rozdział 3

211 12 7
                                    

     Laura rozważała kilka opcji jak rozwiązać zagadkę zaginionej bransoletki. Finalnie postanowiła zadziałać jak najprostszym sposobem. Tego samego dnia, jak każdego późnego wieczoru zasiadła przed kominkiem w pokoju wspólnym. Miała przy sobie złoty sygnet, pożyczony od Ominisa. Dziewczyna była zdumiona, jak łatwo udało się jej go zdobyć bez żadnych dociekliwych pytań z jego strony.

     Gdy zegar, stojący w kącie pokoju wspólnego Slytherinu, wybił godzinę 1:00 Laura przystąpiła do działania. Już od kilku minut słyszała z oddali dziwne odgłosy. Wyciągnęła sygnet z kieszeni i położyła go na drewnianym stoliczku obok fotela. Ułożyła się wygodnie, przymknęła powieki i przystąpiła do udawania, że śpi. Przez całe popołudnie, zamiast pracować nad referatem dla profesor Garlic, wolała studiować w bibliotece wszystkie księgi dotyczące snu. Skrycie miała nadzieje, że znajdzie tam rozwiązanie na dręczącą ją bezsenność. Niestety, nie znalazła tam żadnej wzmianki, która przypominałaby jej przypadek.

     Zamiast tego nauczyła się jak opanować zaklęcie, które spowalniało rytm serca tak, aby przypominało jak to podczas snu. Wzięła swoją różdżkę w dłoń i przyłożyła jej koniec do swojej klatki piersiowej. Zaklęcie zadziałało dopiero po chwili. Laura odchyliła głowę do tyłu i czekała na odpowiedni moment.

     Wystarczyło tylko kilka minut udawanego snu, a Ślizgonka już czuła przy sobie czyjąś obecność. Tuż za fotelem, na którym siedziała usłyszała wyraźny szmer, a chwilę później charakterystyczny metaliczny dźwięk zwiastujący zniknięcie sygnetu ze stoliczka. Gdy tylko to się stało, dziewczyna gwałtownie stanęła na nogi z wyciągniętą różdżką w kierunku, w którym przypuszczała, że znajduje się złodziej. Niestety, nikogo tam nie było.

- Lumos. - wyszeptała zaklęcie, a jej różdżka oświetliła niemal całe pomieszczenie. Wytężyła swój wzrok najbardziej jak tylko mogła i w końcu zauważyła coś przebiegającego w stronę schodów kierujących do wyjścia.

     Dziewczyna bez zastanowienia porwała się w pogoń za złodziejem. Gdy tylko zbliżyła się do drzwi prowadzących na korytarz, rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i biegła dalej. Nie bała się, że ktoś ją przyłapie. Wiedziała, że nawet jak dostanie szlaban, to w słusznej sprawie. Biegła najszybciej, ale jednocześnie najciszej jak tylko mogła. Doganiając złodziejaszka na zakrętach korytarza, już była niemalże pewna, że ma do czynienia z niuchaczem.

     Laura już prawie traciła go z pola widzenia. Zwierzę było czarne, przez co zlewało się z otoczeniem, a do tego bardzo szybkie i zwinne. Ciemnowłosa już zastanawiała się, czy nie odpuścić. W końcu już wiedziała, kto stoi za grabieżami uczniowskiej biżuterii. Złapaniem go mógłby zająć się już ktoś inny. Nagle jednak zauważyła, jak niuchacz gwałtownie skręca w ślepą uliczkę. Wbiegła tam za nim, ciesząc się, że w końcu go dogoniła.

- Mam cię. - wyszeptała, wyskakując zza filara z wyciągniętą cap-sakwą. Niuchacza jednak tam nie było. Laura osłupiała. Odwróciła głowę w bok i uświadomiła sobie, że stoi obok wejścia do Krypty. Rozglądnęła się, czy nie ma nikogo w pobliżu po czym weszła do środka.

~*~

Krata prowadząca do Krypty otworzyła się. Dziewczyna niepewnie wślizgnęła się do środka. Niuchacz z rozbiegu wpadł prosto w ramiona osoby stojącej w samym środku pomieszczenia. Dynamicznie wspiął się na lewy bark i wtulił się szyję. Laura podeszła bliżej i dopiero wtedy zdjęła siebie zaklęcie kameleona.

- No tak. Sebastian Pieprzony Złodziej Sallow. Mogłam się domyślić, że to twoja sprawka. - stanęła przed nim i skrzyżowała ręce. Chłopak aż podskoczył z przerażenia.

- Och, cześć Laura. - odpowiedział zmieszany. Wyprostował się i wytarł swoje spocone ze zdenerwowania dłonie o uda. Ślizgonka zwróciła uwagę, że teraz aby spojrzeć mu w oczy, musiała unieść wzrok znacznie wyżej. - Nie spodziewałbym się ciebie tutaj o tej porze.

