz swoją wolę? Nic już nie rozumiem.- Księżniczka podeszła do betonowej ławy i usiadła na nią z cichym westchnieniem, Aemond zajął miejsce tuż obok.
- Powiem to wprost siostro, nie potrafię zjednać się z żoną, nie widziałem jej od wielu dni. Może uznasz to za głupotę, ale pomyślałem, że jeśli dowie się, że przebywam z Aurane, okaże mi swoje oburzenie, złość, cokolwiek.- Wpatrywał się w sadzawkę przed nim. W ogrodzie panowała cisza, co jakiś czas do ich uszu docierał rechot żab, lecz i ten dźwięk był słaby i znikomy.
- Pozostaje jednak niewzruszona, a ja coraz częściej rozważam, czy nie powinienem paść przed nią na kolana i błagać o wybaczenie.- Zaśmiał się cicho, usłyszała w jego głosie gorycz, co pozwoliło jej wierzyć, że wszystkie wypowiedziane słowa były szczere.
- Znam cię zbyt dobrze, nie zrobiłbyś tego.- Ona również się zaśmiała, posłała bratu szczery uśmiech i poklepała go po plecach.
- To prawda, lecz czasami lubię myśleć, że nie jestem aż takim skurwielem.- Aemond wbił miecz, który ze sobą zabrał, w wilgotną ziemię. Helaena spojrzała na żelazo, które mieniło się w świetle słonecznych promieni. Nastała między nimi cisza. Aemond wpatrywał się w dal, a jego pusty wzrok, zaniepokoił księżniczkę, w końcu przerwała milczenie.
- Drogi bracie, oboje wiemy, że to nie wieść o herbacie, doprowadziła cię do złości, lecz fakt, że zrobiła to bez twojej wiedzy, za twoimi plecami.- Usłyszała westchnięcie chłopaka, zerwał się z ławy i podszedł do niewielkiej sadzawki. Helaena już dawno zauważyła, że nie lubi rozmawiać o sytuacji, która zaistniała między nim, a Lyanną, lecz wiedziała też, że musi nakierować brata, by ten postąpił słusznie.
- A jeśli chodzi o potomstwo... Aemondzie, dopiero co została twoją żoną, myśl o zapłodnieniu musi ją przerażać.- Chłopak przykucnął i zanurzył koniuszki palców w wodzie, ruchy jego dłoni zmąciły taflę sadzawki.
- Jesteś już dużym chłopcem, na pewno wiesz co robić, by twoja żona nie stała się brzemienna. Daj jej kilka miesięcy i bądź cierpliwy, na wszystko przyjdzie czas.- Aemond mruknął coś pod nosem, nie słyszała jego słów, lecz nie wnikała w ich znaczenie.
- Znajdź ją i uspokój, nie chcę więcej słyszeć o waszych kłótniach.

Blacksword | Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz