Rozdział 12

613 27 8
                                    

Evelyn

-Zrobiłaś to?-zapytał Trey.

-Tak, zawiozłam mu syna! 

-I dlaczego wracasz po dwóch dniach?-Trey był wściekły i pił piwo-Dzwoniłem do ciebie, miałem cię szukać.

-Fabio zabrał mi telefon, nie był z początku zachwycony, zrobił testy Dna i w końcu mnie wypuścił.

-No i mamy smarkacza z głowy, jest przy ojcu, tam gdzie jego miejsce.

Rozpłakałam się-To mój syn, kocham go nie chce oddawać go Fabio.

-Chyba kurwa żartujesz-Trey z hukiem odstawił butelkę- Tyle lat wychowywałem twojego bachora! Dość!  Oddałaś go ojcu i zapominasz o nim jasne?

-Nie mogę, ale wiem że tam będzie mu lepiej, chcę go odwiedzać, nie zabronisz mi.

-Co? Kogo chcesz odwiedzać? Smarkacza czy jego tatusia? Myślisz że nie wiem jaką ci przyjemność sprawiało rżnięcie się z nim? Kiedy się z nim pierdoliłaś pomyślałaś o mnie? Nie na dodatek zaczęło ci się to podobać tak bardzo że zrobiłaś sobie z nim dzieciaka, chcesz do niego wrócić co? Taki jest dobry w pierdoleniu cię?

-On mnie nie chce poza tym ma narzeczoną, załamałam mu serce, nienawidzi mnie! A ty wziąłeś za mnei dość pieniędzy od  Juliany, nie masz prawa mi to teraz wypominać i zostawiłam go przed ślubem jak chciałeś!

-Jesteś sprzedajną kurwą rozłożysz nogi przed każdym kto zapłaci.

-Więc czemu ze mną jesteś? Pozwól mi odejść.

-Żebyś mogła do niego wrócić? Mowy nie ma, twoja przyjaciółka zakichana zrujnowała mi życie podsuwając cię temu Ponte.

-Ale pieniądze od niej wziąłeś.

-Przynajmniej chociaż to! 

-Będę odwiedzać syna czy ci się to podoba czy nie!
Zebrałam ze stołu torebkę chcąc wyjść.

-Dokąd to?

-Przewietrzyć się tego też mi nie wolno?

Odepchnęłam go i wyszłam trzaskając drzwiami, gdybym wiedziała co mnie czeka może zostałabym w domu.

***

Jak tylko wyszłam na ulicę miałam wrażenie jakby mnie ktoś śledził, szłam chodnikiem gdy jakieś auto powoli jechało za mną, obejrzałam się ale  auto miało przyciemnione szyby, nie mogłam widzieć nawet kierowcy, przyśpieszyłam a ono wciąż za mną jechało, zaczęłam biec a auto ruszyło za mną ,a  wiec mnie śledziło, wyskoczyłam na jezdnię i nie wiem skąd wzięło się to drugie auto, wpadłam na maskę i odbiłam się od niej, upadlam na podłogę, pociemniało mi w oczach, auto się zatrzymało, ktoś wysiadł, dostrzegłam czyjeś czarne buty, ktoś schylił się do mnie i poczułam zapach eteru, ogarnęła mnie ciemność.

Obudziłam się, nie wiedziałam gdzie jestem, było ciemno, siedziałam w ciemnym pomieszczeniu gdzie nawet okna nie było, czułam stęchliznę i wilgoć, mogłam znajdować się w piwnicy, nie wiedziałam czy jest dzień czy noc i która jest godzina i nie wiem jak długo tu siedziałam, kto mnie porwał, czego ode mnie chciał, nie byłam nikim ważnym i byłam biedna więc okupu za mnie nie dostaną.

Drzwi się otworzyły i jasne światło z zewnątrz niemal mnie oślepiło.

Jakiś stary facet koło sześćdziesiątki stanął przede mną a za nim dwóch jego goryli równie paskudnych na gębie jak on sam.

-Witaj mała suczko!-uśmiechnął się złośliwe-Mam nadzieję że moi chłopcy nie byli dla ciebie zbyt ostrzy ale ty pewnie lubisz ostre traktowanie co?

Don 2- FabioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz