2.24 PIEKŁO

484 22 29
                                    

Nie pamiętam, co się działo, gdy siedzieliśmy w domu oprócz tego, że każdy źle się czuł. Jednak dotarło do mnie, że to było przez kogoś ustawione, bo gdy się ocknęłam zobaczyłam, że wszyscy znajdowaliśmy się w jednym wielkim pomieszczeniu spięci kajdankami, które były przybite do ściany.

Zobaczyłam, że wszyscy już nie spali oprócz dzieci.

- Co się dzieje? - Zapytałam zmęczonym głosem.

- Hailie! Wszystko w porządku? - Zapytał Shane.

- Tak, ale się pytam, co się dzieje.

- Prawdopodobnie ktoś u was w domu rozpuścił jakiś gaz usypiający lub coś w tym stylu. - Odpowiedział Will.

Pokój był sporych rozmiarów. Wszyscy mieliśmy na siebie widok, ale jednocześnie siedzieliśmy około metr od siebie. Były w pomieszczeniu jakieś stare szafy i jedno wielkie łóżko.

Siedzieliśmy w pomieszczeniu sporo czasu. Przez ten czas wszyscy byli już przytomni. Nicho i Nath o dziwo nie płakali.

Wydaje mi się, że minęły 4 godziny zanim otworzyły się wielkie metalowe drzwi. Wszedł przez nie jeden wysoki mężczyzna. Z postury jak brat Vincent. Uśmiechnął się do każdego z nas po kolei i zaczął podchodzić do mojej córki. Odpiął jej kajdanki i wziął za nadgarstki ciągnąć ją w stronę drzwi. Sophie krzyczała na cały głos by ją zostawił a zaraz dołączyłam się ja z Adrienem.

- Zostaw ją! - Krzyknął mąż.

- DO JASNEJ CHOLERY ZOSTAW JĄ! WEŹ MNIE ZRÓB ZE MNĄ, CO CHCESZ, ALE ZOSTAW ICH WSZYSTKICH W SPOKOJU!

Krzyczałam na cały głos, ale poskutkowało, bo mężczyzna zostawił Phi i znów przypiął do ściany kajdankami. Wziął krzesełko i postawił przede mną. Podczas gdy zajmował to miejsce nie spuszczał wzroku ode mnie nawet na moment. Zaraz zaczął mówić.

- Nie denerwuj się Monet. Złość piękności szkodzi. A ponoć w ciąży nie można się denerwować. Zostawiłem twoją córkę nie, dlatego że mnie o to prosiłaś. Mimo że to córka wielkiej Hailie Monet to jednak i tak ty zawsze będziesz najwięcej warta. Tylko, dlatego że jesteś jedyną córką Camdena Moneta. Jedyną prawdziwą Monet. Twoje dzieci zawsze będą słabsze od ciebie. Pierdolić to, że mają na nazwisko Santan. Ty jesteś jedną z najważniejszych osób w całej organizacji. Jesteś na wyższej pozycji od Adriena i Vincenta. W całej twojej rodzinie to ty jesteś na najwyższym poziomie. To ty należysz do dwóch z najsilniejszych rodzin. Hailie Monet-Santan. Posiadać dwa aż tak silne nazwiska to twój priorytet. Owinęłaś sobie każdego wokół małego paluszka. Tylko szkoda by było gdyby wieść o waszym ojcu wyszła na jaw prawda? Zobaczcie... Tyle ma lat.. Udało mu się chować przed organizacją i przed społeczeństwem, ale jednak my go mamy.

- Co ty pierdolisz.. - Syknęłam na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- W co nie możesz uwierzyć? Powiedz. Wytłumaczę.

- We wszystko! Co wy w ogóle od nas chcecie, co?!

- Od organizacji chcemy okup za was. Wy wszyscy razem wzięci jesteście warci sporo siana. Macie jakieś pytania?

- Porwałeś nas tylko żeby dostać pieniądze od organizacji?! - Wykrzyknął Tony.

- No pewnie. Potrzebuje sporo kasy i dzięki wam ją dostanę.

- Jesteś pierdolnięty! - Krzyknęłam na porywacza a on się uśmiechnął do mnie podle.

- Nie denerwuj się. To zaszkodzi dziecku.

- Jakiemu kurwa dziecku?! - Warknął (gardłowo) Dylan.

- No jak to, jakiemu? Dziecku twojej siostry. Co wy nic nie wiecie? Panna Hailie po raz kolejny jest w ciąży.

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now