rozdział 13

208 8 26
                                    

- Halo? Czy ktoś tutaj jest? - odezwał się męski głos zza drzwi. Dłoń Sebastiana cały czas spoczywała na ustach przerażonej dziewczyny. Oboje wiedzieli, że nie powinno ich tam być. Składzik należał do profesora Sharpa, który pilnował go jak oka w głowie. Laura nie chciała nawet wiedzieć, w jaki sposób Garreth go uzyskał. Ponownie zapomniała jak oddychać. Była bliska omdlenia. Brunet zaniepokojony jej bladą twarzą oraz zlęknionym spojrzeniem zabrał dłoń z jej twarzy. Osoba zza drzwi ponownie zapukała. Dwójka uczniów cały czas stała w bezruchu patrząc na siebie nawzajem. Gdy klamka poruszyła się od szarpnięcia Laura ponownie wzdrygnęła się. - Przeklęte zaklęcie antyotwierające. Muszę iść po zapasowy klucz. - odparł ponownie zirytowany głos po drugiej stronie. Dziewczyna tym razem bez problemu go skojarzyła. Był to profesor Sharp.

- Było blisko. - wyszeptał brunet, gdy upewnił się, że osoba zza drzwi oddaliła się. Ślizgonka zaczęła opanowywać swój oddech, a Sebastian zaczął chichotać pod nosem.

- Bawi cię to? Prawie nas przyłapali. - warknęła nie mogąc znieść jego lekceważącego zachowania. Pokręciła głową i oderwała się od półek. Chciała jak najszybciej wydostać się z tamtego pomieszczenia. Brunet w tym czasie po cichu przekręcił klucz w zamku.

- No właśnie. Prawie. - odparł po czym puścił jej oczko. Złapał za klamkę i uchylił ostrożnie drzwi. Kiedy upewnił się, że nie ma nikogo w pobliżu machnął dziewczynie ręką. Oboje wydostali się ze składziku. Podążali długim korytarzem odczuwając ulgę, że tym razem udało im się uniknąć kłopotów.

- Sebastian, czy wytłumaczysz mi z łaski swojej, co to do cholery było? - wybuchła nagle gdy podążali do góry krętymi schodami. W głowie miała ogromny mętlik oraz wyrzuty sumienia. Nie powinni tego robić. Byli przyjaciółmi.

- Ale co? - zgrywał się. Jego wzrok był skupiony na kamiennych stopniach. Skrycie miał nadzieję, że nie będą musieli o tym rozmawiać. Tak samo on, jak i Laura, nie mieli odwagi aby spojrzeć sobie prosto w oczy.

- Doskonale wiesz, co mam na myśli. - odparła ze smutkiem. Jego podejście sprawiało, że dziewczyna coraz bardziej zaczęła żałować tego, co między nimi zaszło.

- Nie. - mruknął krótko. Ciemnowłosa westchnęła. Miała wrażenie, że jej serce łamie się na kawałki. Czuła się wykorzystana. Tym razem zabrakło jej sił na wybuchową reakcję i po prostu zamilkła. Zamknęła się w sobie razem ze swoimi przykrymi myślami oraz wyrzutami sumienia. Niechętnie podążyła wspólnie z nim stronę lochów Slytherinu.

- Pieprzony Weasley. - odezwał się nagle sam do siebie po dłuższej chwili ciszy. Dziewczyna zdenerwowała się i zaczęła wbijać paznokcie w swoje już i tak pokaleczone od drzazg dłonie.

- Ach, czyli to cię teraz bardziej obchodzi? - burknęła w jego stronę. Sebastian wyraźnie speszył się lecz nadal dotrzymywał jej kroku. - Lepiej przyznaj się, co mu zrobiłeś.

- Tylko rozmawialiśmy. - przyznał po czym zaczesał włosy dłonią. Właśnie znajdowali się w Głównej Sali w pobliżu wejścia do biblioteki. Brunet uśmiechnął się lekko spoglądając na balustradę nad nimi. - Kazałem mu się do ciebie nie zbliżać. Nic więcej.

- Jasne. - parsknęła. - Już byłam świadkiem twojego ,,rozmawiania". - dodała nawiazując do jego niedorzecznego zachowania na imprezie. Chłopak przygryzł wargę ze złości.

- Nic mu nie zrobiłem, okej? - czuł zawód, że dziewczyna zaczęła postrzegać go w ten sposób. - Poprosiłem go, aby tylko się z tobą nie spotkał i nie dawał ci tych eliksirów. Nic poza tym, przysięgam.

- Ale jednak przyszedł. - odparła zaintrygowana. - Widzisz Sebastian, nie wszyscy się ciebie boją.

- Żałuj, że nie widziałaś jego miny. - zaśmiał się próbując sobie otworzyć ten bezcenny widok w głowie. Gryfon był naprawdę przestraszony. - Brakowało tylko, żeby zaczął piszczeć jak mała dziewczynka.

PRISONER || SEBASTIAN SALLOWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz