Rozdział 11

316 25 7
                                    

Fabio

Całą noc nie zmrużyłem oka, lęk o Milana nie dawał mi spać, lęk że stracę Bryn również spędzał mi sen z powiek.

Co miałem robić? Bryn za ścianą obok spała, wyobrażałem sobie że idę do niej teraz ,wślizguję się do łóżka i biorę ją w ramiona, całuję aż mięknie w moich objęciach, poszukuję niecierpliwie jej ust, dotykam jej piersi, wkładam rękę między jej słodkie uda, kurwa dość! Robię się kurewsko twardy!

Zatapiam się w jej oczach, w jej cudownym ciele, kosztuje jej słodkie usta, pragnę jej, pragnę jej całej, ale obiecałem jej coś,  obiecałem że zaczekam....

Spanie z twardym nie należało do przyjemności, chyba będę musiał sobie spuścić ciśnienie z fiuta! Z trudem powstrzymałem się by nie biec do Bryn!  i błagać ją aby mi się oddała! Byłbym pierdolonym dzikusem gdyby to zrobił.

Zaczekam!

Rankiem kompletnie sfrustrowany wstałem i wziąłem prysznic, byłem spragniony widoku Bryn jak nigdy, schodziłem na śniadanie licząc że już na mnie czeka, w jadalni na razie była opiekunka i Milan, zatrzymał mnie telefon w drodze do jadalni, wyciągnąłem go z kieszeni, nieznany numer.

Odebrałem, nie zdążyłem jeszcze nic powiedzieć gdy odezwał się głos męski, tym razem rozpoznałem go.

-Witaj Fabio.

-Morozow! -niemal wyplułem to słowo-Czego chcesz?

-Tylko mojej córki, masz Bryn, ciesz się że nie zabrałem ci wczoraj syna.

-Ty skurwielu!

-Wstrzymaj się z obrażaniem mnie, posłuchaj będzie tak, przyjadę po Bryn a ty oddasz mi ją z uśmiechem.

-Możesz się pierdolić Morozow.

-Chętnie, czemu nie, powiem ci z kim będę się pierdolił, mam przy sobie młodą dupę, wyrucham ją tak że nie będzie mogła chodzić przez tydzień.

-Huj mi do tego?

-Może tak a może nie, ta dupencja ma na imię Evelyn!

Kurwa-zakląłem szpetnie w myślach.

-Tak twoja Evelyn, mam ją od kilku dni, będę ją rżnął aż będą wióry lecieć,  co ty na to? Nie wiem czy cię to obchodzi, jeśli nie, to ją wyrucham i zabiję, to będzie twoja wina Fabio, może ci na niej nie zależy ale Milan straci matkę jeśli tego chcesz to...

-Czekaj-rzuciłem wściekle- Czego ty tak naprawdę kurwa chcesz?

-Zrobimy wymianę, przyjadę po Bryn a Evelyn ci oddam jeszcze dziś całą i nietkniętą masz moje słowo.

-Jak możesz to robić własnej córce?

-Jestem jej ojcem, to moja krew, dzięki niej zawiąże bardzo korzystny sojusz z Włochami, Bryn musi spełnić ten obowiązek, już ci mówiłem Bryn nie jest dla ciebie mało tego powiesz jej że jej nie chcesz i ma wrócić do ojca, gdzie jej miejsce.

-Co takiego?

-No tak , ma uwierzyć że jej nie chcesz, inaczej będzie stawiać opór, masz ją przy mnie przekonać że kochasz inną.

-Ty chory skurwielu, nigdy jej nie skrzywdzę.

-Zrobisz co ci każę albo odstrzelę łeb tej małej szmacie a potem zabiorę się za twojego syna!

-Nie zadzieraj ze mną Morozow.

Rozłączył się nim zdążyłem zadziałać Sergio wpadł do salonu z Ivanem.

Don 2- FabioDonde viven las historias. Descúbrelo ahora