Rozdział XII "trening czyni mistrza"

968 39 1
                                    




24.10.2008.  Teksas, Austin.

Layla

-No już wstawaj. Ile można spać?!- z głębokiego snu zbudził mnie chrypliwy  głos Emmy. 

Chciałam podnieść się do pozycji siedzącej lecz ból całego ciała mi to uniemożliwił.

-Powoli młoda, powoli. Uważaj na szwy. –Powiedział spokojnym tonem głosu Liam.

-NA SZWY?- zapytałam i przyłożyłam dłoń do mojej skroni.

-Nie o te szwy mi chodziło ale okej. –Liam pokazał palcem na mój brzuch. Podwinęłam kawałek bluzki i ujrzałam zaszytą ranę, która sięgała od połowy brzucha aż do biodra.

Świetnie. Wygląda na to, że jest gorzej niż myślałam.

Opadłam z powrotem głową na miękką  poduszkę.

-Oprócz szwów masz stłuczony nos i nadgarstek. Także nie jest źle, chwilę odpoczniesz i wracamy do treningów.- Ian powiedział to z takim spokojem jakbym właśnie spadła z roweru, a nie została pocięta nożem.

-no szczerze mówiąc Myślałem, że gorzej skończysz jak zobaczyłem jak beznadziejnie ci idzie.

-No co ty, a ja myślałam, że wygrałam ten pojedynek.- zmierzyłam Liama wzrokiem. Przecież nigdy się nie biłam więc cud, że w ogóle żyję.  Moje ciało zdobi już wystarczająca ilość blizn..., a teraz doszły kolejne.

-Już wolałem cię jak spałaś- Liam uśmiechnął się w ten typowy dla niego arogancki i wyniosły sposób po czym odszedł. Mimo, że za mną nie przepada nie wzbudza we mnie strachu.  Co jest dosyć dziwne, przecież jest przestępcą. Jest na co dzień osobą niebezpieczną i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dlaczego zatem on mnie nie przeraża?

Zaczęłam się zastanawiać jak bardzo moje życie się zmieniło skoro będąc w takim miejscu...wcale nie czuję się tak źle.

-Przyniosłam ci coś do zjedzenia gdyż pora obiadowa cię ominęła, a taka chuda nam się na nic nie przydasz.- uciekłam wzrokiem od Emmy. To prawda... moje ciało to same kości. Moja figura jest odrażająca. Emma jest wysoka i bardzo dobrze zbudowana. Od razu widać, że na siłowni spędza dużo czasu. Mimo, że jest muskularna nie traci przy tym wdzięku. Ma śliczne długie rzęsy i pełne, jasnoróżowe usta. Czuje się przy niej jak brzydkie kaczątko.

-Hej Ian, możesz nas zostawić na chwilę same? Chciałabym zamienić z Layla słowo.- Czarnowłosa zwróciła się w miły i uprzejmy sposób do Iana. Mimo, że mówiła do niego przez cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku.

Ian pokiwał głową i bez słowa odszedł.

-To ja opatrzyłam ci wszystkie rany.- nadal miałam wzrok wbity w sufit.

-Dziękuje...- odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.

-Nie oto mi chodzi- W końcu odważyłam się spojrzeć prosto w jej zielone tęczówki.

Patrzyłam na brunetkę pytająco gdyż nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi.

-Widziałam wszystko Layla.- mhm, a więc oto jej chodzi, no tak.

-To nic takiego.- odpowiedziałam krótko, nie miałam siły teraz na tą dyskusje. Ten temat jest dla mnie trudny i wstydliwy. Nie chcę o tym z nikim rozmawiać. Wole udawać jakby to się nigdy nie wydarzyło.

-masz blizny na całym ciele. Na plecach, na nogach, na brzuch- wymieniała po kolei jakbym nie zdawała sobie sprawy z tego co widnieje na moim ciele. Pamiętam doskonale każdą bliznę. Pamiętam każdy, KAŻDY proces powstawania tych blizn. Pamiętam wszystko.- Masz blizny nawet w okolicach krocza – Emma mówiąc to ściszyła głos. –Czy.. czy.. ktoś- zaczęła się jąkać jakby bała się zadać to pytanie.

Living a lieWhere stories live. Discover now