8. JUŻ DOBRZE

1.8K 34 5
                                    

Obudziłam się. Była 16! Jak to się stało, że tak długo spałam?! Całą dobę leżałam i spałam.. Opuściłam łóżko z zamiarem umycia się, lecz gdy wstałam i przeszłam kawałek od razu zrobiło mi się słabo i upadłam na ziemie. Usłyszałam kroki, które dochodziły zza drzwi szły w moją stronę. Kręciło mi się w głowie i zamknęłam oczy. Drzwi się otworzyły.

- HAILIE?! - Krzyknął jeden z moich braci. - Ej Hailie słyszysz mnie?

Nie odpowiedziałam.

- Boże, co się stało?! - Powiedział kolejny brat prawdopodobnie Will. Nie rozróżniałam za bardzo, kto co mówił, bo nie widziałam ich twarzy. W końcu ktoś odwrócił mnie na plecy i zaczęli klepać po policzkach bym się ocknęła. Dylan ustawił mnie w pozycji półsiedzącej i głowę miałam opartą o jego bark.

- Hailie? - Powiedział to Vince. Słyszałam ten jego lodowaty głos.

- Malutka słyszysz nas? - Powiedział z troską mój ulubiony brat.

Otworzyłam delikatnie oczy i nic za bardzo nie zobaczyłam, bo wszystko nadal mi się kręciło, więc od razu je zamknęłam a głowa odleciała mi do tyłu.

- Dylan połóż ją na łóżku. - Powiedział Vincent.

- Okej. Chodź dziewczynko. - Rzekł Dylan, po czym delikatnie mnie podniósł a po dwóch sekundach poczułam, że zostałam położona na miękkim materacu.

Odczułam również, że materac obok mnie się zagina, więc ktoś musiał usiąść obok. Nie myliłam się. Po chwili poczułam jak ktoś odgarnia mi włosy z twarzy i daje całusa w czoło. Od razu pomyślałam, że to Will.

- Co jej się stało? - Zapytał chłodno Vince.

- Dobre pytanie. - Odezwał się Tony.

- Ej no, ale przecież musimy ją obudzić, bo lekarstw nie wzięła a przez to znowu może zacząć się dusić. - Rzekł Will. On się naprawdę o mnie martwił. Może i każdy się martwił, ale na niego zawsze mogłam liczyć.

- Daj jej spać.

- Ale nie rozumiesz, że może się dusić? Ona lekarstw nie brała od prawie 3 dni.

- CO?! - Zdziwił się Shane. Jako jedyny siedział cicho, ale gdy to usłyszał był w wielkim szoku.

- Hailie! - Krzyknął Dylan.

- Malutka.. Wstań. Proszę cię.

Rozszerzyłam ledwo powieki. W głowie ciągle mi się kręciło.

- Malutka musisz wziąć leki. Pójdziemy po nie do kuchni czy ci przynieść? - Zapytał się brat, ale nic nie odpowiedziałam tylko delikatnie odkryłam kołdrę i już chciałam wstać, ale Dylan powiedział, że mi pomoże.

Gdy schodziłam po schodach raz mi się tak porządnie zakręciło w głowie, że gdyby nie Dylan to naprawdę mogłaby mi się stać krzywda.

- Spokojnie dziewczynko trzymam cię. - Mówił te słowa z taką troską, że przez chwilę myślałam, że podmienili mi brata. Po chwili usadził mnie na krześle w kuchni żebym nie stała. Podał mi leki i od razu je wzięłam.

- Dylan? - Zapytałam delikatnie.

- Tak dziewczynko?

- Dasz mi jakąś kanapkę czy cokolwiek?

- Jasne. - Odpowiedział, po czym dał mi dwie skibki chleba z jakąś sałatą, szynką i serem. Nawet było dobre zjadłam to, co dostałam i już wstawałam od stołu, ale brat mi powiedział, że pomoże, aby nic mi się nie stało.

Wchodziliśmy po schodach i coś tam porozmawialiśmy.

- Hailie.. Nie rób nam tego więcej. Wiesz jak się wystraszyliśmy? Cała biała jak ściana byłaś! Już masz te swoje kolorki na skórze, ale myślałem, że coś ci poważnego się stało.. - Powiedział to naprawdę przejętym głosem.

- Przepraszam.

- Nie masz, za co przepraszać. Tylko nie rób tego więcej.

- Mhmm.

Bracia widzieli jak wchodzę z Dylanem do pokoju i również się skierowali w naszą stronę.

- Hailie wszystko w porządku?

- Tak jest okej.

- Odpoczywaj Hailie. Ktoś będzie przychodził patrzeć czy wszystko okej.

- Dobrze.

Bracia jeszcze chwilę pobyli u mnie w pokoju, po czym wyszli. Ja nie miałam, co robić i poszłam spać.

____________

617 słów.

Tak jak mówiłam tak robię (; Kolejny rozdział tego samego dnia i już jutro będzie następny. <3

Do zobaczenia misiaczki <3

Opinia ---->

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now