2.11 N&N

539 19 39
                                    

Perspektywa Hailie Santan-Monet

Od tamtego dnia minęły 4 miesiące. Po tym, co Dylan powiedział dochodziłam do siebie ponad tydzień.

Niedługo był termin porodu a dzisiaj był jeden z gorszych dni. Źle się czułam cały czas, przez co leżałam w łóżku. Co chwilę dzieci do mnie przychodziły tak jak Adrien.

Perspektywa Adriena Santana

Hailie cały dzień źle się czuła, więc zrobiłem sobie wolne od pracy i ja zająłem się dziećmi. Gosposia zrobiła obiad, na który żona nie zeszła, więc jej zaniosłem. Jednak nic nie tknęła, bo gdy zobaczyła jedzenie poszła zwymiotować do łazienki.

Gdy Hailie wróciła do sypialni posiedziałem z nią chwilę dopóki nie zasnęła. Wziąłem talerz z jedzeniem i zaniosłem do kuchni wyrzucając porcję do śmietnika. Siedziałem z dziećmi w pokoju zabaw dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi.

Zostawiłem dzieci pod okiem najstarszego syna i poszedłem otworzyć drzwi. Byli to bracia Hailie ze swoimi partnerkami i dziećmi.

Oho będzie hałas. Pomyślałem i zaprosiłem gości do środka. Był sierpień, więc usiedliśmy wszyscy na wielkim balkonie, który niestety był pod naszą sypialnią.

Hailie była tak bardzo zmęczona, że mam nadzieję, że się nie obudzi.

Perspektywa Vincenta Santana

Mama dzisiaj bardzo źle się czuła, ale co się dziwić jest w 34 tygodniu ciąży. Gdy ja pilnowałem mojego kuzynostwa i rodzeństwa w pokoju zabaw usłyszałem jak mama otwiera drzwi od sypialni. Wyjrzałem z pokoju i zobaczyłem mamę, która opierała się o ścianę i głęboko oddychała.

- Mamo wszystko w porządku?

- Zawołaj tatę...

- Ale co się dzieje?

- Musimy jechać do szpitala..

- Rodzisz?

- Możliwe..

- Już biegnę poczekaj chwilkę.

Gdy usłyszałem, co mama powiedziała od razu ruszyłem na piętro, na którym była rodzina.

Perspektywa Adriena Santana

Rozmawiałem z gośćmi dopóki nie przybiegł przestraszony Vince.

- Vince coś się stało? – Zapytał Vincent.

- Jakiś przestraszony jesteś. – Dodał Will, a ja jedynie patrzyłem na niego spod zmarszczonym brwi czekając póki się odezwie, co się stało.

- Mama... Trzeba do szpitala jechać. – Powiedział a ja razem z Hailie braćmi zerwaliśmy się jak poparzeni i pobiegliśmy na górę.

Już na prawie samej górze schodów zobaczyłem Hailie na korytarzu, która opiera się o ścianę i trzyma się za brzuch.

- Hailie?! Wszystko w porządku? – Zapytał Tony.

- Jedziemy do szpitala chodźcie zawiozę was. – Zaproponował Dylan, na co od razu się zgodziłem.

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala. Byliśmy na miejscu po 6 minutach gdzie lekarka od razu nas przyjęła i zaprowadziła na salę gdzie zrobiła badania, które potwierdziły, że poród się rozpoczyna.

Przyszykowano wszystko do porodu i nie trzeba było długo czekać póki się zacznie.

Perspektywa Dylana Monet

Hailie i Adrien byli w sali, w której po kilku minutach usłyszałem rozmowę, że poród się rozpoczął.

Siedząc tak przed salą przyszła cała reszta. Od razu zaczęli pytać czy wszystko w porządku i co się wydarzyło. Poinformowałem ich o porodzie a oni zajęli wolne miejsca w holu. Dopiero po kilku minutach się skapnąłem, że nie było Olivii i Alice. Pewnie pilnują dzieci jak to one.

Po około 4 godzinach usłyszeliśmy płacz dzieci, przez co widać było po każdym, że się uspokoili.

Perspektywa Hailie Monet-Santan

*Kolejne 10 minut później*

Byłam już w sali z Adrienem i moimi braćmi. Była jeszcze Martina z Anją, bo z tego, co się dowiedziałam Olivia z Alice zostały popilnować dzieci.

Rozmawiałam z rodziną jakiś czas dopóki nie przywieziono dzieci. Od razu się uśmiechnęłam mimo zmęczenia. Dano mi jedno dziecko drugie miał Adrien.

- Shane, Tony?

- Tak młoda?

- No chodźcie. Ojcowie chrzestni niedługo z was będą. Poznajcie swoich chrześniaków.

- A który to, który?

- Ej.. A jak mają na imię? Nie chwaliłaś się.

- Nathaniel i Nicholas.

- Ooo jak pięknie.

- A który jest chrzestnym, którego?

- Shane będziesz chrzestnym Nathaniela?

- Pewnie.

- A ty Tony Nicholasa?

- Oczywiście.

- Możemy? – Zapytali bracia w tym samym czasie, aby potrzymać dzieci na rękach.

- Po to was zawołałam bliżej. Proszę. – Powiedziałam a oni wzięli dzieci na ręce.

Patrzyłam na nich z uśmiechem i zauważyłam, że poleciały im łzy, ale zmęczenie miało nade mną górę i zasnęłam.

__________

665 słów

Bardzo dziękuję wszystkim za te świetne komentarze pod rozdziałami. <3

Dzisiejszy rozdział dedykuję:

mysiale_q

Zlo_wcielone8Love

zaczytaana_auri

Bloodypen28

WiktoriaLasek897

natvxa

SkorpionOla

AkroZuzia

Majcia8982

vik0oczytana

NikolaMonet

patka8264

ReadWithKate

zkolodz25

karolkow

Emy3225q97

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now