19. ALKOHOL

1.2K 30 23
                                    

Obudziłam się o 12 a na 17 byłam umówiona ze znajomymi w barze. Więc od razu wstałam i poszłam do łazienki się umyć i przebrać w świeże ubrania. Po 30 minutach byłam gotowa. Ubrałam spodnie dresowe i bluzę zapominając by zakryć malinki, które zrobił mi Leo.

Zeszłam na dół a w kuchni siedzieli bracia. Gdy mnie ujrzeli od razu pojawiły im się uśmieszki na buziach.

- No proszę przyszła nasza siostrzyczka. - Powiedział Tony.

- Jak się spało królewno? Wyspana? - Dodał Dylan.

Ja tylko przewróciłam oczami i podeszłam do czajnika z zamiarem zalania wody na herbatę.

- Wychodzisz gdzieś dzisiaj? - Zapytał Shane.

- Ze znajomymi idę. - Odpowiedziałam uprzejmie z taką chrypą, jakiej nigdy nie miałam. Sama się zdziwiłam, gdy siebie usłyszałam a każda para oczu wylądowała na mnie. Odkaszlnęłam, ale to nic nie dało.

- Brzmisz jak jakieś kurczątko. - Zaśmiał się Dylan tak jak każdy. Nawet ja no, bo co się dziwić śmiesznie brzmiałam.

- Powiedz coś jeszcze. - Poprosił mnie Shane.

- Spieprzaj. - Jak na jego prośbę odpowiedziałam bardzo milutko a trójca się ze mnie śmiała. Willowi pojawił się uśmiech na buzi i patrzył na mnie z rozbawieniem a Vincent jak to Vincent uniósł tylko delikatnie jeden kącik ust, ale nie obyłoby się bez pouczenia.

- Słownictwo Hailie.

- Sorki memorki. - Powiedziałam odwracając się by zalać herbatę. - Macie tabletkę na gardło?

- Nie no nie wytrzymam. - Odezwał się Tony śmiejąc się z dwójką braci. Myślałam, że się uduszą zaraz.

- Jasne malutka. - Will odpowiedział mi na pytanie sięgając z szafki tabletki. - Proszę malutka.

- Dziękuję.

Wycisnęłam tabletkę i od razu wzięłam.

- Wzywać pogotowie? - Zapytałam, gdy widziałam, że święta trójca wciąż się dusi ze śmiechu.

- Najwyżej się uduszą nie przejmuj się Hailie. - WOW. Vincent zażartował.

- HEhs Okej. - Odpowiedziałam i poszłam do pokoju poczytać książkę.

Tak się zaczytałam, że jak zobaczyłam godzinę zerwałam się jak poparzona do garderoby, aby się przebrać w sukienkę. Zamiast sukienki zdecydowałam się na czarny kombinezon z luźnymi nogawkami i dużym dekoltem. Przynajmniej takim, że bracia się doczepią.

Zeszłam na dół ubrałam buty i wyszłam przed dom czekając na Monę, z którą miałam jechać. Wiedziałam, że Mona nie będzie pić, bo jutro gdzieś jedzie, więc zaproponowała mi podwózkę. Po 2 minutach czekania przyjaciółka się pojawiła. Wsiadłam do auta i pojechałyśmy. Po drodze rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się ze wszystkiego i niczego.

Po kilku minutach jazdy byliśmy już pod barem. Znajomi już na nas czekali, więc do nich dołączyłyśmy. Usiadłam a obok mnie Mona. Było jeszcze jedno wolne miejsce po mojej lewej stronie, więc może ktoś jeszcze dołączy? Tak się stało, ale tej osoby się nie spodziewałam.. Leo. Co on tu robi?

- No witam was. - Przywitał się i zajął miejsce u mojego boku. Chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam. - Ej. Co jest?

- Ymm.. Nie nic.. Tylko.. To, co wczoraj się stało... Nie powinno mieć to w ogóle miejsca...

- Masz rację, ale może spróbujemy? Hm? - Czy on mi w tym momencie zaproponował związek?

- Przepraszam Leo, ale nie chcę z tobą nic więcej oprócz znajomości. Okej? Zaakceptujesz to?

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Onde histórias criam vida. Descubra agora