rozdział 22

204 12 8
                                    

Nadeszło piękne jesienne popołudnie. Laura wyszła z zamku otulając się długim szalem w zielono białych barwach symbolizujących jej dom. Wzięła solidny i głęboki wdech napawając się świeżym powietrzem wypełniającym jej płuca. Słońce powoli zaczynało znikać za horyzontem malując urokliwy czerwono-pomarańczowy pejzaż. Dziewczyna zatrzymała się i przez krótką chwilę zawiesiła na nim swój wzrok. Chłodny powiew wiatru musnął jej delikatną skórę. Bezzwłocznie sięgnęła do kieszeni po skórzane rękawiczki. Z oddali dosłyszała głośne i głębokie kraczenie wron.

- Wybacz za spóźnienie. Pomyliłam wyjścia. - odezwał się zdyszany głos u jej boku. Laura wyrwała się z transu i spojrzała na swoją blond towarzyszkę.

- Nic się nie stało. Miejmy tylko nadzieję, że znajdziemy jeszcze wolne miejsca. - odpowiedziała po czym obie ruszyły przed siebie. Zimne powietrze w ruchu gwałtownie załzawiło jej oczy oraz zatkało nos.

- Everett zdradził mi, gdzie jest boczne wejście. Jeśli je znajdziemy będziemy mieć najlepszy widok. - odparła Mercy z uśmiechem.

- W takim razie prowadź. - mruknęła pozwalając jej być o krok do przodu. Nie mogła oderwać spojrzenia od jej długich powiewających na wietrze blond loków.

- Bardzo ci dziękuję, że zgodziłaś się mnie zabrać. Nie wyobrażam sobie kolejnego popołudnia spędzonego z nosem w książkach. - powiedziała z wdzięcznością. Laura niekontrolowanie parsknęła.

- Żaden problem. Chętnie ci wszystko pokażę. Nie bój się zadawać pytań. - odpowiedziała zachęcająco. Na twarzy Mercy pojawił się szczery uśmiech. - Tak w ogóle to jak sobie radzisz? Rok temu byłam w tym samym miejscu, co ty. Wiem, że nie jest łatwo.

- Jest świetnie. Bardzo mi się tu podoba. Mam dużo do nadrobienia, ale dzięki zajęciom pozalekcyjnym powoli wychodzę na prostą. - stwierdziła po czym poprawiła swój szal, który dokuczliwie cisnął się jej na twarz. - Choć gdybym miała się już czegoś czepiać, to nie ukrywam, że ten przeklęty poltergeist Irytek przyprawia mnie już o bóle głowy. Ilekroć usłyszę jego nieznośny śmiech, mam ochotę rzucić w niego czymkolwiek co znajdę pod ręką.

- Musisz uzbroić się w anielską cierpliwość. Na niego nie ma niestety żadnego sposobu. - wzruszyła ramionami. - Nie poznałam jeszcze ucznia, który by pałał do niego sympatią lub nie miał przez niego problemów. Lepiej przy nim uważać, bo wszystko mówi nauczycielom.

- Ty też miałaś przez niego problemy? - spytała z ciekawości. W tej samej chwili stanęła w miejscu i wskazała wąskie przejście zza którym wyłaniały się strome drewniane schody. Laura uniosła brwi ze zdziwienia.

- I tak, i nie. - westchnęła po czym ruszyła przodem po niestabilnych stopniach. Blondynka zagryzła dolną wargę i szła tuż za nią. - Irytek przyłapał mnie i Sebastiana w Dziale Ksiąg Zakazanych. Lecz w związku z tym, że były to moje pierwsze dni w Hogwarcie Sebastian wziął całą winę na siebie.

- Byliście w Dziale Ksiąg Zakazanych?! - pisnęła podpierając się o ciężką drewnianą belkę. Laura przewróciła oczami i przyspieszyła kroku. Ich droga na szczyt trybun zdawała się nie mieć końca. - Dlaczego? Przecież sama nazwa mówi...

- Doskonale wiem co mówi nazwa, Mercy. Jest głupia. - warknęła zza ramienia. Gdy uniosła swój wzrok w końcu ujrzała skrawek nieba. - Wcale nie jest tam aż tak niebezpiecznie, jak straszą nas nauczyciele. Połowa rzeczy to jakieś starocie i repliki.

- Moja noga tam nigdy nie postanie. - fuknęła zarozumiałe na co Laura wybuchła gromkim śmiechem. W końcu wyszły na szczyt.

- Nigdy nie mów nigdy. - wydukała podając jej dłoń. Blondynka pokręciła głową i z jej pomocą wygramoliła się na drewniany podest. Widok boiska zaparł im dech w piersiach.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PRISONER || SEBASTIAN SALLOWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz