Rozdział V „Gorzej niż źle"

1.3K 36 10
                                    

                                          28. Maja 2008 KOLUMBIA, Medellin

Layla

Gdy dojechaliśmy na komisariat, policjant imieniem Tom zaprowadził mnie do jednego z pomieszczeń. Prawdopodobnie było to jego biuro bo z filmów wiem, że pokój przesłuchań tak nie wygląda.

-Panie przodem- otworzył mi drzwi i gestem ręki wskazał, że mam wejść.

W środku była już jakaś kobieta. Miała długie, gęste i rude włosy. A jej oczy zdobiły duże okulary ze złotymi oprawkami. Na mój widok wstała z krzesła i podała mi rękę. Była bardzo niska i szczupła.

-Cześć, mam na imię Sidney.

-Layla- odparłam i podałam rękę.

-To jest pani psycholog, chciałem żeby była obecna podczas tej rozmowy- powiedział policjant po czym zajął miejsce za biurkiem.

-Gdzie teraz są twoi rodzice? Próbowaliśmy się z nimi skontaktować ale nikt nie odbierał.

Pamiętałam jedne z ostatnich słów mamy.. o tym aby nikomu nie ufać dlatego w pierwszej kolejności nie zadzwoniłam na policje tylko uciekłam jak najdalej byłam w stanie. Może nie powinnam była opowiadać o tym Victorii.. ale to siostra taty, na pewno mama nie miała jej na myśli gdy mówiła, ż nie mogę nikomu ufać. Mam nadzieję, że nie popełniłam błędu i ciocia nie zginęła przeze mnie. Przez to, że powiedziałam jej całą prawdę..

Jednak teraz gdy tu siedzę, gdy zginęła kolejna osoba z mojej rodziny może najwyższa pora prosić o pomoc.. może mi tez grozi niebezpieczeństwo, a nie mam już nikogo kto mógłby mnie ochronić . W końcu policja jest od tego aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo.

-Nie mogą być tymi złymi – powiedziałam do siebie w myślach.

Już chciałam wszystko wyznać gdy przez szybę zobaczyłam znajomego mężczyznę. Te blizny na twarzy.. ten płaszcz.. To był on.. to musiał być on. Jestem tego pewna. Czułam jak zawartość żołądka podjeżdża mi do gardła. Obserwowałam przez chwilę tego przerażającego mężczyznę.

Co on robił na komisariacie, czego on tu szuka.

Witał się ze wszystkimi jakby byli jego dobrymi znajomymi. Po chwili ujrzałam coś czego tak bardzo nie chciałam zobaczyć. Niby się domyślałam.. ale tak bardzo nie chciałam, żeby moje podejrzenia okazały się słuszne.

Pod jego podwiniętym płaszczem widać było odznakę policyjną. Zabójca moich rodziców to policjant.. Czułam jak robi mi się duszno i kręci mi się w głowie. Znów poczułam jak strach przejmuje kontrolę nad moim ciałem.

-Layla? Jesteś tu? – psycholog położyła rękę na moim ramieniu co sprawiło, że się ocknęłam.

-yy tak tak.. – jąkając się odparłam.

Nie wiedziałam jak powinnam się teraz zachować.

Powiedzieć prawdę? Uciec? Kłamać im w żywe oczy? Czy może nic nie mówić i poczekać aż dadzą mi święty spokój.. Żadna z tych opcji nie wydawała się sensowna.

-Zatem gdzie są twoi rodzice? Ponowił pytanie Policjant.

-Wyjechali w sprawach służbowych- skłamałam gdyż bałam się powiedzieć prawdę skoro wśród policjantów, którzy rzekomo chcą mi pomóc znajduję się morderca rodziców.

-Okej.. a powiedzieli ci może gdzie pojechali w tych sprawach służbowych?

-Nie..nie przypominam sobie.

-Dobrze, spróbujemy ich namierzyć.- A teraz musimy o czymś porozmawiać.

Patrzyłam na policjanta mierząc go wzrokiem, nawet nie mrugałam.

Living a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz