Rozdział XXV „Nowa ja"

675 30 17
                                    

Witaaam wszystkich!!

Dzisiejszy rozdział troszeczkę inny.. wprowadzić może trochę zamieszania( tak wiecie żeby nie było za spokojnie)

Także koniecznie mi napiszcie jakie są wasze odczucia!

Bawcie się dobrze podczas czytania see you soon.

***

Dwadzieścia pięć lat wcześniej.

Medellin, Kolumbia.

Andrea.

Dziś mija rok odkąd moje życie całkowicie się odmieniło.  Dziś mija rok odkąd przestałam bać się o swoje życie.

„Już wszystko dobrze"- powtarzam sobie każdego dnia patrząc w lustro. W złote lustro w moim pięknym domu.

Tak, tak.. Ja naprawdę Mam swój dom.. to wszystko wydaje się nieprawdopodobne.

„Jak dobrze, że ten koszmar się już skończył"- szepta mój mąż do mojego ucha każdego wieczoru zanim zamknę powieki i zapadnę w sen.

Sen głęboki prawie jak ten zimowy.

Jak to jest nie mieć koszmarów? Jak to jest przespać całą noc?

Ohhh to cudowne uczucie.. doprawdy piękne.

W końcu nastał spokój.

Cisza otula moje ciało każdego dnia. Zero krzyku, zero przemocy.

Od roku jestem nieskazitelnie czysta... oczywiście mowa tu o moim ciele.

Zero krwi, zero siniaków, zero zadrapań.

Patrzę na siebie i widzę dojrzałą i jakże elegancką kobietę. Dlaczego wcześniej tak nie wyglądałam?

Moje ciało zostało wyprane z brudów mojego wcześniejszego życia.  Brudów, których nie potrafiłam z siebie zmyć przez tyle lat. Brudów, które mnie dotknęły z przypadku. Nie chciałam ich, nie potrzebowałam.

Zawsze byłam dobrym człowiekiem. Nie pakowałam się w kłopoty.

To kłopoty przyszły do mnie same. Przyciągałam je tak samo jak drzewo przyciąga uwagę piorunów podczas burzy.

Oh  jak ja nienawidziłam mieć kłopotów... Za dużo stresu.. A ja nienawidzę stresu. Dlatego tak bardzo próbowałam uciec od nieszczęścia, które za mną chodziło.

Ale przed przeznaczeniem nie uciekniesz.

Nikt cię nie pyta czy chcesz się urodzić blondynką czy brunetką. Nikt cię nie pyta czy chcesz mieć piegi czy nie. Nikt cię nie pyta czy lubisz kłopoty...

Jednakże nic nie dzieje się bez powodów. I Prędzej czy później zrozumiesz, że spotkał cię właściwy los... Prędzej czy później wszystko nabierze sensu choć na obecną chwile może to się wydawać głupie i nielogiczne.

To też dlatego ja.. przez jakiś czas lubiłam te kłopoty.

-Kochanie..- wyszeptał Sebastian i złożył czuły pocałunek na moim czole.- Jak się spało?

-Wyśmienicie- odpowiedziałam i przeczesałam ręką swoją czuprynę na głowie. –Która godzina?- zapytałam zdezorientowana gdy zobaczyłam, że Sebastian jest już wykąpany i ubrany, a to akurat podejrzane żeby mój mąż wstał przede mną.

- Dziewiąta- odpowiedział krótko, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

-Więc co się stało, że już nie śpisz?

-Chciałem zrobić ci niespodziankę – z tymi słowami wysunął zza pleców piękny bukiet dalii. To moje ulubione kwiaty więc gdy zobaczyłam ten ogromny bukiet od razu rzuciłam się na Sebastiana i mocno go wycałowałam.- Mam wrażenie, że kochasz te kwiaty bardziej niż mnie.

-Cóż.. nie mylisz się- zażartowałam.- A co to za okazja?- spojrzałam na niego mrużąc oczy.

-Równy rok odkąd znowu możemy być szczęśliwi.

Czy takie życie nie jest wspaniałe? Idealny mąż, idealny dom, idealna okolica.

Cieszyłam się każdą chwilą mojego nowego życia. Doceniałam wszystko co miałam. Moje życie przez ten rok naprawdę było idealne.

Aż zbyt idealne ...ale mimo to, za nic w świecie nie spodziewałam się, że cokolwiek może zaburzyć ten spokój i harmonię, do której już zdążyłam się przyzwyczaić.

***

Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic po czym założyłam na siebie fioletowy, satynowy szlafrok.

W jednej ręce trzymałam książkę,  w drugiej zaś kawę.

Udałam się na taras by zasiąść na mojej ukochanej, drewnianej ławeczce.

Pogoda była dziś piękna. Czuć, że lato zbliża się wielkimi krokami. Kocham lato. Kocham moje nowe życie.

Pochłaniałam stronę za stroną gdy mój telefon zaczął dzwonić.

Połączenie od- Numer nieznany.

Przez chwilę zastanawiałam się czy odbierać. Lęki przeszłości podpowiadały abym zignorowała połączenie.. Niegdyś nieznany numer nie oznaczał nic dobrego. Zwiastował zło, problemy, cierpienie i nienawiść. Nienawiść do siebie i do wszystkich ludzi wokół.

Ale przecież jestem już kimś zupełnie innym.

Jeśli chcę być normalna muszę zacząć żyć normalnie... albo przynajmniej spróbować.

-Halo? – zapytałam niepewnie, lekko drżącym głosem.

-Nie sądziłam, że odbierzesz- odezwał się niski, kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki.

-Miałaś już nigdy więcej do mnie nie dzwonić. Obiecałaś mi to!-  odparłam lekko przerażona gdyż od razu rozpoznałam kobietę, która do mnie zadzwoniła.

-Uwierz mi, że Nie miałam wyboru.

-Zawsze jest jakiś wybór.- mruknęłam pod nosem rozglądając się na boki. Nie chciałam aby Sebastian tu przyszedł i dowiedział się z kim rozmawiam. Od razu wyrwałby mi telefon z ręki.. nie chciałam go niczym martwić. Układa nam się i niech tak pozostanie.

-Madison..

-Jestem Andrea. Mam na imię Andrea.

-Dobrze.. Zatem Andrea. Jest źle.. oh jest.. jest bardzo źle.. Nie wiem co robić, dlatego do ciebie dzwonię. Wszystko wymknęło się spod kontroli...- kobieta mówiła co raz bardziej spanikowanym głosem.

-Co wymknęło się spod kontroli? Przecież mówiłaś, że zamknęłaś tą sprawę.- Moje serce zaczęło uderzać tak mocno jakby chciało rozerwać moją klatkę piersiową na strzępy.

-Też tak myślałam.. Ale on wie Mad..- Odchrząknęła i od razu się poprawiła. - Andrea on wie. Cała „Lista Z" jest zagrożona... Nasze życie jest zagrożone.. To koniec.. - wyszeptała kobieta i po chwili usłyszałam jak zaczyna płakać.

Ona nigdy nie płakała.

-Coś wymyślimy obiecuje. Pomogę ci- obiecałam mimo, że nie do końca wiedziałam jak tego dokonać.

-To nie wszystko... Jest jeszcze jedna sprawa.

-Jaka sprawa?- zapytałam, a moje ciśnienie w dalszym ciągu podskakiwało jak na trampolinie.

-Jestem w ciąży.

***

Dziś króciutki bo to tylko fragment z przeszłości, a wszystkiego zdradzać wam od razu nie chcę. Wiecie, musicie sami pokombinować haha

Dziękuje wszystkim co tu są i nadal czytają!

Living a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz