Nadeszło piękne jesienne popołudnie. Laura wyszła z zamku otulając się długim szalem w zielono białych barwach symbolizujących jej dom. Wzięła solidny i głęboki wdech napawając się świeżym powietrzem wypełniającym jej płuca. Słońce powoli zaczynało znikać za horyzontem malując urokliwy czerwono-pomarańczowy pejzaż. Dziewczyna zatrzymała się i przez krótką chwilę zawiesiła na nim swój wzrok. Chłodny powiew wiatru musnął jej delikatną skórę. Bezzwłocznie sięgnęła do kieszeni po skórzane rękawiczki. Z oddali dosłyszała głośne i głębokie kraczenie wron.
- Wybacz za spóźnienie. Pomyliłam wyjścia. - odezwał się zdyszany głos u jej boku. Laura wyrwała się z transu i spojrzała na swoją blond towarzyszkę.
- Nic się nie stało. Miejmy tylko nadzieję, że znajdziemy jeszcze wolne miejsca. - odpowiedziała po czym obie ruszyły przed siebie. Zimne powietrze w ruchu gwałtownie załzawiło jej oczy oraz zatkało nos.
- Everett zdradził mi, gdzie jest boczne wejście. Jeśli je znajdziemy będziemy mieć najlepszy widok. - odparła Mercy z uśmiechem.
- W takim razie prowadź. - mruknęła pozwalając jej być o krok do przodu. Nie mogła oderwać spojrzenia od jej długich powiewających na wietrze blond loków.
- Bardzo ci dziękuję, że zgodziłaś się mnie zabrać. Nie wyobrażam sobie kolejnego popołudnia spędzonego z nosem w książkach. - powiedziała z wdzięcznością. Laura niekontrolowanie parsknęła.
- Żaden problem. Chętnie ci wszystko pokażę. Nie bój się zadawać pytań. - odpowiedziała zachęcająco. Na twarzy Mercy pojawił się szczery uśmiech. - Tak w ogóle to jak sobie radzisz? Rok temu byłam w tym samym miejscu, co ty. Wiem, że nie jest łatwo.
- Jest świetnie. Bardzo mi się tu podoba. Mam dużo do nadrobienia, ale dzięki zajęciom pozalekcyjnym powoli wychodzę na prostą. - stwierdziła po czym poprawiła swój szal, który dokuczliwie cisnął się jej na twarz. - Choć gdybym miała się już czegoś czepiać, to nie ukrywam, że ten przeklęty poltergeist Irytek przyprawia mnie już o bóle głowy. Ilekroć usłyszę jego nieznośny śmiech, mam ochotę rzucić w niego czymkolwiek co znajdę pod ręką.
- Musisz uzbroić się w anielską cierpliwość. Na niego nie ma niestety żadnego sposobu. - wzruszyła ramionami. - Nie poznałam jeszcze ucznia, który by pałał do niego sympatią lub nie miał przez niego problemów. Lepiej przy nim uważać, bo wszystko mówi nauczycielom.
- Ty też miałaś przez niego problemy? - spytała z ciekawości. W tej samej chwili stanęła w miejscu i wskazała wąskie przejście zza którym wyłaniały się strome drewniane schody. Laura uniosła brwi ze zdziwienia.
- I tak, i nie. - westchnęła po czym ruszyła przodem po niestabilnych stopniach. Blondynka zagryzła dolną wargę i szła tuż za nią. - Irytek przyłapał mnie i Sebastiana w Dziale Ksiąg Zakazanych. Lecz w związku z tym, że były to moje pierwsze dni w Hogwarcie Sebastian wziął całą winę na siebie.
- Byliście w Dziale Ksiąg Zakazanych?! - pisnęła podpierając się o ciężką drewnianą belkę. Laura przewróciła oczami i przyspieszyła kroku. Ich droga na szczyt trybun zdawała się nie mieć końca. - Dlaczego? Przecież sama nazwa mówi...
- Doskonale wiem co mówi nazwa, Mercy. Jest głupia. - warknęła zza ramienia. Gdy uniosła swój wzrok w końcu ujrzała skrawek nieba. - Wcale nie jest tam aż tak niebezpiecznie, jak straszą nas nauczyciele. Połowa rzeczy to jakieś starocie i repliki.
- Moja noga tam nigdy nie postanie. - fuknęła zarozumiałe na co Laura wybuchła gromkim śmiechem. W końcu wyszły na szczyt.
- Nigdy nie mów nigdy. - wydukała podając jej dłoń. Blondynka pokręciła głową i z jej pomocą wygramoliła się na drewniany podest. Widok boiska zaparł im dech w piersiach.
![](https://img.wattpad.com/cover/339731490-288-k247500.jpg)
CZYTASZ
PRISONER || SEBASTIAN SALLOW
FanfictionMłoda Ślizgonka, tuż po zawładnięciu mocą starożytnej magii, powraca do Hogwartu na swój szósty rok nauki. Tym razem bez nadzoru obrońców oraz ich żmudnych prób. Można by pomyśleć, że w końcu nadszedł czas by zacząć życie, jak każda przeciętna ucze...