34. OPIEKA

1K 23 8
                                    

- Wyjdź stąd. - Powiedziała stanowczo kobieta.

- Odłóż to szkło. Porozmawiajmy. Hmm? Co ty na to?

- Nie chce z nikim rozmawiać. Zostaw mnie.

- Powiedz, co się stało? Chce ci pomóc.

- Nie chce niczyjej pomocy! - Krzyknęła kobieta i odwróciła się w moją stronę.

- Powiedz proszę. Co się stało? Naprawdę nic ci nie zrobię. Możesz mi zaufać.

- Nie mogę! Nikomu ufać nie mogę! - Krzyknęła i się na mnie rzuciła.

Zaczęła mnie dusić i szarpać. Chciała mi wbić również szkło, ale w ostatnim momencie chwyciłam jej rękę i nie udało się tego uczynić. Dopiero po chwili zaczęłam wołać pomocy. Niemal od razu zjawili się inni lekarze z ochroniarzem i odciągnęli ode mnie kobietę.

- To za zabicie dziecka! Morderczyni! - Krzyknęła kobieta w moją stronę a ja próbowałam się podnieść.

Pomogli mi koledzy z pracy, bo nie miałam siły, aby zrobić tego sama. Szliśmy korytarzem gdzie na szczęście wszyscy pacjenci spali, bo była 2.30 W nocy. Chodź jednak przez krzyki mogli się przebudzić.

Znajomi zaopatrzyli moją twarz, która nie wyglądała zbyt dobrze. Miałam podbite oko z nosa leciała krew, ale nie był złamany i rozciętą wargę. Zwichnęłam również nadgarstek, ponieważ gdy kobieta się na mnie rzuciła źle ułożyłam rękę, aby ją odepchnąć. Gdy wszystko już ogarnęliśmy inni powiedzieli abym poszła już do domu odpocząć. Nie dość, że byłam tu już od więcej niż doby to jeszcze ten atak. Dałam się namówić, więc przebrałam się i poszłam w stronę wyjścia.

Bałam się wsiąść za kółko, ponieważ wszystko mogło się wydarzyć. Nie dość, że na jedno oko słabo widziałam to jeszcze ręka, którą miałam w chuście. Jednak musiałam jakoś dotrzeć do domu, więc wsiadłam na miejsce kierowcy i odpaliłam silnik.

Wyjechałam spod szpitala i ruszyłam powoli w stronę rezydencji.

Po drodze słuchałam jakiejś muzyki, która leciała po cichu i skupiona na drodze wjechałam do garażu. Weszłam do domu gdzie zobaczyłam wszystkich w salonie. Adrien od razu mnie zauważył i podbiegł a za nim reszta.

- Boże kochanie, co się stało?!

- Nic się nie stało..

- Przecież widzimy Hailie.. Kto ci to zrobił?! - Krzyknął zdenerwowany Dylan.

- Pacjentka w szpitalu.

- Ale dlaczego? - Zapytała Maya.

- Powiedziała, że to za zabicie dziecka. - Powiedziałam łapiąc się ściany, bo zakręciło mi się w głowie.

- Ej Hailie.. Chodź spokojnie. Usiądź. - Powiedział Vincent.

Usiadłam na krześle w jadalni tak jak reszta.

- Malutka powiesz, co się stało dokładnie?

- Nie mam siły. - Powiedziałam mając łzy w oczach. - Przecież ja nic nie zrobiłam.. Czemu mi się za nic obrywa?! - Krzyknęłam załamana. Położyłam głowę na stole. Czułam na sobie wzrok każdego. Ktoś dotknął mnie po plecach, ale ja wciąż miałam głowę opadniętą. Nagle w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi.

- Otworzę. - Powiedział Tony odchodząc od stołu.

Cała reszta wciąż siedziała przy stole.

- Vincent.. Podejdziesz? - Zawołał Tony brata. Vince podszedł do drzwi wejściowych i coś mówił, ale nie słuchałam zbytnio.

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now