Rozdział II "JA"

1.9K 48 23
                                    

3miesiące  wcześniej , Kolumbia, Medellín

LAYLA

   Dziś jest dwudziesty szósty  luty czyli dzień  moich trzynastych  urodzin.

  Wstałam tego dnia wcześniej niż zwykle bo obiecałam pomóc rodzicom w przygotowaniach do mojego przyjęcia. Co prawda nie za bardzo lubię gości w domu, nie jestem zbyt towarzyskim dzieckiem ale.. prezenty lubię więc nie będę narzekać.

  Wyszłam z pokoju jeszcze w piżamie i udałam się w stronę  kuchni bo tam zapewne od samego świtu przebywa mama. Nasz dom jest mały i skromny, nie należymy do bogatych rodzin ale także nie umieramy z głodu. Mieszkamy w dzielnicy dla tych przeciętnych. I tak jest dobrze, nie mamy na co narzekać. Lubię nasz dom i jego wystrój, jest o wiele bardziej przytulny niż wnętrza wielkich willi  moich znajomych ze szkoły.

Po przekroczeniu progu kuchni ujrzałam moją uśmiechniętą od ucha do ucha mamę . Andrea to piękna, szczupła , średniego wzrostu kobieta o oczach błękitnych jak ocean . Ma gęste blond  włosy, chociaż naturalnie jest szatynką .Pofarbowała je po urodzeniu bliźniaków. Jak to mówi „nie będzie widać, że siwieje ze stresu przez wasze zachowanie" Ich długość jest mniej  więcej do ramion.  Ma charakterystyczne piegi na nosie, na które ciągle narzeka. Natomiast ja uważam, że ją upiększają i sama chciałabym takie mieć. Jest najmilsza osobą jaką znam. Można powiedzieć, że ma  serce na dłoni. Angażuję się we wszystkich możliwych akcjach charytatywnych i uwielbia pomagać. Dlatego uważam, że jest pielęgniarką z powołania. Co prawda dużo pracuje ale to idealna praca dla niej i widzę po niej, że kocha to co robi.

Podeszłam ją przytulić na przywitanie. Każdego dnia po przebudzeniu witamy się w ten sposób.

- Poczekaj chwilę słońce – powiedziała do mnie.- Sebastian!! No ile można na Ciebie czekać! Nawet twoja córka wygrzebała się z łóżka szybciej od ciebie! – poirytowana zakryła twarz ręką i pomachała głową ze zrezygnowaniem.

Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się pod nosem.

- Widzisz jak to jest z facetami.. istna porażka. Lepiej żyj sobie sama. Będziesz miała święty  spokój i zdrowie psychiczne w dobrym stanie. Ahh no i kup może  psa obronnego na pewno lepiej się sprawdzi w kwestii bezpieczeństwa niż osiemdziesiąt procent  mężczyzn.

- Rzecz jasna ja należę do tych dwudziestu procent facetów, którzy dla swojej kobiety w ogień pójdą – powiedział tata wchodząc do kuchni. Sebastian jest bardzo wysoki i dobrze zbudowany( co dość dziwne patrząc na to, że je swoją porcje obiadu , a później jeszcze kończy danie  po mnie, po bliźniakach i czasami nawet po mamie)Jego włosy są jasno brązowe i zawsze perfekcyjnie przystrzyżone. Ma przepiękne zielone oczy. Jest  to najładniejszy odcień zieleni  jaki kiedykolwiek miałam okazje zobaczyć i bardzo mu ich zazdroszczę . Od niedawna ma delikatny zarost bo upiera się, że koniecznie chce zapuścić brodę co niekoniecznie spodobało się mamie. Tata to nasza złota rączka, naprawi dosłownie wszystko. Jest najlepszym mechanikiem w kraju i najzabawniejszym zarazem. Nie ma możliwości, że ktoś w obecności Sebastiana będzie smutny.

- Ciebie to nawet do mężczyzn nie zaliczamy mój drogi. Jak widać nadal jesteś na etapie dojrzewania -powiedziała mama wskazując na jego kolorową koszulę w samochody z bajki „Auta"- A co do ognia to nawet ogniska człowieku nie potrafisz zrobić. I jakby coś nam groziło to zapewne  zakryłbyś się mną - odpowiedziała Andrea drocząc się z tatą.

Kocham słuchać ich dyskusji.

-Jak to nie potrafię zrobić ognis..zaczął tata ale szybko mu przerwałam.

- Przypomnij sobie zeszłe lato,  jak podpaliłeś sobie rękaw, a później... chciałeś ugasić ogień no i .. podpaliłeś nam namiot- Powiedziałam śmiejąc się.-  Także wiesz może jednak faktycznie wybiorę psa on mi nie spali domu- odparłam przybijając piątkę z moją mamą.

Living a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz