Zapach róż i szałwii

1.6K 120 11
                                    

                       Zawsze podczas kąpieli, zanurzała się calutka w wodzie, delektując się niezmąconą ciszą i chwilą odosobnienia, choć nie trwała zbyt długo, w końcu brakło jej tchu. Była zmuszona wyłonić się z wody, a gdy to zrobiła, do jej uszu doszedł przyciszony głos jej męża. Zgarnęła z twarzy mokre włosy i zamrugała kilka razy. Rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu, nie znalazła jednak Aemonda. Pomyślała, że umysł płata jej figle, w tem jednak służki, które pomagały jej przy kąpieli, wyszły, a zza jej pleców wyłonił się jasnowłosy chłopak. Jej ciało zesztywniało, i choć woda, która ją otulała była gorąca, przeszedł ją zimny dreszcz. Odruchowo podkuliła swoje kolana pod brodę, przysłaniając tym samym nagie ciało. Błądziła za nim wzrokiem, przypomniała sobie ostatnie spotkanie z mężem, nie miała ze sobą żadnej broni, była słaba i bezsilna wobec młodego chłopaka, który najprawdopodobniej był u szczytu swojej sprawności fizycznej. Aemond szedł powolnym krokiem, złapał za drewnianą balię, w której się kąpała i stanął naprzeciw jej oblicza. Lyanna zanurzyła się głębiej w gorącej wodzie, chciała cofnąć się najdalej jak tylko zdoła. Para, która unosiła się w pomieszczeniu, przysłaniała twarz chłopaka, starała się wytężyć wzrok, lecz nie dostrzegła w jakim humorze jest jej mąż. Spojrzała na pochodnie, które dawały mętne światło, zbyt słabe, by zapewnić widoczność w łaźni.
- Mogłaś mi powiedzieć.- Jego głos rozniósł się echem po pustej komnacie, a słowa, które wypowiedział sprawiły, że Lyanna poczuła jak przenika ją chłód i groza. Aemond podszedł bliżej i usiadł na drewnianym stołku, który wcześniej zajmowała służka. Lady Blacksword skuliła się jeszcze bardziej, nie spuściła jednak wzroku z jego twarzy, z tak nieznacznej odległości, mogła mu się przyjrzeć. Nie była w stanie rozszyfrować jakie emocje nim kierowały, nie wyglądał na złego, jednak nie mogła powiedzieć też, że wydaje się radosny. W jego oku dostrzegła coś nieznanego. Wydawał się zamyślony, intensywność jego spojrzenia fascynowała ją i przerażała jednocześnie.
- Nie wiem o czym mówisz mężu.- Przeniosła swój wzrok na krople potu, które spływały po jego czole, miał na sobie skórzane odzienie, bez wątpienia było mu zbyt gorąco. Chłopak chwycił za materiałową szmatkę, którą zanurzył w wodzie z jej kąpieli. Zgarnął jej mokre włosy i zaczął przemywać jej skórę wzdłuż szyi, kończąc na ramieniu. Poczuła jak gorąca woda zalewa jej obojczyki, do jej nosa dostał się silny zapach różanego olejku, który mieszał się z zapachem szałwii. Jej ciało spięło się, jednak fala ciepła, która ją uderzyła, sprawiła, że powoli zaczęła się rozluźniać.
- Nie chcesz dać mi potomstwa, przynajmniej nie teraz.- Przez moment głos Aemonda stał się chłodny, spojrzał w jej oczy, a ona dostrzegła w jego twarzy pretensje.
- Mogłaś mi to powiedzieć, zamiast spiskować za moimi plecami.- W jego oku zaświeciła iskierka złości, Lyanna nie przyjrzała się jednak temu dokładnie, chłopak zaraz spuścił wzrok na jej klatkę piersiową. Odruchowo przycisnęła kolana do swoich piersi, a w jej myślach na nowo pojawił się strach, który sparaliżował ją minionego dnia, gdy widzieli się po raz ostatni. Nie powiedziała nikomu o rozmowie z mężem, przekazała tylko siostrze swoje obawy i poprosiła o pomoc w ucieczce, Lysa była zaskoczona, obiecała jednak, że postara się wydostać ją z Czerwonej Twierdzy, w krótce potem wyjechała, kazała jej jednak być czujną i wypatrywać znaku.
- Bałam się twojej reakcji.- Aemond ponownie zamoczył szmatkę i wrócił do przemywania jej dekoltu. Poczuła się niezręcznie, złapała za jego dłoń i szybkim ruchem wyrwała z niej materiał. Spojrzał w oczy Lyanny, jego wzrok przeniknął jej umysł. Przez krótki moment naszło ją wrażenie, jakby widziała go po raz pierwszy. Długo milczał, a gdy przemówił niemal pękło jej serce.
- W tym zamku jestem tylko pionkiem, manipulują mną i wykorzystują do granic możliwości. Ciągle słyszę tylko kłamstwo za kłamstwem, wiem, że spiskują przeciwko mnie, ale tobie na to nie pozwolę.- Cofnął swoją dłoń, a mięśnie jego twarzy napięły się, z frustracją zacisnął szczękę, a jego usta zwęziły się.
- Nie okłamuj mnie nigdy więcej, nie ty Lyanno.- Spojrzała na jego skórzaną opaskę, która zakrywała szlachetny kamień w jego oczodole, przez moment miała ochotę zdjąć ją z twarzy chłopaka. Patrzyła na krople potu, które spływały po jego czole i policzkach. Niewiele myśląc, wyciągnęła dłoń z gorącej wody i musnęła palcami skórzany rzemyk, na którym trzymała się opaska. Cofnęła dłoń niemal od razu, odwróciła swój wzrok w przeciwnym kierunku i skarciła się w myślach za swoje odruchy. Nie chciała ulegać chłopakowi, bowiem wiedziała, że niebawem opuści jego przeklęty dom i nie zobaczy go już nigdy więcej. Przez jej głowę przechodziło tysiące myśli o Aemondzie, wracała wspomnieniami do dobrych chwil, potem jednak nawiedziły ją złe momenty. Desperacko starała skupić swoją uwagę na czymś innym, wciągnęła nosem wilgotne powietrze, które pachniało różą i szałwią, obserwowała parę, która unosiła się aż do sufitu, robiła wszystko, by nie spojrzeć na swojego męża.
- Zawsze chcę słyszeć z twoich ust prawdę, chcę znać każdą twoją myśl i opinię. Przyrzekałem Ci przed ołtarzem swoją opiekę, wiem, że mimo to się boisz, lecz nie skrzywdzę cię, pamiętaj o tym zawsze, gdy będziesz chciała coś przede mną ukryć.

Blacksword | Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz