- Jesteście. W samą porę. - przywitała ich, jak zwykle uśmiechnięta, profesor Garlic. Złożyła razem swoje dłonie i przyłożyła je do ust, aby się ogrzać. Tak jak Laura przypuszczała, w szklarniach wieczorami było bardzo zimno.
- Dobry wieczór, pani profesor. - odpowiedzieli niemal w tym samym czasie. To miejsce o tak później porze miały niesamowity klimat. Blade światło księżyca przedzierało się przez szyby, a rośliny rzucały różnokształtne tajemnicze cienie. Jedynym oświetleniem były gdzieniegdzie poustawiane lampiony oraz radośnie latające świetliki.
- Nigdy bym się was tutaj nie spodziewała. - odparła zawiedzionym głosem. - Ale każdemu zdarza się coś naskrobać, prawda? - Ślizgoni uśmiechnęli się delikatnie i przytaknęli głowami. Woleli nie wgłębiać się w szczegóły. - No dobrze, kwiatuszki. Szlabany u mnie zdążają się bardzo rzadko. Macie szczęście, bo większość uczniów wychodzi z nich z uśmiechem. Nieraz zdarzało się, że specjalnie rozrabiali, aby tylko móc mnie odwiedzać po lekcjach. - zachichotała.
- Nie dziwnego, pani profesor. Jest pani jedną z najlepszych nauczycieli w Hogwarcie. - podlizał się Sebastian.
- Nie ma lepszych lub gorszych, kwiatuszku. Ale dziękuję. - odpowiedziała uśmiechając się ciepło w ich stronę. Jej rude włosy lśniły w migotającym świetle lampionu. - Zazwyczaj szlabany uczniowie odbywają osobno lecz moja wyjątkowa prośba wymaga współpracy przynajmniej dwóch osób. Czy znacie może takie stworzenie jak lunaballa?
- Oczywiście, pani profesor. - powiedziała z zapałem Laura, która bardzo fascynowała się tymi stworzeniami.
- Świetnie! - pochwaliła nauczycielka. - W takim razie pewnie wiecie jakie wspaniałe właściwości dla roślin mają ich odchody. Tak się składa, że mamy dziś pełnię. To idealna okazja aby udać się po nie do legowiska lubaballi. - Garlic mówiła z ogromnym natchnieniem. Laura zerknęła na Sebastiana, którego mina wyrażała zniesmaczenie. Rudowłosa schyliła się pod stojący obok niej stolik, z którego wyciągnęła dwa ciemnozielone worki. - Proszę. Są zaczarowane tak, aby niwelowały brzydki zapach.
- Gdzie jest najbliższe legowisko, pani profesor? - zapytała Laura biorąc od niej worki. Stojący obok brunet wolał milczeć, aby czasem nie rzucić niemiłego słowa w stronę nauczycielki. Nie tak wyobrażał sobie ten wieczór. Już wolał pucować wszystkie filiżanki w klasie wróżbiarstwa.
- Z tego co słyszałam od profesor Howin, to na wzniesieniu nad szkolnym boiskiem do quidditcha. Musimy wyjść północnym wyjściem. Gotowi? - zapytała z entuzjazmem.
- Tak, pani profesor. Miejmy to już za sobą. - odezwał się w końcu niezbyt chętny do działania Sebastian.
Gdy tylko przekroczyli bramę zamku Laura zaczęła bardzo wciągającą rozmowę z Mirabel. Towarzyszący im brunet słuchał uważnie. Był pod wrażeniem, że Laura tak wiele wiedziała na temat magicznych stworzeń. Niechcący nawet sam wygadał się nauczycielce o posiadaniu niuchacza. Musiał skłamać, że dobrze go wyszkolił i ograniczył podkradanie przez niego błyskotek.
Droga do legowiska nie była aż tak ciężka, jak się im wydawało. Wspólna rozmowa zdecydowanie umiliła czas podróży. Gdy dotarli na miejsce, ujrzeli wysokie drzewo o bardzo grubych i zakręconych korzeniach. Pod nim znajdowała się niewielka dziura, z której wyłaniały się lunaballe. Większe wrażenie zrobił na nich jednak widok ze wzniesienia. Znajdowali się centralnie nad boiskiem do quidditcha, a przed nimi rozpościerał się krajobraz nocnego Hogwartu oraz otaczającego go jeziora.
- Pięknie, prawda? - zagadała profesor Garlic, kiedy zatrzymali się na chwilę aby nacieszyć oczy. - Możecie zaczynać. Poznacie je po srebrzystym kolorze. Wróćcie, gdy worki będą już zapełnione. Ja tutaj zaczekam.
YOU ARE READING
PRISONER || SEBASTIAN SALLOW
FanfictionMłoda Ślizgonka, tuż po zawładnięciu mocą starożytnej magii, powraca do Hogwartu na swój szósty rok nauki. Tym razem bez nadzoru obrońców oraz ich żmudnych prób. Można by pomyśleć, że w końcu nadszedł czas by zacząć życie, jak każda przeciętna ucze...