- Wzajemnie. - odwarknęła. - Musisz bardziej pilnować swojego nowego przyjaciela. Narobił w szkole niezłego zamieszania. - wskazała różdżką na niuchacza, który właśnie nieporadnie wspinał się na głowę Sebastiana.

- Nie martw się. Onyks jest wyszkolony. Nie robi nic bez mojego polecenia i tak jak ja, nie daje łatwo się złapać. - pogłaskał swojego futrzastego przyjaciela po czym puścił dziewczynie oczko.

- Czyli sugerujesz, że nie przyprowadził mnie tutaj przez przypadek? - zapytała z oburzeniem. Laura zaczęła się zastanawiać, czy to aby nie sen.

- Wierz mi lub nie, ale to akurat jest przypadek. Najwidoczniej musieliśmy się z Onyksem źle zrozumieć. - zachichotał, zerkając z troską na swojego pupila - Kazałem mu tylko nie ruszać twoich rzeczy.

- To miło z twojej strony. Widzę, że zgrany z was duet. - odpowiedziała starając się nie pokazywać, że po tych słowach jej żołądek zaczął zawiązywać się w supeł. Nastała głucha cisza. Ślizgonka chciała jak najszybciej ją przerwać, ale nie wiedziała jak. Przecież miała mu tyle do powiedzenia. Brunet po prostu stał przed nią i z delikatnym uśmiechem wpatrywał się w jej bliznę na czole, którą nabyła podczas niefortunnego wypadku ze smokiem w drodze na piąty rok do Hogwartu. Doskonale znała to jego spojrzenie. Robił tak zawsze, kiedy się stresował lub mocno nad czymś zastanawiał.

- Sebastian, musimy szczerze porozmawiać. Wiesz o tym. - przełamała się i w końcu przerwała niezręczną ciszę.

- To nie jest odpowiedni czas. Powinnaś już dawno spać. - odparł wciąż utrzymując spokojny ton głosu, co było do niego całkowicie niepodobne. Chłopak zazwyczaj łatwo się denerwował, gdy tylko musiał się przed kimś tłumaczyć. Laura przez chwilę pomyślała, że chyba w końcu zaczął dorastać.

- Nie śpię już drugą noc z rzędu, trzecia nie zrobi mi większej różnicy. - wzruszyła ramionami starając się jakoś go przełamać. Sebastian wyraźnie zmartwił się jej odpowiedzią. - Jeśli będzie trzeba, mogę siedzieć tu z tobą nawet do samego wschodu słońca. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jestem na ciebie zła. Uważam, że mi, jako twojej najlepszej przyjaciółce, należą się solidne wyjaśnienia.

- Laura, proszę zrozum. To jeszcze nie jest odpowiedni czas. - powtórzył ze smutkiem. Ślizgonka nie chcąc marnować ani chwili dłużej na bezsensowną rozmowę, postanowiła po prostu wyjść. Już była w trakcie odwrotu, gdy nagle poczuła szarpnięcie za rękę.

,,To nie sen. On naprawdę tutaj jest." powiedziała do samej siebie w myślach.

Sebastian przyciągnął ją z powrotem, nieco bliżej niż wcześniej. - Obiecuje ci, że to wyjaśnimy. - wyszeptał wywołując ciarki na jej ciele.

- O... Okej? - zaniemówiła, ponieważ pierwszy raz z tak bliska mogła spojrzeć w jego brązowe tęczówki. Czuła, że chłopak zdecydowanie narusza jej strefę komfortu. Zrobiła gwałtowny krok do tyłu i puściła jego dłoń. - Mam nadzieję, że chociaż jesteś w stanie powiedzieć mi kiedy to nastąpi.

- Szybciej niż myślisz. - uśmiechnął się lekko. Opuszczoną przez dziewczynę dłonią pogłaskał Onyksa, który cały czas siedział mu na ramieniu i grzecznie słuchał ich rozmowy. - Proszę, tylko nie mów Ominisowi, że się spotkaliśmy.

- Och, co to to nie. Jemu tak samo jak mnie, należą się wyjaśnienia. Pierwszą rzeczą jaką zrobię po wyjściu stąd, będzie właśnie poinformowanie go o tym. - stwierdziła Laura bez zastanowienia. Zdawała sobie sprawę, że w obecnej sytuacji mogła bardziej polegać na swoim drugim przyjacielu.

- Naprawdę to zrobisz? Musicie być ze sobą teraz bardzo blisko, gdy mnie nie ma. - mruknął ściskając pieści ze złości. Po tych słowach do dziewczyny dotarło, że chłopak jednak ani trochę nie dorósł. Był to wciąż ten sam zagubiony Sebastian.

- Bliżej niż myślisz. - syknęła po czym ruszyła w stronę wyjścia.

Laura nawet nie pamiętała jak wróciła do dormitorium. Leżąc już w łóżku przypomniała sobie, że nie odzyskała z powrotem bransoletki oraz sygnetu. Nie pozostało jej nic innego, jak wyczekiwać na kolejne spotkanie z Sebastianem.

PRISONER || SEBASTIAN SALLOWWhere stories live. Discover now